Alicja z Krainy Czarów
od teraz serca mam dwa..
- Dołączył(a)
- 19 Sierpień 2010
- Postów
- 7 188
to ja jeszcze coś od siebie:
Ja miałam zawsze postawę taką jak Natuś - małżeństwo jest święte. nawet mojemu mówiłam jak się zaręczyliśmy: "zastanów się dobrze bo po ślubie moi rodzice na gwarancji mnie nie przyjmą " . Uważałam że obojętnie co sie dzieje między małżonkami powinni ze sobą być, wspierać się i rozwiązywać wszystkie problemy sami. A jak sie pojawi dziecko i stają się rodziną to nic nie może ich rozdzielić. Chyba że pojawi się przemoc, nieważne czy psychiczna czy fizyczna - to jedynie był dla mnie powód żeby się rozstać. i to bez dawania drugiej szansy: jak raz uderzy, uderzy znowu. W nawracanie babskich bokserów nie wierzę. Pisze wszędzie w formie przeszłej bo zmieniło sie wszystko gdy zdrada dotknęła moją przyjaciółkę. On i ona trzy lata po ślubie, mały berbeć biegający między ich nogami. Wspaniała rodzinka. Pół roku po ślubie zaczął ją zdradzać..Odkryła to po roku. Rozpad się cały jej świat. on obiecywał że to już nigdy więcej, że był glupi, że chciał tylko zobaczyć jak to jest z kimś innym, że ją kocha..uwierzyła, przełknęła obelgę i wybaczyła. Zbierałam ją z podłogi - bo tam było jej poczucie godności. Po dwóch miesiącach nawet zaczęła się szczerze uśmiechać. Aż przez przypadek odebrała telefon nie do niej skierowany. I odkryła że nie powinna mu wierzyć. On już nie przepraszał tylko powiedział: "a czego ty sie spodziewałaś? chciałaś mieć rodzinę, masz. Jestem mężem, ojcem. Czego ty jeszcze chcesz?" trzasną drzwiami i poszedł w tango na dwa dni. Zadzwoniła po mnie. Jak ją zobaczyłam, tej rozpaczy nie da się opisać. małego zawiozłam do jej mamy i siedziałam z nią całą noc. Nic do niej nie docierało, po prostu płakała. Wtedy znienawidziłam tego sk****na i zmieniłam swój światopogląd. Najgorsze jest to że ona przestała wierzyć że zasługuje na coś lepszego że przecież tak można żyć: on będzie w domu, będzie wspaniałym ojcem, będą mieli utrzymanie. przecież można żyć bez miłości i zaufania. Totalna porażka. Z jednej strony ją rozumiałam: nie była w stanie utrzymać tylko siebie i małego, nie miała gdzie pójść, nie była dość silna by żyć bez niego. Wiecie co jest najgorsze? Oni nadal są razem. Ona nie pracuje, gotuje mu obiadki i pierze koszule przepełnione jej zapachem. On wraca z pracy, całuje małego w głowę i wychodzi do tamtej. Regularnie, bez żadnej krępacji. A ona udaje że jest szczęśliwa. I próbuje wszystkim na około pokazać że są szczęśliwą kochającą się rodziną..próbowałam wiele razy z nią o tym rozmawiać, podrzucać różne rozwiązania ale ona po prostu przestała wierzyć że zasługuje na coś więcej, uważa że tak jest jej dobrze, próbowała mnie przekonać że on ich przecież kocha..
nie wierzę w to, że zdradzający facet może być kochającym mężem i ojcem. Przepraszam, ale nie wierze. Może gdyby to był tylko jeden raz z inną, jeden błąd, do którego sam by się przyznał z poczucia winy..to byłoby jakiś sygnał ze coś da się jeszcze naprawić. Ale gdy żona odkrywa zdradę to znak że on wcale nie zamierzał tego zmieniać. Że chciał dalej trwać w tym świństwie. Tego nigdy bym nie wybaczyła i odeszła.
Ja miałam zawsze postawę taką jak Natuś - małżeństwo jest święte. nawet mojemu mówiłam jak się zaręczyliśmy: "zastanów się dobrze bo po ślubie moi rodzice na gwarancji mnie nie przyjmą " . Uważałam że obojętnie co sie dzieje między małżonkami powinni ze sobą być, wspierać się i rozwiązywać wszystkie problemy sami. A jak sie pojawi dziecko i stają się rodziną to nic nie może ich rozdzielić. Chyba że pojawi się przemoc, nieważne czy psychiczna czy fizyczna - to jedynie był dla mnie powód żeby się rozstać. i to bez dawania drugiej szansy: jak raz uderzy, uderzy znowu. W nawracanie babskich bokserów nie wierzę. Pisze wszędzie w formie przeszłej bo zmieniło sie wszystko gdy zdrada dotknęła moją przyjaciółkę. On i ona trzy lata po ślubie, mały berbeć biegający między ich nogami. Wspaniała rodzinka. Pół roku po ślubie zaczął ją zdradzać..Odkryła to po roku. Rozpad się cały jej świat. on obiecywał że to już nigdy więcej, że był glupi, że chciał tylko zobaczyć jak to jest z kimś innym, że ją kocha..uwierzyła, przełknęła obelgę i wybaczyła. Zbierałam ją z podłogi - bo tam było jej poczucie godności. Po dwóch miesiącach nawet zaczęła się szczerze uśmiechać. Aż przez przypadek odebrała telefon nie do niej skierowany. I odkryła że nie powinna mu wierzyć. On już nie przepraszał tylko powiedział: "a czego ty sie spodziewałaś? chciałaś mieć rodzinę, masz. Jestem mężem, ojcem. Czego ty jeszcze chcesz?" trzasną drzwiami i poszedł w tango na dwa dni. Zadzwoniła po mnie. Jak ją zobaczyłam, tej rozpaczy nie da się opisać. małego zawiozłam do jej mamy i siedziałam z nią całą noc. Nic do niej nie docierało, po prostu płakała. Wtedy znienawidziłam tego sk****na i zmieniłam swój światopogląd. Najgorsze jest to że ona przestała wierzyć że zasługuje na coś lepszego że przecież tak można żyć: on będzie w domu, będzie wspaniałym ojcem, będą mieli utrzymanie. przecież można żyć bez miłości i zaufania. Totalna porażka. Z jednej strony ją rozumiałam: nie była w stanie utrzymać tylko siebie i małego, nie miała gdzie pójść, nie była dość silna by żyć bez niego. Wiecie co jest najgorsze? Oni nadal są razem. Ona nie pracuje, gotuje mu obiadki i pierze koszule przepełnione jej zapachem. On wraca z pracy, całuje małego w głowę i wychodzi do tamtej. Regularnie, bez żadnej krępacji. A ona udaje że jest szczęśliwa. I próbuje wszystkim na około pokazać że są szczęśliwą kochającą się rodziną..próbowałam wiele razy z nią o tym rozmawiać, podrzucać różne rozwiązania ale ona po prostu przestała wierzyć że zasługuje na coś więcej, uważa że tak jest jej dobrze, próbowała mnie przekonać że on ich przecież kocha..
nie wierzę w to, że zdradzający facet może być kochającym mężem i ojcem. Przepraszam, ale nie wierze. Może gdyby to był tylko jeden raz z inną, jeden błąd, do którego sam by się przyznał z poczucia winy..to byłoby jakiś sygnał ze coś da się jeszcze naprawić. Ale gdy żona odkrywa zdradę to znak że on wcale nie zamierzał tego zmieniać. Że chciał dalej trwać w tym świństwie. Tego nigdy bym nie wybaczyła i odeszła.
Ostatnia edycja: