reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Aniazetka - musieli coś pomylić faktycznie też nie wiem co o tym myśleć ...
Plenitude- no to do boju kochana trzymam kciuki &&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
a ja mam ból na @ dziś miałam rano taki silny , potem zelżał a teraz zniknął i kłucia w podbrzuszu i nie wiem co o tym myśleć bo to może oznacza nadchodzącą @ ,albo .... ale wolę się nastawić na @ żeby nie było rozczarowania..
Kłaczek - młody wie co dobre co się będzie rozdrabniał :D a ja też się mierzę i mam tak postrzelone pomiary ,że aż szok co to w ogóle jest bo mi to wykresu nie przypomina takiego jaki powinien być oczywiście.Tempka sobie skacze jak chce a do kitu z takim mierzeniem chyba coś ze mną nie tak:/
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
reklama
dokładnie tak: w zeszły czwartek było 117.5 mlU/ml, progesteron 24, w sobotę 35.08 mlU/ml progesteron 20.4 ng/mL, a wyniki z dzisiaj (inne laboratorium) 761 mlU/ml a progesteron 29.15 ng/ml
 
Cześć Dziewczyny, odebrałam dziś wyniki badań tarczycowych i bety robionych wczoraj, i tu niespodzianka bo beta ponad 700, aż boję się cieszyć. Wygląda na to, że w sobotę w laboratorium albo wpisali źle wynik zamiast 305 było 30.5 albo źle zbadali. Wczoraj robiłam w innym laboratorium. Chyba się do nich przejadę i delikatne opieprze... nie wiem co o tym mysleć,

Mi lekarz mówił,że badania trzeba zrobić w tym samym laboratorium,bo każde ma inne normy, więc to może z tego wynika :)
 
Kwiatuszku - to jest zupełnie naturalne, że się boisz. mnie lekarz też uprzedzał że przy krwiaku może się u mnie pojawić krwawienie a mimo wszystko jak już się pojawiło to zadzwoniłam do niego spanikowana i pewna że ronię. później on poszedł na urlop a ja miałam już takiego doła że poszłam do innego lekarza sprawdzić czy serduszko nadal bije. racjonalnie to my się zachowywać nie będziemy, oj nie :no: rozumiem, że nie chcesz z nami pisać ale jakby co to my tu jesteśmy, ewentualnie na priv-ie. dopóki masz dobre wyniki badań to chyba te zasłabnięcia są normalne w ciąży - na szczęście upały się już powoli kończą i będzie Ci lepiej. co do ruchów to ja poczułam bardzo wcześnie bo już w 14 tygodniu i też na początku nie byłam pewna czy to to, ale jeśli Ci się wydaje że je czujesz to jestem prawie pewna że to są właśnie ruchy bo tego nie da się pomylić z niczym innym. buziaki dla Ciebie i brzusia
Emalia - bardzo mi przykro z powodu Twojej straty, światełko
[*] dla Twojego Aniołka. co do tego czy uda Ci się oczyścić to niestety nikt Ci tego na 100% nie powie, ale szansa jest duża. ja za drugim razem miałam podawane leki poronne i byłam prawie pewna że obejdzie się bez interwencji ale niestety zabieg i tak był konieczny. co do tego czekania pół roku, to zależy od lekarza. ja miałam 2 zabiegi po pierwszym mogłam się starać w pierwszym normalnym cyklu a po drugim lekarz kazał odczekać mi 2 normalne @.
Lilijanna - ale słodziak z tej Twojej córy, gratuluję jeszcze raz :-)
Plenitude - trzymam mocno kciuki za obydwa pęcherzyki &&&&&&&&&&&&&&
Aniazetka - mam nadzieję że to pomyłka lab i że wszystko będzie dobrze
Kłaczku - :-D:-D:-D ja nie mogę z tych Twoich tekstów... Ty naprawdę powinnaś książkę napisać
 
Zrobiłam test... Niestety jedna kreska...:-( Ale poczekam na @. Może jednak nie przyjdzie?
A jak przyjdzie, to... bedziemy kombinowac, kochana! W kupie razniej.

