reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Mój maz się delikatnie zaziebil. Oczywiscie panikuje jak nie wiem co. Bo on mnie zarazi. Bo Stasia. Zaszkodzi. Infekcja się na pewni rozwija! No tak, trzeba go koniecznie natychmiast odizolować! (jemu w to mi graj, uwielbia spac na kanapie a ja mu nie daje). Stukam sie w czoło.i mowie z przekasem, ze jak bedzie potrzeba odizolowania go to na pewno dam znać. Ale ze lekkie przeziębienie nie jest wystarczającym powodem i ze rozumialabym, gdyby mi przyniósł jakas różyczkę do domu czy coś. Na to pada teatralne: "Racja! Przepraszam! Poprawie sie." Ciekawe, czy jutro przyniesie mi róże i zapyta, czy moze spac na kanapie :)
Druga opcja jest zdecydowanie lepsza ;-):-)


nikola, rozumiem Cię...ja oprócz problemów z doczekaniem dzidziusia, tj. podejrzenie zespołu antyfosfolipidowego, dwurożną macicę, męśniaka (którego mi wycięli w październiku) mam jeszcze kłębuszkowe zapalenie nerek (choć w remisji), problemy z kolanami (choć na własne życzenie, bo tak się ostro za bieganie wzięłam się zeszłej jesieni, że nie mogłam wsiąść do tramwaju - wciągałam się za pomocą poręczy... butów na obcasie nadal nie założę)... i już sama nie wiem co jeszcze.... i również mam dość chorób, badań, leczenia... taki ferelny egzemplarz jestem :-( także marudź jak masz ochotę, wszyscy rozumiemy i po to tu jesteśmy, żeby wysłuchiwać i marudzić na przemian:happy:
 
Ostatnia edycja:
reklama
OneMoreTime...Ty kochana ferelny egzemplarz...he...ja mam ostrą kamicę nerkową,jelito drażliwe,wodniak uda,migrenowe bóle głowy. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni ...prawda ???

Odebrałam wyniki histopatologicznego badania i niestety to zaśniad nie pozwolił się rozwijać mojej fasolce...zaśniad całkowity...we środę idę do ginekologa z wynikami bety ( zrobię jutro ) i zobaczymy co dalej. Na pewno minimum rok musimy poczekać ze starankami o dzidziolka ...ehhh..a lata lecą :-(
Zaprzyjaźniłam się z Koszyczek... koleżanka z BB która przeszła to paskudztwo. Inne dziewczyny które miały zaśniad nie odpisały niestety

Trzymam kciuki za Was...ale przecież Wy wiecie że jestem z Wami myślami !!!
 
moni&wiki kochana ale czemu głupio? bo 10 lat starsza? i co z tego??? tutaj są dziewczyny w różnym wieku.na dziecko nigdy nie jest za późno jeśli się go pragnie.

anty nio chyba tego kopa też ode mnie musisz dostać.kurcze bardzo czekam na twoje starania,ciąże,ale skoro nadal masz wątpliwości to chyba nadal nie jesteś gotowa...

kat u nas jeśli mąż się zaziębi-właśnie teraz mamy taki okres,ma katar,wszystko go boli-to ja sama izoluję go od Ali.tzn poprostu nie pozwalam mu się za bardzo do niej zbliżać.wiem,że przebywanie pod jednym dachem może i tak doprowadzić do tego,że ktoś się zarazi,ale wg mnie trochę więcej ostrożności nie zaszkodzi.Ala i tak dostaje witaminki na odporność i muszę przyznać,że ostatni raz chora tak poważnie była jak miała 6msc.miała zapalenie krtani,antybiotyk musiałam jej dawać,inne lekarstwa oj umęczyła się i wtedy też mąż ją zaraził mimo,że "mieszkał" w drugim pokoju i praktycznie jej nie widział...nie ma reguły.a tak to tylko katar,ale przez ząbkowanie no i bakterie w moczu,ale z nimi już spokój.

