reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ciąża Po Poronieniu

Emka, buziaki rowniez dla Ciebie!!! Wiem, ze to trudne, ale tak to juz jest, ze nie my decydujemy o zyciu i smierci i jedyne co nam zostaje to z pokora niesc wlasny krzyz. Kochana mam nadzieje, ze znajdziesz w koncu swoje swiatelko :))

Majra, cale szczescie, ze wszystko w porzadku, teraz tylko troche regeneracji i mozna znow sie starac :)

Kwiatuszek mysle, ze powinnas sobie wybrac jakas pore dnia, najlepiej po posilku.

Kobietka, zawsze warto wierzyc.
 
reklama
„Pewien człowiek dożył swych dni, ze spokojem odszedł na spotkanie z Bogiem. Spotkał Boga na piaszczystym brzegu morza. Spacerując, przed oczami człowieka przewinęło mu się całe jego życie a za spacerującymi pozostawały ślady stóp człowieka i Boga. Gdy już zobaczył wszystkie sceny swego życia obrócił się i zauważył, że na piasku czasem widać dwa ślady a czasem tylko jeden, i to w najtrudniejszych chwilach jego życia, gdy najbardziej cierpiał… Smutny zapytał Boga:
– Panie! Modliłem się do Ciebie abyś mnie nie opuszczał. Obiecywałeś, że jeżeli będę kroczył Twoimi ścieżkami zawsze będziesz przy mnie. A teraz widzę w najtrudniejszych chwilach mego życia tylko jeden ślad! Panie! Dlaczego opuszczałeś mnie gdy potrzebowałem Ciebie najbardziej?
– Zbyt ciebie kocham by cię opuścić. – odparł Bóg – Dziecko, w chwilach twego cierpienia, tam gdzie widzisz tylko jeden ślad, niosłem cię na rękach.

albo ja jestem taka nienormalna ale poryczałam sie jak dziecko...
 
mówią, że Bóg nie da nam dźwigać większego krzyża niźli jesteśmy w stanie unieść...

wiara to dar, pomaga ale też wymaga... osobiście dostałam wiele, ale też doświadczyłam nie mało... Bóg - myślę, że wie co robi, głęboko wierzę w to że jego decyzje mają sens, nawet jeśli dla nas niedostrzegalny, niezrozumiały...

Kochane - dużo łatwiej mi uśmiechać się i płakać tu z wami... dziękuję
dziękuję za blog o Laurze...
 
emka- wiem że trudno pokonać traumę poporonną, ale warto się przebadać pod kątem ewentualnych mięśniaków czy zrostów (te ostatnie mogą nie wyjść na usg) i sprawdzić czy tam się wszystko oczyściło dobrze. może łatwiej byłoby ci u jakiegoś sympatycznego gina

A propos Boga, który rzekomo zsyła krzyże tym których umiłował- to chyba najbardziej kochał nasze prababki, wychodziły za mąż jako nastolatki, w ciąży zbierały ziemniaki i żniwowały, chłop chlał i je bił, a potem poszedł na wojne bohater jeden i zostawił żonie umierającą z głodu gromadkę dzieci i partyzantów, którzy grabili i gwałcili. No rzeczywiście kobiety mogły się czuć naprawdę miłowane.
 
Wcale nie przesadzam, ale nasze czasy są zdecydowanie łaskawsze dla nas, i pod względem życia i opieki medycznej. moja prababka, którą dziadziuś regularnie lał, po urodzeniu dziecka sama sobie wode ze studni wyciągła żeby się umyć.
A ja głupia czasem narzekam, że mój m. nie domyślił się że trzeba odkurzyć mieszkanie:-p( nie zamierzam urazić waszych uczuć religijnych, ale czasem nie mogę oprzeć się wrażeniu że często to chrześcijanie byli barbarzyńcami- no dobra koniec już)
 
