reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Ach te chłopyyyy!!!!!!

Dla mnie na jednej szali jest zdrada i uderzenie mnie. Jeżeli mnie zdradzi to nie ma o czym mówić, kop w dupe i tyle. Chciał pobzykać to niech bzyka dalej jeżeli rodzina się dla niego nie liczy, ale ja w trójkątach udziału nie biorę.
Jeżeli by mnie uderzył to samo bo dla mnie to brak szacunku i patologia, a ja w takiej nie chce żyć bo na to nie zasłużyłam. W jednym i drugim przypadku wierzę, że jeżeli zrobił to raz to to powtórzy dlatego drugiej szansy nie ma.

Rzutka podpisuję się pod tym obiema rękami.

Dawidowe ja też mam taką koleżankę i dziwię się, że wybaczyła. Żyją sobie dalej razem, tylko mu nie ufa. Jak można żyć z kimś nie wierząc mu? Dla mnie niewyobrażalne. Chyby bym dostała świra zastanawiając się czy w pracy czegoś nie nawywijał. W takiej sytuacji wolałabym żyć sama, jakoś sobie radzić niż się męczyć. Na pewno bym nie zapomniała.
 
reklama
hmmm, ciężko coś powiedzieć, ale i na pewno ciężko żyć z podejrzeniami, w ostateczności można żyć obok siebie, ale czy to jest rozwiązanie...

No wlasnie to mnie meczy bardzo...czy to ma sens, takie zycie obok siebie bez zaufania. I czy to jest dobrze dla dziecka.
Ja nie chce odchodzic, kocham go, jest na ogol dobrym mezem. Ale jak mi bedzie takie rzeczy wyczynial to nie wiem. Poza tym, ostatnio obiecalam mu, ze jak sie powtorzy to odejde...wczoraj mnie blagal, zebym nie odchodzila. Ale jak nie dotrzymam slowa, to jaka bedzie mial motywacje do poprawy...

W Polsce co prawda system działa trochę inaczej, ale domyślam się zależności. W Stanach są trochę inne prawa jeśli chodzi o rodziny, dzieci niż u nas. Czy rozpad rodziny też może powodować utratę pracy? Chyba trzeba mieć idealną rodzinę, aby robić to co ty robisz?

Może warto porozmawiać z mężem? Czasami rozmowa dużo daje a jej brak powoduje wiele niepotrzebnych niedopowiedzeń i domysłów. Przytulam cieplutko.

Rozmawialismy juz tyle, ze szok. I to bardzo szczerze. Chyba to silniejsze, albo juz sama nie wiem...
A jesli chodzi o prace, to nie, nie trzeba miec idealnej rodziny, malo kto tutaj ma. I rozpad rodziny tez nie jest powodem do utraty pracy. Tutaj nie chodzi o rozpad tylko o przyczyne tego rozpadu, ktora moglaby mi zaszkodzic.

Dla mnie na jednej szali jest zdrada i uderzenie mnie. Jeżeli mnie zdradzi to nie ma o czym mówić, kop w dupe i tyle. Chciał pobzykać to niech bzyka dalej jeżeli rodzina się dla niego nie liczy, ale ja w trójkątach udziału nie biorę.
Jeżeli by mnie uderzył to samo bo dla mnie to brak szacunku i patologia, a ja w takiej nie chce żyć bo na to nie zasłużyłam. W jednym i drugim przypadku wierzę, że jeżeli zrobił to raz to to powtórzy dlatego drugiej szansy nie ma.

Zgadzam sie, Rzutka. Mam z tym do czynienia na codzien (przemoc domowa) i to jest najgorsze zlo...bardzo trudne do wyplewienia. Na szczescie to tez nie o to u mnie chodzi. Gdyby mnie uderzyl, to tez bym sie nie zastanawiala. Zwlaszcza ze obecnosc dziecka podczas takiej przemocy tez kwalifikuje sie tutaj jako zaniedbanie i rodzina taka "laduje" u mnie....wiec tez zostajac narazalabym sie na utrate pracy.
Ehhh...a moze to ja juz przesadzam? Jestem zalamana.
 
