reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Boje się urodzenia chorego dziecka- obsesja

Kiedyś powiedziałam mężowi, ze może lepiej nie mieć dzieci, podałam wiele przykładów, akurat nie dotyczyły chorób. Był wściekły niestety. Choć denerwuje się rzadko. Oczywsicie nie wybuchl ani nie było kłótni ale był aż bordowy ze złości i żalu. Powiedział, ze znowu mam jakiś wymyślony problem. Ze każdy ma dzieci tylko jak zwykle nie MY. Ze on już nie może słuchać tego przezywania i miliona scenariuszy i ze kiedyś taka nie byłam. Dlatego zaczęłam udawać, czytac w ciszy, po nocy a w dzień udawać uśmiechniętą. Nie chce go stracić. Widzę czasem, ze ma mnie dość… Ale nigdy mi tego nie powie. Kiedyś slyszalam jego rozmowę z kolegą który pytał czemu nie mamy dzieci… Mówił, ze on to już by dawno mógł mieć i to cała gromadę ale, ze ja nie jestem gotowa a on nie będzie mnie naciskał i ze mu obiecałam, ze już niedługo… Teraz wykupił nam wycieczkę na wiosnę powiedział, ze wyszalejemy się, wypoczniemy i może jak wrócimy to odstawię tabletki? Przytaknelam…
 
reklama
A może znacie jakieś historie lub same takich doswiadczylyscie i mogłybyście się ze mną podzielić? Bo to co się czyta na zbiórkach i facebookowych grupach to jedno… czy naprawdę nie da się niektorych chorób kompletnie wykryć? Ok rozumiem, ze autyzm jest nieuchwytny ale tak jak np ten ciagle przywoływany przeze mnie zespół retta? To bardzo poważna choroba czy dziecko naprawdę nie ma podwyższonej przeziernosci? Czy w teście pappa nie wyjdzie podwyższone ryzyko? Nic a nic? Kurcze…:( Nie wiem na ile w tych historiach którymi się nakręcam jest prawdy a na ile to tylko takie pisanie tzn chodzi mi o to, ze nie wiem czy kobieta pisząca, ze ciaza książkowa nie była tylko na zwykłych usg, nie robiła usg genetycznego, echa, nipt, usg 4/5d czy neurosonografii? Zdziwiło mnie to gdy moja koleżanka która jest mocno świadomą osobą, tez pełna obaw, mówiła, ze ona robiła tylko usg, żadnych papp i nic dodatkowego i ze mało która jej koleżanka robiła coś ponad rutynowe usg. Bardzo mnie to zdziwiło… Co Wy o tym wszystkim myślicie? Wiem, ze jestem „nawiedzona”;)
To nie chodzi o to że jesteś ,,nawiedzona". Bardzo to jest niepokojące co piszesz,i nie że jest ,,z Tobą coś nie tak" tylko naprawdę zgłoś się do specjalisty. Nie udzwigniesz tego sama. Tracisz mnóstwo czasu,już straciłaś 4 lata. I tu nie chodzi tylko o macierzyństwo,ale przede wszystkim o Ciebie samą i Twoją relacje z mężem. Znajdź w sobie teraz taka pokorę że to nie na Twoje barki, odpuść i daj sobie pomóc. Zawsze istnieje ryzyko że urodzisz chore dziecko,nie masz nad tym kontroli,żadna z nas nie ma. Jedyna pewność da Ci tylko nie podejmowanie decyzji o macierzyństwie. I to idealne dzieciństwo ..żadne nie jest takie,zwłaszcza jeśli zmagasz się teraz z czymś takim...
 
