witam,
Czy mogę do Was dołączyć? Ja zaraz zwariuje chyba

Tydzień temu dokładnie we wtorek dowiedziałam się, że ciąża jest za mała jak na swój wiek i prawdopodobnie płód obumarł i trzeba będzie doprowadzić do poronienia. Lekarz kazał zrobić bete w środe i w pt. Tak zrobiłam,niestety beta malała. W pon pojechałam do szpitala,diagnoza się potwierdziła. Dali czopek na wywołanie porodu(żeby się szyjkla skróciła) ból nieziemski,krwi mnóstwo.W życiu tyle krwi na raz nie widziałam. Dzidzia wypadła mi do wc,to był koszmar

Dalej mam ten widok przed oczami;(Koszmar jakiś. Wczoraj zrobili mi łyżeczkowanie,ból minął,krwanienie się zmniejszyło. Było mi psychicznie lepiej,bo mąż był cały czas przy mnie, lekarz mój ciągle przychodził, pytał, specjalnie przyszedł z innego odziału, żeby mi wykonać zabieg. Jakoś się podbudowałam,marzyłam, żeby jak najszybciej wyjść do domu,do córki. Jakoś się trzymałam. Ale dzisiaj wszystko wraca. W szpitalu jakoś się trzymałam, albo się skupiałam na bólu fizycznym,który był okropny,albo na stresie przed zabiegiem,na rozmowach z M. Ale teraz w domu jest okropnie, wszystko przypomina mi nasze plany:jak zrobiłam test ciążowy,naszą radość,radość córki, że będzie miałam rodzeństwo,nasze marzenia,odliczania

Nie daje sobie rady z bólem. Chciałam dziecko pochować,ale wszystko poleciało do wc

Niewiem jak mam dalej żyć

Moje dziecko urodziłoby się w lutym