nikola...to nie to,że ja wierzę ,że wszystko będzie dobrze...chodzi o to,że moje zamartwianie nic tutaj nie da.nie mogę się obchodzić ze sobą jak z jajakiem,bo jest taki mały człowiek,który tego nie rozumie,że jestem w ciąży i muszę dbać o nią...może to egoistyczne,ale muszę dbać o to dziecko które mam a o siebie przy okazji...wiadomo,że moje podejście z początq ciąży było inne i inne jest też teraz gdy tygodnie posuwają się do przodu i dziecko jest coraz więcej.wiadomo nie forsuję się,uważam na to co robie.mam nadzieję,że dobrze będzie do końca.to właśnie bardziej nadzieja niż pozytywne podejście,że napewno teraz już będzie dobrze.a pozatym sprawdza się to co mówią niektórzy,że każda ciąża jest inna.kochana a tobie życzę szybkiego powrotu do zdrowia.

dorcia też cierpię na zespół jelita drażliwego....ale w ciąży to dziadostwo mi odpuszcza o dziwo...
 
Karola, na szczęście ja wiem, kiedy on naprawdę jest przeziębiony i źle się czuje, a kiedy po prostu przemarzł i WYDAJE mu się, że z tego będzie infekcja - u niego naprawdę rzadko się taka infekcja pojawia, odporna bestia jak nie wiem co. A on się nie od Stasia chciał odizolować, tylko mi z łóżka wywędrować ;) Każdą okazję ostatnio próbuje wykorzystać, byle bym mu tylko pozwoliła spać na kanapie. A ja po pierwszych kilku dniach po porodzie, kiedy spał na kanapie, żeby się wyspać, tupnęłam nogą, że się absolutnie na to nie zgadzam, źle mi z tym i że w końcu nauczy się mocniej spać i ignorować pewne dźwięki a pojawienie się dziecka i tak wystarczająco już postawiło dom do góry nogami ;) W końcu jesteśmy nie tylko rodzicami, ale i małżeństwem.

No.. I to moje tupnięcie nogą skończyło się tym, że teraz co rano otwieram oko i stwierdzam, że nasze łoże małżeńskie stało się cztero"osobowe", bo widzę, że oprócz mnie jest jeszcze mąż gdzieś skulony na brzegu, zawinięty w koc bo w tej odległości kołdry dla niego zabrakło, syn pośrodku, bo się znowu nad ranem karmienie przeciągało i nie opłacało mi się go odkładać, a w nogach pies, bo przecież nie może być gorszy. Uroczy widok :)
 
Dorcia przykro mi że to jednak ten zaśniad :-( mam nadzieję że ten czas oczekiwania do kolejnych starań bardzo szybko ci minie...

karola to prawda, każda ciąża jest inna :tak: :-)

lilijanna piękny skok temperatury :-) to już wiesz kiedy się spodziewać @ ;-)

mój mąż poszedł na narty pierwszy raz w życiu, ja musiałam się jakoś wykręcić że nie mam ochoty i źle się czuję... nie chciałam mówić że w ciąży to nie bardzo na nartach jeździć... ale ciekawa jestem tego, też nigdy wcześniej nie miałam nart na nogach:-)
 
Lili - spory skok kochana , nie mierzyłaś od początku więc w sumie trudno ocenić ,ale tak jakby owulacja była w 16dc lub zaraz po w trakcie skoku ,a ilu dniowe masz cykle?
28dniowe normalnie, ale odkąd w sierpniu 2013 dostałam @, nie kontrolowałam tego, a że mam dzień przed @ konkretny sygnał, że jutro będzie to jakoś do tego wagi nie przywiązywałam. :confused2:

Ale właśnie stąd mobilizacja do mierzenia temperatury, że chciałam jeszcze wychwycić ten wzrost.
 
