Chyba faktycznie żyję w innym świecie, bo to co opisujesz w głowie mi się nie mieści. Szef jest kombinatorem, ale nie on w tej historii zachowuje się do dupy, tylko osoba, która jest uczciwa i nie chce dymać innych płatników na lewym L4. I to ona jest zła, bo nie chce się dogadać, bo woli postępować zgodnie z prawem... Dziwny zatem jest Twój świat, skoro uważasz, że tak to powinno wyglądać.
To nie jest tak, że ja myślę że tak jest OK, że tak ma być
Ale tak niestety wygląda rzeczywistość.
Może są już miejsca gdzie jest inaczej.
Ale w malutkich miasteczkach gdzie jest jeden zakład zatrudniający wiecej jak 3 osoby i nie jest to sklep typu mydło-powidło, to robi się dosłownie wszystko żeby nie zaleźć szefowi za skórę, żeby swoje miejsce pracy utrzymać.
I współpracownikóm.
Na uboczach gdzie nie ma komunikacji poza busem szkolnym który jeździ 2x na dzień, w regionach gdzie posiadanie ubikacji z prawdziwego zdarzenia z bierzącą wodą to nadal luksus, w regionach gdzie bezrobocie jest wysokie - tak właśnie jest.
Bo jeśli masz region gdzie są różne zakłady pracy jeden obok drugiego , to pracodawca może i zaczyna działać w kierunku takim że chce pracownika / pracownicę przy sobie zatrzymać za wszelką cenę.
Bo znalezienie jakiegokolwiek dobrego pracownika to już powoli wyczyn.
Więc polepsza warunki pracy, by ten pracownik chciał u niego pracować i do niego przyjść i zostać.
Ale jeśli jest region, gdzie bezrobocie jest duże, to pracodawca sobie wybiera do woli bo wie, że na twoje miejsce od razu wskoczy ktoś inny, ktoś bardziej ugodowy, przy kim nie musi patrzeć na żadne prawa pracownika.
Taka jest właśnie rzeczywistość.
Brutalna.
W mojej miejscowości jest jeden zakład, gdzie wiem doskonale, że pracownica - jedna z księgowych ( od męża znajomego żona ) została wysłana przez szefa na płatny urlop.
Bo go było na to stać. Banalnie proste.
Zakład zatrudnia ponad 300 pracowników ( faceci ) . Szef tego zakładu ma w Polsce kilka takich firm i obraca transakcjami idącymi w miliony.
Jego stać na to, żeby jedną czy dwie pracownice wysłać na płatny urlop bo dla niego taki koszt to pestka z banana.
Ale wizja jest fajna. Idę do szefowej i mówię, że jestem w ciąży.
Kurcze, normalna rzecz, mam męża , kochamy się , logiczne że mogłam zajść.
- Och Pani Madziu to gratulacje
proszę usiąść porozmawiamy.
- Bo wie Pani, ja się czuję bardzo dobrze, nic mi nie jest. Póki co chciałabym normalnie pracować.
- Tak tak, ja rozumiem. Hmm tylko co ja mam Pani dać za pracę ? Żadnej siedzącej nie mamy. Wie Pani jak u nas jest, jeden dzień lekka fajna praca a potemprzez 3 kolejne dni czysty zapie.dol. Potem znowu1 dzień luźniejszych zamówień, potem gorzej, tydzień luzu, potem 2 bite tygodnie samej ciężkiej charówki na pelnych obrotach ... W tym wypadku musiałabym Panią po prostu wysłać na płatny urlop.
- Och nie, nie chciałabym tak, może jednak znajdzie się coś innego ?
- No ale co, Pani Madziu, dobrze Pani wie jaka u nas jest produkcja, do tego ten hałas i duże zapylenie. Nie nie, wypiszę wszystkie potrzebne dokumenty i po prostu idzie sobie Pani na urlopik
A po porodzie będzie macierzyński, rodzicielski , apotem sobie Pani zdecyduje czy Pani do nas wraca, czy weźmie sobie wychowawczy. Na spokojnie, proszę się cieszyć tymi chwilami. Nasz zakład będzie na Panią czekał z otwartymi ramionami, w dogodnym dla Pani momencie .
Kurcze jak pięknie
Nie no chyba teraz nie zasnę po tej wizji
Fantazja mnie poniosła na całego.
A w rzeczywistości :
- W ciąży??? To prosze iść po L4 i się tu nie pojawiać. Jak będzie Pani mogła to Pani wróci. Do widzenia.
No cóż... Do widzenia.
Dzisiaj wiem , że nie chcę tam wracać i chcę szukać innej pracy. Ale prawda jest taka, że żeby mieć swoje.przestrzegane prawa to musiałabym otworzyć swój własny zakład .