Dziewczyny proszę doradźcie bo wariuję powoli. Chciałam zachować spokój ale oczywiście włączyłam znowu myślenie. 16.10 miałam histeroskopię operacyjną ( wycięcie polipa) i wyłyżeczkowanie macicy. Było to w 20 dc. Po zabiegu nie krwawiłam. Po 7 dniach dostałam okresu trwał 4 dni. W piątek 6.11 w 15 dc miałam praktycznie dodatni wynik testu owulacyjnego ( poprzedniego dnia na teście nie było prawie kreski a 6.11 była bardzo wyraźna prawie tak ciemna jak kontrolna). Poprzednie cykle w tym roku jeśli chodzi o długość wyglądały tak: poronienie praktycznie w 13 tc, potem cykle o długości: 29,30,29,28,27,25,26.
W dzień kiedy miałam prawie pozytywny wynik testu owu staraliśmy się i pózniej po 2 dniach również. Od kilku dni mam takie przewracanie w brzuchu jak na okres. Czuję że w środku coś się dzieje jakby zbierało się coś we mnie tak jak przed okresem. Brzuch co jakiś czas kłuje ale nie boli. Chodzę od kilku dni co chwilę do wc sprawdzać czy jest już ten okres ale nie przychodzi. Tym bardziej że przyzwyczaiłam się do krótszych cykli ostatnio a tu tym razem „owulacja” koło 15-16 dc więc cykl też dłuższy powinien byc. Mam dziś 31 dc.
No i mam dylemat co zrobić... czekać czy okres nie przyjdzie czy testować. Gdzieś tam mam myśli że to może cud ale nie chce się załamać. Jak niby możliwe skoro przed histeroskopią nie pękały pęcherzyki i od paru miesięcy nie mogliśmy zajść...
myślę też czy to nie po tym łyżeczkowaniu tak? Może po prostu mam jakiś mega długi cykl? Nie wiem sama co myśleć w końcu po tyg po histero przyszedł okres w 27 dniu cyklu. Czy to możliwe że ten byłby taki wydłużony?
Nie mam żadnych objawów ciąży. A w tej mojej pierwszej jedynej i poronionej bardzo bolały mnie piersi ale nie pamiętam kiedy zaczęły
innych objawów nie miałam.
Siedzę na nocce w pracy i rozmyślam co robić. Mam nadzieję że tym postem nie przekreślę wszystkiego bo często jak się o czymś napisze to po chwili przychodzi @ ;(