No.. I to moje tupnięcie nogą skończyło się tym, że teraz co rano otwieram oko i stwierdzam, że nasze łoże małżeńskie stało się cztero"osobowe", bo widzę, że oprócz mnie jest jeszcze mąż gdzieś skulony na brzegu, zawinięty w koc bo w tej odległości kołdry dla niego zabrakło, syn pośrodku, bo się znowu nad ranem karmienie przeciągało i nie opłacało mi się go odkładać, a w nogach pies, bo przecież nie może być gorszy. Uroczy widok :)
Polecam kołdrę 200x200 cm - my się nie możemy nadziwić, ze dopiero teraz wymieniliśmy ;-)
 
reklama
To opiszę jak to było u mnie,bo pytałyscie.
Przepraszam za takie rozwlekłe opisywanie
20 rano planowo mielismy jechać do szpitala,nastawiłam sie że to własnie tego dnia będę tulić malutką w ramionach.
Czulam jakieś skurcze no i mialam wielką nadzieję,że moja szyjka wreszcie ruszyła.
czulam podenerwowanie,ale w większości radość ,że wreszcie jest ten dzień.

W szpitalu wzięli mnie od razu na KTG,tam wszelkie formalności ,mierzenie itp.Potem badanie na samolocie i wtedy euforia opadła jak mój ginekolog oświadczyl,że szyjka nadal daleko w lesie.
Ręce,cycki no wszystko mi opadło :no:
We wtorek kończyłam 41 tydzień i nadal nic?
Wspomniałam,że może by tak wywoływanie zrobićgin odparł że nie ma sensu mnie w tej sytuacji męczyć,dlatego mnie w poniedziałek ściągnął,eby obserwować jak to się potoczy.

No i tak zostalam w szpitalu,podłamana bo nastawiłam się na ten dzień,że to ten 20 będzie tym dniem właśnie,kiedy utulimy małą.
Potem dwa razy dziennie KTG ,mierzenie ciśnienia 3 razy dziennie odsłchiwanie tętna dziecka.

W e wtorek kolejne badanie ,tym razem inny ginekolog,który nastawił mnie tak negatywnie,że plakałam wiekszość dnia a ciśnienie skakało strasznie.
Po pierwsze caly czas mrudził o mojej wadze,że jest ona przeciwskazaniem do wykonania cc natomiast sn jest ryzyko że dziecko może się zaklinować,bo dziecko jest duże.
Pytał co moj ginekolog na to wszystko,w zasadzie caly wtorek nic nie wiedziałam co i jak będzie ze mną jak sie rozwiąże ciąże.
Caly czas nacisk,że sporo waże.
Nie sądziłam że to taki problem,w ciazy przytylam 20kg,wiem że są i tęższe ode mnie i jakoś to jest wszystko.
Cóż we wtorek zostałam odeslana,nadal nic nie wiedziałam byłam juz załamana,trudno mi było nie płakać,bałam się o małą nie chciałam dłuej czekać.
Ze strachem chodziłm na pomiar tętna dziecka.
Wieczorem doweidziałam się ,że rano będę miała wywoływanie :)
Tak jak poprzednią noc miałam cięzką tak w tą spałam spokojnie,rano przygotowanie i z usmiechem poszlam na porodowkę.
Podłączyli mnie do KTG,Mąż miał dojechać jak będzie bliżej niż dalej całej akcji porodowej.
dostalam super salę do porodu,było tam przytulnie,połona też bardzo fajna.
kroplówka podłączona i zapowiadało się obiecująco
Leżałam i rozkoszowałam się ruchami dziecka,kopniaczkami,mówiłam do malej że już niedługo będziemy razem.
Usmiech nie schodził mi z twarzy,nie balam się.
Nastawilam się na rodzenie sn.

Lezałam tak z 1,5 godziny z ta kroplówką,przyszedł ten sam lekarz,który dzień wcześniej tak mi nagadał na temat mojej wagi,mialam szczęście ,że trafiło na jego zmianę-nie ma co:no:
Znowu spadla na mnie inforamcja,że to nie ma sensu,że nic nie ruszyże radzi wywoływać w piątek,poza tym jak chce cc to mam już się zdecydować,ale musze wiedzieć co i jak że jakie ryzyko,powiklania,że moja waga niestety taka jest ,że ciezko bedzie dojść do siebie bedzie ciezko sie goić,silami natury tez może sie zdarzyć że mogę nie urodzić,że dziecko się aklinuje itp.
Że on nie bedzie decydować co robić,bo potem są takie afery pisza olekarzach że tak i tak zrobili,to musi być decyzja pacjenta.