Mlody mnie dobija. Obudzil go jakis krolewski idiota, znaczy sie duren z RAF-u, przelatujacy odrzutowcem tuz nad domami. Zeby mu smrod nogi powykrecal. Oczami mej zyczeniowej natury widzialam juz kule ognia nad dachami domow i zyczylam temu panu wielu niesympatycznych rzeczy, ale g... z tego. Lecial tak nisko, ze widzialam oznaczenia na jego skrzydlach, maly zerwal sie z krzykiem (nie dziwie sie absolutnie), dosc ze po takiej pobudce byl zmierzly i marudny. Pomoglo dopiero porzadne karmienie - owoce z kleikiem ryzowym a potem jajeczniczka z kromka chlebusia. Dzieciatko dopchalo do brzusia i zadowolone.
Jego kaszel. Strasznie kaszle. I w dodatku kaszle na obcych ludzi, np. na pania w sklepie. Jak nie rzy to kaszle - dziwne to dziecko.:-D
 
“Kochana mamo,
wiem, że mnie nie widzisz, nie słyszysz i nie możesz dotknąć. Ale ja
jestem…istnieję …w Twoim życiu, snach, Twoim sercu…Istnieję.
Kidy byłem tam na dole ,w Twoim ciepłym brzuchu godzinami
zastanawiałem się,
jak to będzie kiedy będę już przy Tobie, w tym miejscu o którym
powiadałaś
gładząc się po brzuchu wieczorami kiedy chyba nie mogłaś zasnąć.
Ja wsłuchany w Twoje opowieści i kojący głos chłonąłem każde
słowo ,każdą
informację, a potem cichutko, że by Cię nie obudzić, kiedy wreszcie
zasypiałaś…marzyłem. Wyobrażałem sobie te wszystkie cudowne
miejsca i Ciebie
,jak wyglądasz…
Patrzyłem na swoje dziwne nóżki i rączki u których nie wiem czemu
było po
dziesięć palców i zastanawiałem się czy jestem do Ciebie podobny.
Chyba nie –
myślałem – bo Ty pewnie jesteś piękna, a ja taki dziwny..
pomarszczony…no i
po co mi te dziesięć palców?
A potem się wszystko jednego dnia zmieniło.
Płakałaś głośno głaszcząc brzuch i już nie było opowieści. „To nie
może być
prawda” -mówiłaś godzinami. Słuchałem teraz jak płaczesz, krzyczysz,
prosisz i
błagasz.. A ja nie wiedziałem o co i dlaczego?
Chciałem Cię bardzo pocieszyć więc wywracałem fikołki, żebyś
poczuła, że ja tu
jestem i Cię kocham. Ale wtedy ty płakałaś jeszcze bardziej.
A potem nadszedł tez straszny dzień. Zobaczyłem, że ktoś świeci mi
po oczach,
straszne światło wpadło w głąb Ciebie. I nagłe wszystko zrobiło się
czarne. A
mnie coś wyciągnęło. I zrobiło się cicho. Ktoś trzymał mnie na
rękach, ale to
nie byłaś Ty. A potem usnąłem i kiedy otworzyłem oczy, wszystko
wokoło mnie
zalewał błękit we wszystkich odcieniach. Byłem ten sam, mały
pomarszczony, z
dziesięcioma palcami u rąk. Ale Ciebie nigdzie nie było.
Obok mnie siedział mały rudy chłopczyk. Witaj – powiedział i
uśmiechnął się do
mnie.
Gdzie moja mama? – zapytałem. On wtedy opowiedział mi wszystko. Że
nie każde
dziecko trafia do swoich rodziców. Że to nie ma związku z tym jak
bardzo mnie
chcieli i kochali, że teraz tu jest moje miejsce, pośród innych
małych Aniołków.
Że będzie mi teraz Ciebie Mamo, brakowało, ale musimy oboje nauczyć
się żyć
bez siebie. I musiałem nauczyć się tak żyć. Nie, nie było mi łatwo.
Płakałem
tak jak Ty. I cierpiałem tak jak Ty.
Ale jest mi tu naprawdę dobrze. Mam tu wielu przyjaciół, wiele
zabawy i
radości. Ale nie szalejemy całymi dniami na łące, mamo. Pomagamy
starszym
ludziom przeprowadzić ich na spotkanie tu w niebie. Znajdujemy ich
rodziny,
mężów, dzieci, żeby mogli się spotkać tu w niebie. Możesz być ze
mnie dumna,
mamo. Jestem grzecznym Aniołkiem, naprawdę. No…czasami tylko
robimy sobie
psikusy i troszkę rozrabiamy..
Wiesz kiedy się tu znalazłem jeden Aniołek ,mój Przyjaciel
wytłumaczył mi że
nie mogę się skontaktować z Tobą osobiście. Czasem tylko wolno mi
pojawić się
w Twoich snach …nic więcej.
Ostatnio jednak zacząłem się robić przeźroczysty. I skrzydełka mi
nie działają
tak jak kiedyś. Mój Przyjaciel popatrzył na mnie smutny i…zabrał
mnie na
ziemię. Usiedliśmy na białym krzyżu i nagle Cię zobaczyłem.
Wiedziałem że to
Ty. Poznałem Twój głos. Stałaś tam w deszczu i płakałaś. Powtarzałaś
ze bardzo
cierpisz…tęsknisz… Przyjaciel popatrzył na moje skrzydełka i
powiedział że
musimy coś z tym zrobić, bo nie możesz tak dalej cierpieć. Musisz
żyć, bo
wobec Ciebie jest jeszcze wiele planów. Bo są gdzieś dzieci którym
musisz
pomóc przejść przez życie i otoczyć je miłością tak wielką, jak tą
która
powoduje teraz Twój wielki ból. Więc piszę, mamo ten list. Pierwszy
i ostatni.
Musisz wziąć się w garść, uśmiechać ,żyć. Ja Cię bardzo mocno kocham
i wiem że
to z mojego powodu płaczesz ale tak nie można. Każda Twoja łza
powoduje, że
moje skrzydełka znikają. Kiedy Ty się poddasz, ja też zniknę. Tu na
górze
istnieję dzięki tobie i Twoim myślom o mnie. Ale tylko tym dobrym
myślom. Mamo
uśmiechaj się częściej. Każdy Twój uśmiech to dla mnie radosna
chwila. Dzięki
Tobie mogę jeszcze zrobić tyle dobrego.
Proszę, mamo, żyj dalej. Nie jesteś sama …pamiętaj o tym. Nie smuć
się bo
smutek powoduje, że znikam. Pamiętaj, że ja jestem cały czas przy
tobie.
Kocham Cię mamo…"
 