Lena, tak abrdzo mi przykro. Wiem, co znaczy urodzić martwego synka, sama też w 19 tc urodziłam.
Jestem z tobacałym sercem kochana.

aniolkowa.mama - dasz rade, ból napewno będzie, moze nei tyle fizyczny co psychicznie będzie cięzko, dla dasz radę.
 
majra poprzednim wpisem poprawiłaś mi humor:) Ogólnie kiedyś było jakoś inaczej...chodzi mi o siłę kobiet...i wiem,że też zdarzały się poronienia,niedonoszone ciąże,chore dzieci...ale ciekawi mnie czy było to aż na taką skalę jak w naszych czasach...może i było,ale się o tym nie mówiło wszędzie,nie pokazywano,nie ogłaszano itd Moja mam ma nas troje,pierwsze dziecko urodziła w wieku 20 lat,póxniej co dwa lata kolejne...raczej pomocy ze strony ojca nie miała,sama zajmowała się nami,domem,ojciec zarabiał i kasą i wycieczkami reperował swój wizerunek...a moja mama sama zimą w ciąży nosiła wiadra z węglem na 4 piętro (mieszkaliśmy wtedy w starej kamienicy). Nie chuchała na siebie,nie miała udogodnień w opiece nad nami (pranie pieluch,gotowanie itd),duży wysiłek fizyczny,ogólnie lekko nie było...a wszystkie ciąże zdrowe,donoszone...
A nasze pokolenie w trakcie ciąży ma wszystko-konkretne badania,nowoczesne aparatury,leki ,wiedzę,jakoś bardziej jesteśmy tym stanem uwrażliwione,dbamy bardziej o siebie,interesujemy tym co nam może zaszkodzić,czego unikać,nasi faceci też już są bardziej uświadomieni,że z ciążą trzeba ostrożnie i mamy w nich wsparcie...a mimo wszystko zdarza się tyle nieszczęść,poronienia,obumarcia,przedwczesne porody...
 
sama ratuję się takimi tłumaczeniami, próbuję uciekać przed załamaniem czy utratą radości życia, bo wiem że jest 100 mln ludzi którzy borykają się z większymi problemami, to moja psychoterapia, chętnie się podzielę
 
reklama
trafiłam 20.03 z uplawami zielonymi z krwią...bez bólu... zbadali mnie stwierdzili że szyjka zamkieta i że wszystko jest dobrze ale że ja troche sie jeszcze martwiłam to wzieli detektor żeby posluchać serduszka i było slychac jeszcze się pani ginekolog śmiała że maleństwo sie rusza i nie może zlapać ale jest napewno wszystko do dobrze... wróciłam do domu... 25.03 zaczełam troche krawić znowu do szpitala i znowu zbadali i że wszystko jest dobrze ale zostałam na noc w szpitalu na opserwacje znowu nic sie nie dzieje do domu...27.03 okropne skurcze w nocy i krew szybko szpital ale juz mieli podejrzenia zrobili usg i usłyszałam że moja ciąża zatrzymała się na 14 tyg w rozwoju a teraz nie żyje :(:(:(:(:(:(:(... na drugi dzien dostałam tabletke i po 5 godz urodziłam synka :(:(:( nie miałam odwagi żeby zobaczyć. Moja siostra widzilała zrobila zdjęcia powiedziała że jak bede gotowa to mi pokaże... teraz mysle że jestem mojemu aniołkowi to winna że zobaczyć...Nie rozumiem co aż tak robiłam żle że Ten na górze zabrał mi mojego synka...mam tyle w sobie żalu... kiedy poroniłam pierwszą ciąże to mówli że za drugim razem bedzie lepiej bedzie dobrze i donosze uwierzyłam...ale znowu się nie udalo... jak teraz żyć??? płacze ale to nie daje ukojenia mam problemy ze snem...mialam wziąć moje dziecko w ramiona 12.08 :(:(:(:(:(:(:(:(
 
Do góry