Mój kiedyś smsował sobie z jakąś bździungwą. Do niczego nie doszło, nawet się nie spotkali, ale gdybym się nie dowiedziała to kto wie. Pisali, że może jakaś kolacja, że romantyczna itd. To była moja koleżanka.
Jak się dowiedziałam to spytałam czego mu konkretnie w związku brakuje a chętnie postaram się to zaspokoić. Kolacji ? Ok. Jedzenia za mało w lodówce ? Kolację mu zrobię, ale jak chce romantyzmu to niech mnie zaprosi do restauracji ;-)
Sam nie wiedział o co właściwie mu chodziło, laska brzydka jak noc, ale coś tam się działo. Trochę potajemnie, taki pieprzyk chyba. Przepraszał bardzo i oczywiście się pogodziliśmy bo do niczego nie doszło.
Z dziewczyną kontaktu nie mam, jak sie dowiedziała że wiem to mnie unikała i słusznie bo miała by ciepło. Ale jakby choć raz coś między nimi było to mogliby sobie życie ze sobą układać, ja znalazłabym lepszy model ;-)

Znam parę, która zdradza się wzajemnie, ale to ich kręci robią to za swoją zgodą. Taki mają sposób na podkręcanie emocji, ale to czuby są generalnie więc niech żyją jak chcą.
 
moja kolezanke mazzdradził a raczej zdadzał i to nie z jedna a kilkoa ostania nawet pare miesiecy. Wyszła ostanai zdrada na jaw i przyznał sie do wszystkiego i co zrobiła moja kolezanka została dla dobra dzieci i swojego. Sama nie darady ani psychicznie ani finansowo wychowac dwoje dzieci i utrzymac dom. Co zrobiła postanowiła zyc z nim tylko nie ufa. Brzydzi sie ale mimo to normalnie znim zyje i itd. Wytłumaczenie dlaczego tak robi a nie inaczej dałą konkretne i ja rozumiem tylko ze ja nie wiem czy bym tak umiała. Sadze ze bym sie zadreczyła.
A mi ostanio juz jest tak ciezko ze kazda rozmowa z mezem konczy sie kłotnia i rzuceniem słuchawki za to na drugi dzien rozmawiamy normalnie a na koniec kłótnia. Podów klótni błachy doległosc i tesknota. Mam nadzieje ze sie nie pokłoimy na amen.

Ja tez mam taka nadzieje, bo wyobrazam sobie jak Ci ciezko. I bardzo podziwiam sily. My nigdy nie bylismy rozdzieleni na tak dlugo a i tak mi sie przez dwa lata koszmary snily. Ze ja w Polsce wiele tygodni i nie moge sie z nim skontaktowac. Nie wiem gdzie jest i czy o mnie zapomnial, czy jestesmy jeszcze malzenstwem itp.... brrr.
Trzymaj sie! Dobrze, ze masz Laure.
 
No wlasnie to mnie meczy bardzo...czy to ma sens, takie zycie obok siebie bez zaufania. I czy to jest dobrze dla dziecka.
Ja nie chce odchodzic, kocham go, jest na ogol dobrym mezem. Ale jak mi bedzie takie rzeczy wyczynial to nie wiem. Poza tym, ostatnio obiecalam mu, ze jak sie powtorzy to odejde...wczoraj mnie blagal, zebym nie odchodzila. Ale jak nie dotrzymam slowa, to jaka bedzie mial motywacje do poprawy....

U mnie też niejednokrotnie bywały awantury, obiecywanie poprawy i... nic. Trochę się zmieniło dopiero jak pokazałam mojemu P. drzwi i powiedziałam, że ma się wynosić, jeśli tak ma wyglądać jego zachowanie. Trochę za późno to zrobiłam i efekty nie są 100%, ale nie jest najgorzej. Owszem nadal zdarza się, że nawywija, ale już sporadycznie. Potem sam się pyta czy ma się wyprowadzić. Nigdy nie zatrzymuję i mówię, że to jego wybór. Chce się zachowywać jak palant, to proszę bardzo, ale nie w moim domu i na pewno nie przy dzieciach (na tym punkcie jestem bardzo przewrażliwiona). Ja mu na pewno walizek pakowała nie będę, sam może to zrobić, albo kogoś przysłać po rzeczy.

Z tego co piszesz widać, że bardzo ci zależy na mężu. Daj sobie trochę czasu na ochłonięcie. Najgorzej jest podejmować decyzje, gdy człowiek jest wzburzony.
 
