Witajcie, długo mnie nie bylo, bo choroby nas dopadły
Jjka, sto lat dla Twoich Szkrabów!
U nas przyplatała się ostra infekcja, dzieciaki strasznie kaszlały, skończyło się na antybiotyku. My z męzem też chorzy, osłabieni, a leczyć się nie ma jak bo przy dzieciakach, w dodatku chorych i marudnych nie ma chwili odpoczynku. No i skończyło się tym, że złapałam gdzieś rotawirusa. Spacyfikował mnie do tego stopnia, że w weekend wzięło mnie pogotowie, bo z odwodnienia zaczynałam już tracić przytomność Dzieciaki szczęśliwie (odpukać) chyba dlatego, że wyssały ode mnie przeciwciała wyszły obronną ręką.
Niestety, nie wiem czy przez te choróbska, czy jakiś skok rozwojowy wszystko się u nas rozregulowało Pory karmienia diabli wzięli, spania w dzień prawie nie ma, w nocy nie lepiej. Dziś np syn zerwał nas z łóżek rykiem o 4, więc teraz mam wrażenie, że już jest późne popołudnie W dodatku rozsynchronizowały się we wszystkim, już nie daję rady Nie doszłam jeszcze dobrze do siebie, a tu ani chwili normalności. Ciągły wrzask, protesty przy zasypianiu, przy jedzeniu (to może po antybiotyku?), nieprzespane noce. Przez to wszystko pokarm już prawie straciłam. O świętach nawet jakoś nie myślę, bo nie mam siły. Jak dzieciaki nadal będą takie jak od kilku dni chyba nie dociągnę do Nowego Roku
Eh, to pomarudziłam, powiedzcie, że to minie, bo jestem bliska obłędu.
Jjka, sto lat dla Twoich Szkrabów!
U nas przyplatała się ostra infekcja, dzieciaki strasznie kaszlały, skończyło się na antybiotyku. My z męzem też chorzy, osłabieni, a leczyć się nie ma jak bo przy dzieciakach, w dodatku chorych i marudnych nie ma chwili odpoczynku. No i skończyło się tym, że złapałam gdzieś rotawirusa. Spacyfikował mnie do tego stopnia, że w weekend wzięło mnie pogotowie, bo z odwodnienia zaczynałam już tracić przytomność Dzieciaki szczęśliwie (odpukać) chyba dlatego, że wyssały ode mnie przeciwciała wyszły obronną ręką.
Niestety, nie wiem czy przez te choróbska, czy jakiś skok rozwojowy wszystko się u nas rozregulowało Pory karmienia diabli wzięli, spania w dzień prawie nie ma, w nocy nie lepiej. Dziś np syn zerwał nas z łóżek rykiem o 4, więc teraz mam wrażenie, że już jest późne popołudnie W dodatku rozsynchronizowały się we wszystkim, już nie daję rady Nie doszłam jeszcze dobrze do siebie, a tu ani chwili normalności. Ciągły wrzask, protesty przy zasypianiu, przy jedzeniu (to może po antybiotyku?), nieprzespane noce. Przez to wszystko pokarm już prawie straciłam. O świętach nawet jakoś nie myślę, bo nie mam siły. Jak dzieciaki nadal będą takie jak od kilku dni chyba nie dociągnę do Nowego Roku
Eh, to pomarudziłam, powiedzcie, że to minie, bo jestem bliska obłędu.