Pewnie ze kazdy ma prawo do wlasnych przekonan i absolutnie daleka jestem od jakiegokolwiek "nawracania" Cie tu. No jesli chodzi o wiare w Boga i postrzeganie instytucji Kosciola to ja tez mam pewien problem bo koscialy coraz czesciej kojarza mi sie z CPN-ami - przychodzisz, placisz, dostajesz usluge, ktora przeciez w zalozeniu jest posluga. Czyli komus cos sie popieprzylo i myli powolanie z dobra fucha. Ano, mialam kilka scietek z ksiezmi, ktore skutecznie zrazily mnie do "owczarni" - moze ja nie dosc pokorna owieczka, ale tez ksiadz-macador sprawdzajacy dziewczynie cycki jakos sie z duszpasterzem slabo kojarzy. Mniejsza o to - nie chodzilo mi o wiare w Kosciol, a wiare w Boga - wierze. Wierze rowniez w swietych ludzi - ludzi ktorzy istnieli, ktorzy swoim zyciem dawali najpiekniejsze swiadectwo swej wiary i czlowieczenstwa. Nie musieli byc doskonali bo przeciez byli ludzmi, ale wystarczy mi ze byli naprawde ludzmi, w jakis sposob stanowia dla mnie autorytet moralny.
Nie zrozumialas pewnie o co chodzi z Karolkiem - pisalam kiedys o tym, ale wtedy jeszcze Cie tu nie bylo. Otoz jak pewnie widac w moim podpisie, stracilismy 2 ciaze. Pisze "ciaze" bo za pierwszym razem umarlo nasze dziecko, za drugim razem ciaza byla bezzarodkowa. Mam 43 lata i swiadomosc ze moj czas w kwestii rodzenia dzieci jest bardzo ograniczony i coraz bardziej sie kurczy. Pragnienie dziecka jest w nas ogromne - w pewnym momencie zdominowalo ono zupelnie nasze zycie, stalo sie tematem numer 1 rozmow, dzialan i rozkladu zajec. Jednoczesnie koszmarnie sie balam, ze znow sie nie uda, ze dzieciatko umrze lub znow bedzie puste jajo, ze poronie... Wiesz - wiek, poziom hormonow ktorych tu nikt nie bada, dodatkowo system w UK, ktory ciaze w pierwszym trymestrze puszcza zupelnie samopas i "jak sie ma urodzic to sie urodzi", a jak plamisz to "wez paracetamol i sie poloz, jesli bedzie ci slabo z uplywu krwi to sie zglos". Dosc ze jak nam wyszly dwie krechy na tescie, zaczelam sie... Hmmm... Modlic? Trudno to nazwac modlitwa bo ja po prostu gadalam do bl. JPII. To czlowiek, ktory zawsze byl dla mnie wazny. No i tak w toku tego gadania prosilam Go o opieke nad tym malenstwem ktore zaczelo we mnie zyc, gdzies "po drodze" powiedzialam, ze jesli sie uda i malenstwo bedzie chlopcem, otrzyma imie Karol. Potem jeszcze wielokrotnie, kiedy dopadal mnie lek, zwracalam sie do Niego, powierzalam to malenstwo Jego opiece i to przynosilo mi spokoj. Mozesz sie smiac, ale to bylo jakbym juz nie musiala sie martwic bo ktos sie tym zajmuje... Na dzien dzisiejszy, wedle wszelkich danych, Karolek jest zdrowym, dobrze rosnacym dzieckiem. Nie, nie jestem dewotka z rozancem w rece na okraglo - blizej mi do motocykla niz do kosciola, czesciej klne niz sie modle. Tak naprawde nie modle sie wcale, jedynie czasem "rozmawiam"...