Zapytalam co z dzieckiem czy to oczekiwanie źle na nią nie wpłynie,bo jestem po terminie itd.że się boję czekać.
Rozplakalam sie i powiedzialam,że chce jeszcze pochodzic z ta kroplowką.
Dzwonie to męża żeby przyjeżdzal,że nie wiem co mam robić czy ccczy sn czy czekać,że jestem podobno beznadziejnym przypadkiem :( do porodu,ale jakoś urodzic musze,przecież nie wyrzygam dziecka.

Położna powiedziała ,żemam zadecydowac to co mi dyktuje serducho a ja mialam mega mętlik,tak się bałam o małą,że to czekanie może źle wpłynąć.
1 usg robione,przepływy ok,ale dziecko tak nisko że nie widać przeplywów do mozgu,lekarka mowi że może poczekać,choć z drugiej strony jest już małowodzie.
Inna pani doktor zbadała i mówi,że czemu nie chce cc,że ona by zrobiła.
Dzwonie do swojego ginekologa i on mówi,że radziłby zrobić cc,że nie ma co czekać,bo ciąża jest donoszona,termin był na 14stycznia i jeśli ta szyjka tak wyglada to to byloby najlepsze.

Mąż przyjechał i tez stwierdził,że może cc będzie najlepszym rozwiązaniem.
Decyzja zostala podjęta o cc teo dnia,przy zakladaniu cewnika i przygotowaniach innychdo cc były juz żarty,położna znakomita do samego końca była przy mnie,trzymala za rękę podczas wbijania znieczulenia na sali operacyjnej trzęslam sie juz ze strachu jak osika,balam się tego cc.
Była godzina 14
Anestezjolog sprawdzł czy znieczulenie dziala,taka bylam przejęta,że nie wiedzialam juz co czuje czy cieplo czy zimno.
Znieczulenie zadzialalo,nic nie czułam.
Usłuszałam niebawem mlackniecie i nagle płacz.
Szok wielki ,po chwili podali mi maleńką przyłozyli do pieri pocalowałam w stópkę coreczkę,byla taka ciepła,potem w głowkę,powiedzialam ze ją kocham ,na chwileczkę sie uspokoilaa potem odnosząc ją slyszalam jej płacz.
wzruszenie,przezycie ogromne,caly czas potem mwilam że tak się ciesze,ze tak ją kocham,taka radość,lzy plynęły ze szcześcia.
Już za nia tęskniłam chcialam ją raz jeszcze zobaczyć.
Wywieźli mnie z sali,na zewnątrz czekał mąż ,był również wzruszony bardzo,pokazał mi jej zdjęcia.
Telepało mną z zimna,ale obecność męża,uspakajała mnie i to takie niewiarygodne szczęście że już jest z nami.
Patrzylam na foto cala noc.nie zmruzylam oka tylko c jakis czas odświeżalam sobie jej zdjęcie i tak chcialam miec ją przy sobie już,zobaczyć te sliczne ciemne oczka.
Na drugi dzień jak mnie pionizowali,zacoskalam zęby i na siłę sie prostowalo,bolało bardzo,ale chciałam sie jak najszyciej małązajmować.
Generalnie wszyscy mowili mi ,że doś szybko zaczęlam smigać,że calkiem dobrze jest,nawet ten lekarz co mojej wagi się czepial powiedział,że musi mnie pochwalic bo nie marudzę i że dśc szybko do siebie dochodzę i że jest dobrze.
Mnie sie wydawalo że tak trzeba i że to norma,że po cc trzeba jak najszybciej się rozchodzić itp.
Malutka moja Kinia urodzila się o 14.13 22.01.2014 r wazyla 4090 i 58 dł 10 pkt Apgr
Cudowne uczucie bylo poczuć tą ciepla stopke glowkę ,ucalować ,uslyszec ten pierwszy placz...
Nasz mały wielki cud.
 
Do góry