Loi, byłam. I tak jak myślałam, poza tym, że zostałam skierowana na badanie krwi i moczu i badanie hemoglobiny glikowanej, która ma pokazać średnie stężenie glukozy w mojej krwi w ciągu ostatnich 3 miesięcy, nic ta wizyta nie wniosła do sprawy. Kompletnie nic. Nie dowiedziałam się niczego, czego bym już nie wiedziała.To badanie też nie wiem, co wniesie do sprawy, bo jeśli mi się ta cukrzyca wcześniej zrobiła, zanim została wykryta, to przecież i tak czasu nie cofniemy, chyba przydatniejsze to badanie jak się ma zdiagnozowaną i leczoną cukrzycę, żeby zobaczyć, czy była przez cały czas pod względną kontrolą. Muszę potem wrócić z tymi wynikami, za tydzień idę, ale zła jestem, bo pani doktor przyjmuje tylko raz w tygodniu w godzinach wieczornych, kiedy ja pracuję, więc znowu będę musiała się zwalniać, znowu będą na mnie kręcić nosem i się złościć a ja znowu zarobię mniej pieniędzy, więc tylko mnóstwo pieniążków, dużo stresu a wizyta też raczej nic nie wniesie, bo w sumie co ona mi wymyśli? Jedynie się dowiedziałam, że dziwne, że nawet jednego ziemniaczka nie mogę zjeść. Może i dziwne, ale nie mogę i co na to poradzę? A do gina idę w czwartek. Mam nadzieję, że teraz jak mam cukrzycę to będzie mi na każdej wizycie mierzyć małego, bo się teraz denerwuję, przy ostatniej wizycie był o tydzień za duży a do tej pory szedł łeb w łeb z wymiarami z OM, więc już oczywiście zaczęła się roić w mojej głowie myśl, że pewnie już są efekty tej przeklętej cukrzycy