Nisiao, przede wszystkim musisz troszkę postarać się zapanować nad nerwami. Ja wiem, ba, myślę że każda z nas wie z doświadczenia, że trzęsiesz się o maluszka i każda drobnostka jest w stanie Cię zaniepokoić, ale ostatnio z Twoich postów bije panika, a pamiętaj, że Kinia to czuje. Pewnych rzeczy nie przeskoczysz. Nie wiadomo, czy bakterie masz ze szpitala. Ba, nie wiadomo, czy w ogóle masz bakterie i dowiemy się za tydzień. Tego czasu nie przyspieszymy, więc nie ma innego wyjścia, niż zaufać, że będzie dobrze i cierpliwie poczekać a w tym czasie powalczyć z tym, na co masz wpływ, czyli z infekcją, która Cię dręczy. Musisz dużo wypoczywać, dużo spać, brać leki, jak Ci przejdzie choróbsko to jestem przekonana, ze cała reszta się też poprawi. A bakterie? Bakterie można mieć zewsząd. Zazwyczaj łapiemy je same od siebie, z układu pokarmowego. Ewentualnie od partnera. Jeśli się okaże, że jakieś się wkradły, będziesz z nimi walczyć. To nie jest tak, że one w ciągu jednego dnia czy dwóch staną się ogromnym zagrożeniem. A na razie na zapas nie ma się co martwić. Zobacz, ja nie byłam w żadnym szpitalu, a już sześć tygodni biję się z grzybkiem. SZEŚĆ. Teraz też czekam na wyniki posiewu, bo mąż miał i mu wyszła jakaś paskudna bakteria, którą w związku z tym ja też mogę mieć. Jak się okaże, że mam , to z nią też będę się biła. To męczące, czasem mam chwile załamania i zastanawiam się, czy tak długotrwała, nawracająca infekcja nie zaszkodzi, niemniej domyślam się, że tego typu problemy ma bardzo wiele kobiet, nie ja pierwsza, nie ostatnia. Nisiao, wdech, wydech. Bierz nospę na wszelki wypadek, trzymaj rękę na pulsie, ale nie panikuj. Będzie dobrze.
Dziś w tv pan specjalista od encefalografii opowiadał o najnowszych badaniach odnośnie drzemek w ciągu dnia i podobno są bardzo niezdrowe. Jeszcze takie 10-15 minutowe ujdą, ale dłuższe niszczą nam zdrowie i nawet jeśli nie dośpimy nocy, nie wolno tego odsypiać w ciągu dnia. Przyznam szczerze, że zmartwiło mnie to. Ja nieraz potrzebuję drzemki, szczególnie w okresie jesienno-zimowym i to nigdy nie jest 10-15 minut. Minimum godzina. A zdarzają się takie dni, gdy potrzebuję aż trzech! Ciekawe, co ze mną jest nie tak. Dodatkowo jak się obudzę po drzemce, wcale nie czuję się ospała czy ociężała, tak jak to sugerują, i nie mam najmniejszych problemów z zaśnięciem wieczorem. Więc z jakiegoś powodu mój organizm domaga się snu w ciągu dnia. Ech... Trudno, najwyżej będę sobie rujnować zdrowie, ale co ja poradzę że momentami jakby mi ktoś wtyczkę z kontaktu wyjął?