Cześć :-( Ty chyba też z Grudniowych Mam, co?
Tak, też miałam być grudniową mamusią, ale los chciał inaczej.
W czwartek pojechałam na usg w 10 tc, nic nie zapowiadało, że będzie taka diagnoza. Co prawda czułam się fatalnie przez ostatnie tygodnie, ale nie było krwawienia ani bóli. Okazało się, że dziecko przestało się rozwijać w 8 tc. Dostałam skierowanie na piątek do szpitala, dostałam cytotec, ale lekarze nie widzieli innej opcji, jak łyżeczkowanie- powiedzieli że nie robią usg po cytotecu i nie sprawdzają, czy jest to konieczne, tylko w tym szpitalu jest to standard i łyżeczkują zawsze. W sumie też nie była to już taka wczesna ciąża, więc może dobrze się stało.
Czuję się dobrze, rzadko mnie coś zakłuje, nie mam gorączki, czekam z utęsknieniem na wizytę kontrolną, bo bardzo bym chciała usłyszeć, że się ładnie zagoiło i można się starać.
Do tego postanowiłam trochę bardziej zadbać o siebie i rodzinę, od roku mam bardzo stresującą pracę w nieciekawych godzinach, przez co miałam nikły kontakt z córką (4 lata) i rozważam urlop wychowawczy na jakiś czas. Ale plany planami i teraz widzę, że mogę sobie pomarzyć, ale zaplanować coś i trzymać się tego kurczowo to nie ma co, bo tylko potem jest rozczarowanie.
Jestem teraz na etapie zastanawiania się, czy skoro jedną ciąże bezproblemową mam za sobą, to czy wykonywać jakieś badania, żeby szukać przyczyny. Toxo, różyczkę i cytomegalię robiłam 2 tyg temu i tarczyca jest ok (TSH), mogłabym porobić wybiórcze badania na całą resztę, bo wszystkiego też nie chcę, np mutacje to jest nietania sprawa...
Tyle o mojej historii, chętnie tu zostanę i poczekam z Wami, aż wszystkie zobaczymy upragnione dwie kreseczki.