Nie, nigdy nie byłam w psychiatry czy terapeuty :(

A jeśli kobieta umawia się prywatnie i chce zrobić te badania dla samej siebie to tez nie da sie? Znam wiele dziewczyn które te badania robiły bez wskazań, po prostu sie na nie zapisały, poszły, zapłaciły i tyle.
Mam nadzieje, ze sie nie obrazic , ze napisze tak wprost. To co robisz tu na forum pokazuje Twoje silne reakcje autodestrukcyjne, wchodzenie ciagle w te reakcje daje Ci zludne uczucie usmierzenia bolu czyli lęku. Troche tak jak to wyglada u osob uzaleznionych. Nie pomoze Ci to, ze ktos Ci napisze ze masz bardzo niskie prawdopodobienstwo urodzenia chorego dziecka albo, ze masz przed soba perspektywe zrobienia dziesieciu testow genetycznych jak juz bedziesz w ciazy. Udaj sie do dobrego psychoterapeuty, certyfikowanego, najlepiej kobiety, nie on-line tylko stacjonarnie aby przepracowac lęk. Terapeuta moze potem zalecic Tobie wizyte u psychiatry. Jesli jednak z gory zakladasz, ze terapia nie pomoze Tobie, to znaczy, ze nie jestes gotowa zmierzyc sie z lękiem i wprowadzic zmiany do swojego zycia. Masz calkowite prawo tak czuc. A zmiany na poziomie psychicznym nigdy nie sa latwe. Tak jak dziewczyny pisza moze zdecydujesz sie na zycie bez dziecka. Tylko to nie rozwiaze Twojego problemu z obsesyjnym lękiem.
 
Kiedyś powiedziałam mężowi, ze może lepiej nie mieć dzieci, podałam wiele przykładów, akurat nie dotyczyły chorób. Był wściekły niestety. Choć denerwuje się rzadko. Oczywsicie nie wybuchl ani nie było kłótni ale był aż bordowy ze złości i żalu. Powiedział, ze znowu mam jakiś wymyślony problem. Ze każdy ma dzieci tylko jak zwykle nie MY. Ze on już nie może słuchać tego przezywania i miliona scenariuszy i ze kiedyś taka nie byłam. Dlatego zaczęłam udawać, czytac w ciszy, po nocy a w dzień udawać uśmiechniętą. Nie chce go stracić. Widzę czasem, ze ma mnie dość… Ale nigdy mi tego nie powie. Kiedyś slyszalam jego rozmowę z kolegą który pytał czemu nie mamy dzieci… Mówił, ze on to już by dawno mógł mieć i to cała gromadę ale, ze ja nie jestem gotowa a on nie będzie mnie naciskał i ze mu obiecałam, ze już niedługo… Teraz wykupił nam wycieczkę na wiosnę powiedział, ze wyszalejemy się, wypoczniemy i może jak wrócimy to odstawię tabletki? Przytaknelam…
Słuchaj, pójdziesz na terapie i tez odnajdziesz tam SIEBIE. Swoje przekonania, a nie przekonania, które tworzy w tobie lek.
Będzie kurde najsilniejsza wersja samej siebie i nie stracisz swojego życia i życia gościa, którego kochasz. Będziesz w stanie mu powiedzieć „XYZ, kocham cię; ale ja, JA, nie chce mieć dzieci. Nie z leku, nie z pobudek ekonomicznych, nie dlatego ze cośtam. JA ICH NIE CHCE”.
I będziesz na tyle silna, ze będziesz w stanie sobie ułożyć życie w każdej z sytuacji :).
 
Kiedyś powiedziałam mężowi, ze może lepiej nie mieć dzieci, podałam wiele przykładów, akurat nie dotyczyły chorób. Był wściekły niestety. Choć denerwuje się rzadko. Oczywsicie nie wybuchl ani nie było kłótni ale był aż bordowy ze złości i żalu. Powiedział, ze znowu mam jakiś wymyślony problem. Ze każdy ma dzieci tylko jak zwykle nie MY. Ze on już nie może słuchać tego przezywania i miliona scenariuszy i ze kiedyś taka nie byłam. Dlatego zaczęłam udawać, czytac w ciszy, po nocy a w dzień udawać uśmiechniętą. Nie chce go stracić. Widzę czasem, ze ma mnie dość… Ale nigdy mi tego nie powie. Kiedyś slyszalam jego rozmowę z kolegą który pytał czemu nie mamy dzieci… Mówił, ze on to już by dawno mógł mieć i to cała gromadę ale, ze ja nie jestem gotowa a on nie będzie mnie naciskał i ze mu obiecałam, ze już niedługo… Teraz wykupił nam wycieczkę na wiosnę powiedział, ze wyszalejemy się, wypoczniemy i może jak wrócimy to odstawię tabletki? Przytaknelam…
Jeśli kochasz męża to go nie okłamuj, terapia to jedyne co możesz zrobić żeby nie zniszczyć swojego małżeństwa (z tego co piszesz, marzeniem męża jest posiadanie dzieci).
To oszustwo ukrywać Twój stan przed nim, on pewnie też Cie kocha I Ci pomoże ale potrzebna jest szczerość a nie udawanie..
Życie w kłamstwie prowadzi tylko w dół.
 
