Uwaga, będzie smutnawo i przygnębiająco…:-(
Byliśmy z Natalią na trzeciej rehabilitacji. Wchodzimy jak zawsze oboje z mężem i Małą, a tu rehabilitantka mówi, że b. prosi, żeby jedno z nas poczekało na korytarzu, bo jej się „źle pracuje” gdy są dwie osoby
(tutaj zaznaczę, że absolutnie żadne z nas w żaden sposób nie ingerowało w to, jak ćwiczyła do tej pory z Natalią). Byliśmy tak zaskoczeni tą prośbą, że żadne z nas nie zareagowało i mąż wyszedł.
Potem ćwiczyła a w zasadzie usiłowała ćwiczyć z Natalią, bo Mała płakała okropnie cały czas :-((wszystkie kolki i szczepienia to pikuś w porównaniu z tym płaczem)po czym orzekła, że ona nie widzi żadnej poprawy i w takim razie musimy spotykać się częściej (a do tej pory spotykaliśmy się dwa razy w tyg, 70zł jedna wizyta). Próbowałam przycisnąć kobietę i jasno powiedziałam, że oczekuję konkretów, pytałam, jakie by były konsekwencje zaprzestania ćwiczeń, żeby wiedzieć, czy one mają na celu tylko ułatwić Natalii to podnoszenie się na rączkach czy też uniknięcie jakichś poważniejszych problemów, czy ona „sama do wszystkiego dojdzie, tylko później” czy nie, a baba na to, że tego nie da się przewidzieć, ale że ona ma np. 10-miesięczną dziewczynkę na rehabilitacji, która w ogóle nie siada… Więc nastraszyła mnie tylko a ja nadal nie mam konkretów. Boję się strasznie.:-(
Mąż wkurzony stwierdził, że na pewno do tej rehabilitantki już nie wróci, bo jak mogła wypraszać rodzica i być taka niekonkretna. Tutaj się z nim zgadzam. Nie wiem, co robić. Moja przyjaciółka, moja mama i moja siostra twierdzą zgodnie, żeby pójść do innego pediatry, żeby dokładnie obejrzał Małą i wg nich trzeba dać jeszcze dziecku czas. Natalia b. dużo się śmieje, gada do siebie, do nas i do zabawek jak najęta, ćwiczy obroty na boczki, bawi się włożoną do rączki grzechotką, zawija pieluszkę na głowę i wciska ją do buzi, próbuje już trzymać główkę będąc w pionie i na brzuchu leżąc na moich kolanach itd. Ale nie potrafi np. sama chwycić zabawki i nie wyciąga rączek po pokazywane grzechotki, nie obraca się z brzuszka na plecy ani odwrotnie i przede wszystkim w pozycji na brzuszku
w ogóle nie potrafi się podeprzeć na rączkach. Macie jakieś swoje doświadczenie, znajomych itd. – co sądzicie, czy to poważne opóźnienia czy ma jeszcze czas? Neurolog stwierdził, że jest wszystko w porządku i polecił tą rehabilitantkę, żeby pokazała ćwiczenia do domu, a ona chce się spotykać częściej niż trzy razy w tyg i nie podaje żadnych konkretów. Mąż twierdzi, że baba „leci na kasę”. Nie wiem, co robić. Martwię się. Poradźcie.
Jeszcze dopiszę. Może ma znaczenie to, że urodziła się malutka (2700g), że b. długo leżała w jednej pozycji w brzuchu (położenie miednicowe) i że to było cc „na zimno” bez żadnych skurczy w 39 tyg ( może w naturalny sposób rodziła by się dopiero w 42 tyg).