reklama
gosiulku mam na myśli to, że nie będę sama na siebie naciskać, że mam cel do tego i tego miesiąca zajść w kolejną ciążę a tak było. Myślałam o tym , że byłabym już w tym czy w tamtym miesiącu bo zapamiętałam tą datę z karty ciąży, ona nade mną wisiała, wciąż o tym myślałam. Teraz tak już nie będzie bo ta data minęła i wraz z nią kolejny etap mojej żałoby. Nie zapominam o tej ciąży i bólu z nią związanego ale godzę się na to by moja ciąża w spokoju odeszła, żeby mój Aniołek nie widział, że tylko się męczę i płaczę. To taka zgoda na jego odejście, kolejny etap po którym wiem, że już się nie urodzi, nie w tej ciąży. Pozwalam odejść i przestaję się dręczyć, zrobiłam co mogłam, akceptuję to, że nic nie mogę zrobić, że mogę tylko starać się o kolejne dzieciątko. Nie zapominam o ciąży i bólu, akceptuję tylko to, że dzieciątko odeszło a data porodu była datą graniczną po której poczułam się lepiej, po której rozumiem, że muszę iść dalej choć mój Aniołek zawsze będzie ze mną.
Na dniach rodzi kuzynka, która zaszła ok 2 tygodnie po mnie. Czasem się zastanawiam dlaczego moje dzieciątko nie mogło żyć tak jak jej żyje, postaram się sama dla siebie nie patrzeć na nie pod tym kątem, na szczęście mieszkają daleko. Mimo wszystko patrząc na to dziecko będę widziała własne, mimo tego, że to co się stało to niczyja wina. Dlatego zakończyłam ten etap żałoby, przede mną kolejny, muszę mieć siłę by iść do przodu.

Plenitude kochana jak czytam co piszesz widzę siebie i przeglądam się w Twoich słowach. Ja czuję to samo - mój skarb powinien się urodzić 02 marca ale się nie urodził - w pewnym sensie pogodziłam się z tym co było i tak jak piszesz nie chcę tego roztrząsać bo już się nie da cofnąć czasu. Ale 07.03 przyszedł na świat siostrzeniec mojego męża (też 2 tyg różnicy w ciąży) i wiele kosztowało mnie pojechanie do niego po urodzinach, popatrzenie na niego i zachwycanie się.... To samo na chrzcinach - było nawet OK ale na ręce nie odważyłam się Go wziąć. I też się cieszę że na stałe mieszkają za granicą, bo tak mi lżej. Trzymaj się kochana - nie smutamy już -walczymy o kolejne ciąże no bo przecież nie ma siły - musi się w końcu udać!!!:-)
 
Do góry