Ale wiecie, ja zawsze widziałam swoje życie z dzieckiem. Zawsze. A nawet z dwójka. Nawet dom wybudowaliśmy w którym są puste pokoje dla dzieci… :( Dzieci wzbudzają we mnie pozytywne emocje, zazdroszczę koleżankom w pracy jak mówią o żłobkach, o zabawach, o tym co ich dzieci nowego zrobiły, powiedzialy, a nawet o troskach, nieprzespanych nocach czy kolejnych infekcjach. Boje się tego nieszczęsnego upośledzenia intelektualnego, ze moje dziecko może nigdy nie powiedzieć do mnie mamo, ze może nie rozumieć nic… To musi być okrutny ból. Choroby układu ruchu i takie w których dziecko pozostaje w normie intelektualnej mnie tak nie przerażają. Poradzilibyśmy sobie. Boje się tych gdzie dziecko będzie nieświadome… Wiem, ze tego nie udźwignie a znowu prowdopodobienstwo urodzenia dziecka niepełnosprawnego intelektualnie nie jest jakieś ogromne ale tak się na tym zafiksowalam… uważam, ze jedynym uniknięciem ryzyka jest jego niepodejmowanie co wydaje się być chore, to tak jakbym nie wsiadała do samochodu bo mogę mieć wypadek. Czuje, ze oszaleje serio :(
 
Ale wiecie, ja zawsze widziałam swoje życie z dzieckiem. Zawsze. A nawet z dwójka. Nawet dom wybudowaliśmy w którym są puste pokoje dla dzieci… :( Dzieci wzbudzają we mnie pozytywne emocje, zazdroszczę koleżankom w pracy jak mówią o żłobkach, o zabawach, o tym co ich dzieci nowego zrobiły, powiedzialy, a nawet o troskach, nieprzespanych nocach czy kolejnych infekcjach. Boje się tego nieszczęsnego upośledzenia intelektualnego, ze moje dziecko może nigdy nie powiedzieć do mnie mamo, ze może nie rozumieć nic… To musi być okrutny ból. Choroby układu ruchu i takie w których dziecko pozostaje w normie intelektualnej mnie tak nie przerażają. Poradzilibyśmy sobie. Boje się tych gdzie dziecko będzie nieświadome… Wiem, ze tego nie udźwignie a znowu prowdopodobienstwo urodzenia dziecka niepełnosprawnego intelektualnie nie jest jakieś ogromne ale tak się na tym zafiksowalam… uważam, ze jedynym uniknięciem ryzyka jest jego niepodejmowanie co wydaje się być chore, to tak jakbym nie wsiadała do samochodu bo mogę mieć wypadek. Czuje, ze oszaleje serio :(
Autorko wciąż piszesz to samo, a pomocy nie przyjmujesz ani działania nie chcesz podjąć.
Aktualnie oszukujesz męża (co z tego że kiedyś dzieci chcialas mieć? Jeszcze gorzej, bo nie każdy musi je mieć, a on pewnie podjął decyzję o ślubie świadomie).
Porozmawiaj z mężem "Co jeśli urodzi nam sie niepełnosprawne dziecko, boje się. Nie udźwignę tego".
Choc to okrutne nie masz obowiązku zatrzymać takiego dziecka, sama mam koleżankę która adoptowala 2 niepełnosprawne dziewczynki i bardzo je kocha.
 