Dla mnie na jednej szali jest zdrada i uderzenie mnie. Jeżeli mnie zdradzi to nie ma o czym mówić, kop w dupe i tyle. Chciał pobzykać to niech bzyka dalej jeżeli rodzina się dla niego nie liczy, ale ja w trójkątach udziału nie biorę.
Jeżeli by mnie uderzył to samo bo dla mnie to brak szacunku i patologia, a ja w takiej nie chce żyć bo na to nie zasłużyłam. W jednym i drugim przypadku wierzę, że jeżeli zrobił to raz to to powtórzy dlatego drugiej szansy nie ma.
Myślę tak samo.
Elizabennett,cóż mogę ...tylko przytulić i życzyć siły:***.Może sie trochę domyślam,na czym polega problem,ale z oczywistych względów nie będę tu o tym pisać.Ale uważam,że taki dorosły facet powinien sobie zdawac sprawę,że juz nie jest sam,że ma rodzinę,która i od niego zależy...Czasem tak sobie myslę,że w kazdym z naszych mężczyzn tkwi taki Piotrus Pan,tylko różnie to sie objawia...
 
najważniejsze to właśnie to, by nie podejmować żadnych decyzji pochopnie i w nerwach.
dla mnie małżeństwo to świętość, ale ja się nie zarzekam, że nie wybaczyłabym tego, czy tamtego. "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" a tak poza tym to ja chyba z tych, co uważają, że zdrada to przede wszystkim problem tej osoby co zdradziła.
 
qrde, znowu zgadzam sie z natuśką!!!!!!!!!!! chociaż w sprawie podniesienia ręki z Rzutką. raz jeden spróbował i nie wyszło mu to na dobre.
eliza, ja domyślania sie nie lubie, więc zgadywać nie będę - za to napiszę, że duchowe wsparcie u nas masz!!!!!!!!!!! jak będzie ci cieżko i pomyslisz że nie masz nikogo bliskiego to przypomnij sobie o bb-mamuskach:D:D:D myslę, że jeśli któraś z nas potrzebowałaby pomocy to reszta na głowie by stanęła żeby pomóc cokolwiek!!! więc czuj się częścią tego "mechanizmu"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! przytulam:*:*:*

wiecie co? a ja się zaczynam martwić o mojego małża. no może nie "zaczynam", ale martwię sie coraz bardziej. on jest bardzo ambitny i chciałby gwiazdkę z nieba dla nas zdobyć, no i zamartwia się że obecna sytuacja daleka jest od tego jego ideału... nawet jego mama zwróciła dzisiaj uwagę na jego cienie pod oczami - a mi sie aż głupio zrobiło... nie wiem czemu, że niby nie dbam o niego bardziej czy cus... no ale jak? jest dorosły, na siłę go karmić nie będę bo widzę że jest w takich sytuacjach zły... wiem, że gdybym poszła do pracy (jakiejś, bo żadna na mnie w tej chwili nie czeka z otwartymi ramionami) to byłoby lżej, ale nie wiem czy dałabym radę zostawić dziecko. nie wyobrażam sobie tego, ze mogłabym przegapić jakiś ważny moment w jej życiu... ehhhhhhhhh, takie tam wynurzenia kury domowej, co?
 
reklama
Z tego co piszesz widać, że bardzo ci zależy na mężu. Daj sobie trochę czasu na ochłonięcie. Najgorzej jest podejmować decyzje, gdy człowiek jest wzburzony.

Myślę tak samo.
Elizabennett,cóż mogę ...tylko przytulić i życzyć siły:***.Może sie trochę domyślam,na czym polega problem,ale z oczywistych względów nie będę tu o tym pisać.Ale uważam,że taki dorosły facet powinien sobie zdawac sprawę,że juz nie jest sam,że ma rodzinę,która i od niego zależy...Czasem tak sobie myslę,że w kazdym z naszych mężczyzn tkwi taki Piotrus Pan,tylko różnie to sie objawia...

najważniejsze to właśnie to, by nie podejmować żadnych decyzji pochopnie i w nerwach.
dla mnie małżeństwo to świętość, ale ja się nie zarzekam, że nie wybaczyłabym tego, czy tamtego. "tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono" a tak poza tym to ja chyba z tych, co uważają, że zdrada to przede wszystkim problem tej osoby co zdradziła.

