Olu...to straszne i doskonale sobie zdaję sprawę z tego, co przeżywasz... Jak czytałam Twój post, od razu przypomniałam sobie moje pierwsze tygodnie i wyrok w 8. Dlatego domyślam się, w jakim teraz jesteś stanie. Tak musi być i sama musisz przez to przejść...żadne słowa tu nie pomogą. Trzymaj się kochana.
Teraz wiem, że II kreski to jeszcze nic pewnego. U mnie przez 2 mce trwała euforia. Potem spadłam do piekła. Dlatego postanowiłam sobie, że przez I trymestr nie będę się podniecać, a już nie daj Boże, chwalić wszystkim dookoła. Najbardziej bolało mnie odkręcanie tego i tłumaczenie każdemu... Olu, bądź silna. Wiem, że teraz to trudne, ale musisz...
Ja przeżywam obecnie swój dół i jestem bliska załamania psychicznego. Na dodatek pożarłam się z mężem i nie rozmawiamy od 2 dni, więc nawet nie mam się komu wypłakać.
A było tak pięknie - wszystko jak w podręczniku. Bóle, wrażliwe piersi, biały śluz, brak @. Wczoraj, w 26dc zrobiłam test. I znowu ta pieprzona I kreska! Dziś nie mam złudzeń. Brałam duphaston i pewnie dlatego jeszcze @ nie przychodzi. Dlatego też dziś postanowiłam go odstawić. Jutro jeszcze raz zrobię test, ale to już raczej bez sensu...
Czuję się wybrakowaną kobietą, która nie jest w stanie dać tego, co tylko kobieta dac może. Nie chce mi się niczego zaczynac od nowa - o kolejnym, 3 cyklu z Clo, nie chce mi się myśleć, bo mam odruch wymiotny. Chcę się zapaść pod ziemię, umrzeć...Dlaczego inni mają tak łatwo!!?? Jak mam się cieszyc ze szczęścia innych, jak u mnie tylko kłody pod nogi! Myślałam, że wreszcie poradziłam sobie z niechęcią do kobiet z brzuchami, a teraz widzę, że wszystko wróci i znów będę beczeć...