Ale wiecie, ja zawsze widziałam swoje życie z dzieckiem. Zawsze. A nawet z dwójka. Nawet dom wybudowaliśmy w którym są puste pokoje dla dzieci… :( Dzieci wzbudzają we mnie pozytywne emocje, zazdroszczę koleżankom w pracy jak mówią o żłobkach, o zabawach, o tym co ich dzieci nowego zrobiły, powiedzialy, a nawet o troskach, nieprzespanych nocach czy kolejnych infekcjach. Boje się tego nieszczęsnego upośledzenia intelektualnego, ze moje dziecko może nigdy nie powiedzieć do mnie mamo, ze może nie rozumieć nic… To musi być okrutny ból. Choroby układu ruchu i takie w których dziecko pozostaje w normie intelektualnej mnie tak nie przerażają. Poradzilibyśmy sobie. Boje się tych gdzie dziecko będzie nieświadome… Wiem, ze tego nie udźwignie a znowu prowdopodobienstwo urodzenia dziecka niepełnosprawnego intelektualnie nie jest jakieś ogromne ale tak się na tym zafiksowalam… uważam, ze jedynym uniknięciem ryzyka jest jego niepodejmowanie co wydaje się być chore, to tak jakbym nie wsiadała do samochodu bo mogę mieć wypadek. Czuje, ze oszaleje serio :(
Jak nie chcesz podejmować ryzyka to powiedz to mężowi, a nie przytakuj na odstawienie tabletek.
Zachowuj się jak dorosła osoba i jak partnerka. Wy macie być drużyną. Przestań się nakręcać, uspokój się, i przyznaj sama przed sobą co jesteś gotowa zrobić dla waszej rodziny, a czego nie. I przestań się użalać nad sobą, sama po sobie wiem jakie to niedobre. Da się to zrobić, tylko trzeba chcieć. Mówi ci to osoba z podobnym problemem i partnerem u boku.

A te reakcje męża o których piszesz, to jest właśnie to, co ci napisałam. Twój mąż jest obciążony rolą twojego terapeuty i pocieszyciela. Zrobiłaś swojemu mężowi dokładnie to samo, co ja mojemu. A nie taka powinna być jego rola, wy się macie wspierać wzajemnie i mieć wspólne życiowe cele.

Musisz poszukać profesjonalnej pomocy, inaczej nic z tego nie będzie. Zniszczyć można nawet najlepszy związek.
 
reklama
Po pierwsze uważam, że nie powinnaś mieć w tym momencie dzieci, bo najpierw potrzebujesz sama zadbać o siebie.
Po drugie to, ze do tej pory byłaś perfekcjonistką, przeszłaś traumy (bardzo możliwe, ze przyczyniły się do tego problemy Twojej siostry) i teraz stajesz przed taką decyzją o ciąży, o dziecku, której nie będziesz w stanie kontrolować to powoduje twoje lęki i obawy. Nie da się wszystkiego kontrolować, nie da się być perfekcyjnym na 100 % zawsze, medycyna to nie matematyka. Widzę, ze masz już plan na całą ciąże i wszystkie badania, które zrobisz, a nie było nawet możliwości, żeby ta ciąża się zaczęła. To nie jest normalne. To, że trwa to 4 lata też nie, potrzebujesz pomocy, pozwól sobie pomóc, idź do psychoterapeuty.
Po trzecie może to zabrzmi brutalnie, ale czego ty w sumie od nas oczekujesz? Ze napiszesz post na forum i jakieś randomowe osoby z internetu powiedzą Ci, że wszystko jest ok i wszystkie lęki odejdą, a psychoterapeuta nie da rady. Nawet nie próbowałaś porozmawiać z terapeutą, a już uważasz, że ci nie pomoże. To kto ma ci pomóc? Z mężem w ogóle o tym nie rozmawiasz, terapeuta się nie nadaje, sama tego nie ogarniasz... Jestem obecnie w trakcie psychoterapii, uważam, ze to była jedna z lepszych decyzji w moim życiu i tak samo uważa mój mąż. Co więcej, uważam, ze większość kobiet decydujących się na dziecko, powinna taką terapię przejść, żeby być lepszym rodzicem i lepiej rozumieć swoje dziecko. 90 % komentarzy w tym wątku to są komentarze, które mówią ,,idź na terapie", a ty nawet nie bierzesz tego pod uwagę. Zdejmij klapki z oczu, weź życie w swoje ręce, bo inaczej może się to skończyć źle. Musisz sama zadbać o siebie i nie chodzi o to, że napiszesz wątek na forum, bo tu nikt Ci nie pomoże, nikt nie ma takiego wykształcenia i doświadczenia. Musisz iść na terapię do osoby, która jako jedyna jest w stanie Tobie w tym momencie pomóc.
 
Do góry