Dzieki Wam, dziewczyny. Ja wcale nie zdecydowalam jeszcze, ze odejde, kurde, nie mam nawet gdzie isc! Tak naprawde to patrze na niego i mam ochote mu powiedziec, ze nie chce go wcale zostawiac ale nie moge przezyc, jak mogl mi to zrobic ZNOWU. A taka mamy fajna rodzine. Adas akurat dzisiaj rozgadany, rozesmiany i pelen radosci. Plakac mi sie chce. Do tego jeszcze wlasnie sobie zdalam sprawe, ze dokladnie rok temu, dzien przed Walentynkami, dowiedzialam sie, ze jestem w ciazy.... piekna rocznica, ehh...
Natolin, ja tez powaznie traktuje moja przysiege malzenska. Nie mysle o rozwodzie. Ale jesli malzonek naraza mnie i dziecko, to nie mam obowiazku mu na to zezwalac. I nie mysle w kategoriach: zamienie se go na lepszy model. Jesli odchodze to zostaje sama. W ogole nie chce narazie o tym myslec. Chyba mi sie wlaczyl instynkt samozachowawczy, odpycham te mysli od siebie, zeby sie nie zadreczyc. Poprzednim razem kilka nocy nie spalam. Teraz jestem odpowiedzialna za Adasia.
I zgadzam sie tez z Toba na temat wybaczania - nie wiem co bylabym w stanie wybaczyc a co nie. Ale stracone zaufanie to inna sprawa...
Happybeti, sadzac z komentarza, to chyba sie dobrze domyslilas. Jesli tak, to rozumiesz dlaczego nie chce sie o tym rozpisywac. Dziekuje za cieple slowa.

qrde, znowu zgadzam sie z natuśką!!!!!!!!!!! chociaż w sprawie podniesienia ręki z Rzutką. raz jeden spróbował i nie wyszło mu to na dobre.
eliza, ja domyślania sie nie lubie, więc zgadywać nie będę - za to napiszę, że duchowe wsparcie u nas masz!!!!!!!!!!! jak będzie ci cieżko i pomyslisz że nie masz nikogo bliskiego to przypomnij sobie o bb-mamuskach:D:D:D myslę, że jeśli któraś z nas potrzebowałaby pomocy to reszta na głowie by stanęła żeby pomóc cokolwiek!!! więc czuj się częścią tego "mechanizmu"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! przytulam:*:*:*

wiecie co? a ja się zaczynam martwić o mojego małża. no może nie "zaczynam", ale martwię sie coraz bardziej. on jest bardzo ambitny i chciałby gwiazdkę z nieba dla nas zdobyć, no i zamartwia się że obecna sytuacja daleka jest od tego jego ideału... nawet jego mama zwróciła dzisiaj uwagę na jego cienie pod oczami - a mi sie aż głupio zrobiło... nie wiem czemu, że niby nie dbam o niego bardziej czy cus... no ale jak? jest dorosły, na siłę go karmić nie będę bo widzę że jest w takich sytuacjach zły... wiem, że gdybym poszła do pracy (jakiejś, bo żadna na mnie w tej chwili nie czeka z otwartymi ramionami) to byłoby lżej, ale nie wiem czy dałabym radę zostawić dziecko. nie wyobrażam sobie tego, ze mogłabym przegapić jakiś ważny moment w jej życiu... ehhhhhhhhh, takie tam wynurzenia kury domowej, co?

Dzieki, Ida! Faktycznie, zawsze mozna na Was liczyc. A jesli chodzi o meza, to mama zawsze bedzie sie bardziej martwic i doszukiwac zlych objawow. A przeciez Ty tez jestes potwornie zmeczona, domyslam sie z Twoich postow. Oboje macie prawo byc wyczerpani, w koncu Inka jest raczej "absorbujacym" dzieckiem, zwlaszcza jesli chodzi o zasypianie. Dlatego tez rozumiem Twoje depresyjne nastroje.
A w ogole to jak to praca na Ciebie nie czeka? Ja myslalam, ze na anglistow zawsze bedzie czekala :) Zreszta ja lubilam swoja prace, o wiele bardziej niz obecna. Tesknie za nauczaniem, najchetniej w liceum albo wyzej.
 
Do góry