Boszszszsz..... co siadam do forum, to zdążę tylko przeczytać co naskrobałyście (albo i nie
) i albo Kajula wstanie, albo ktoś zadzwoni, albo, albo.... Dzisiaj padła szybciutko, więc mama nadzieję, że się uda coś napisać
Tak w skrócie: jakiś miesiąc temu Kaja zaczęła raczkować i po kilku dniach od tego momentu wstała o własnych siłach na nogi
na dzień dzisiejszy nie upada już na pupcię jak chce usiąść, ale kuca i powolutku sobie siada. Bardzo dużo rozumie. Jak ją ubieram, mówię: teraz głowa i pochyla główkę, żebym mogła założyć bluzeczkę czy bodziaka i podaje rączki a jak ją rozbieram to na moją komendę podnosi rączki do góry i ściągam już za jednym zamachem
Nie wiem, czy to normalne w tym wieku, ale i tak jestem mega dumna
zapala, gasi światło. A najlepiej to mówi "nie"
siedzi koło szuflady, której jej nie wolno otwierać, mówi "nie", chwilę się zastanowi i w 6 na 10 przypadków i tak ją otworzy
jest wszędzie. Tylko zostawić drzwi do łazienki otwarte, to zasuwa szybciutko, staje przy kibelku i albo stuka w deskę albo ją oblizuje
staram się pamiętać, by zamykać drzwi
Już coraz więcej je stałych posiłków. Daje jej gluten od ponad 2 tyg. i pomimo początkowych dolegliwości typu wzmożone ulewanie i zmiany skórne na policzkach, teraz wszystko zaczyna ustępować, więc kamień z serca, że z alergenów póki co, tylko mleko jest "be". Zaczęliśmy przygodę z placami zabaw, piaskownicą itp. Póki co Kaja najczęściej przesypuje piasek między palcami i przygląda się innym dzieciom, ale jest fajnie.
Z mniej fajnych, to od jakiegoś miesiąca budzi się w nocy z płaczem i czasami podczas i z drzemki też
a wcześniej zawsze z bananem na ustach wstawała. Czytałam, że w tym wieku często pojawia się lęk separacyjny, więc staram się jak najczęściej ją przytulać i oczywiście od razu reaguję w nocy na płacz, pogłaskam a jak to nie skutkuje, to biorę na ręce. Mam nadzieję, że niedługo się to skończy, bo jakaś taka bezradna się czuję
Generalnie jak śpi w łóżeczku, to strasznie się kręci a jak rano ją wezmę do siebie, to śpi sobie spokojnie. Tylko boję się, że się przyzwyczai
O kurczę, miało być w skrócie
A tak poza tym, to coraz więcej spraw przedślubnych do ogarnięcia
i tak leci w oszałamiającym tempie...
No i jeszcze syn J nie chce już do nas za bardzo przyjeżdżać. Jest strasznie zazdrosny i podobno (tak twierdzi była J a matka młodego) uważa, że Kaję kochamy bardziej
ONA twierdzi też, że on się nas boi
masakra... staram się trzymać dyscyplinę, bo 11-latek bardzo szybko może się rozhulać i najzwyczajniej nie dam sobie z nim rady, bo J nie ma przecież na co dzień. Ale dyscyplina polega na tym, że jak coś mówię, to nie zmieniam zdania, że ma wyznaczoną ilość słodyczy na dzień, komputera itp. Powoli mnie to zaczyna męczyć i po prostu jest przykro, bo dużo serca włożyłam w opiekę nad nim i wychowanie ogólnie. Podejrzewam, że ten strach, to nie strach a szacunek czy autorytet, ale jak mama pozwala na wszystko, dziecko ma w swoim pokoju tv i komputer, to co wybierze? A ona się dziwi, że u nas jest grzeczny a ona sobie ledwo z nim radzi. I tak sobie tłumaczy pewnie, że powodem musi być strach. A głównie ja się nim zajmuje jak jest u nas, więc czuję się celem tych wszystkich zarzutów. Bez względu na to, czy to miesza ona czy on, to powoli jestem zmęczona tą sytuacją i dodatkowo wpływa to na moją relację z młodym. Wiem co napiszecie " to tylko dziecko". I macie oczywiście rację, ale 11-latek potrafi już też sytuację tak zmanipulować, by było po jego myśli.... temat rzeka generalnie...
kat, wiadomo - stres nie jest potrzebny, dlatego ja chodziłam średnio co 2 tyg.
więcej nie dawałam niestety rady. Wizyty normalne miałam co ok. 4 tyg., ale gin powiedział, że mam przychodzić w międzyczasie, jeśli nie wytrzymam i tak chodziłam w połowie. Wtedy tylko szybciutko brał mnie między pacjentkami i sprawdzał czy serduszko bije a ja z bananem na ustach wychodziłam z gabinetu i jakoś starałam się wytrzymać kolejne 2 tyg.
dopiero jak czułam ruchy chodziłam normalnie, zgodnie z terminarzem
mi pomogło, bo nie ześwirowałam dzięki temu. Rób jak czujesz, jeśli dasz radę oderwać myśli, to fajnie a jeśli nie, to leć dogina i uspokój nerwy
Masha, Olasec to musi być strasznie stresujące. Myślę i z całego serca życzę, aby obyło się bez komplikacji i tylko na tym zakończyły przygody z narkozami i zabiegami wszelakimi &&&&&&&&
tak jak napisała alza, dobre przygotowanie i nastawienie i wcale nie musi to być dla Was i dzieci traumatyczne przeżycie
anik, współczuję
Witam nowe aniołkowe mamy [*] [*]
Ja też potrzebowałam dużo czasu na pozbieranie się i nabranie sił do kolejnego podejścia a straciłam trzy maleństwa. Życzę oczywiście, aby kolejnym razem się udało, ale trzeba być w dobrej formie i psychicznej i fizycznej, aby poradzić sobie z tym co los przyniesie. Trzymam kciuki &&&&&&&&&&&&&&&&&