Hej dziewczyny. Znów zniknęła na długo. Przepraszam. W domu miałam dużo roboty, potem mąż zaczął urlop. Pojechaliśmy do tego Szczecina i po nim złapałam lekkiego doła,a potem pojechaliśmy na wieś do teściowej i siostry męża (ma 17 lat), która miała mi pomóc przy opiece nad pierwszym dzieckiem, ale niestety, tak jak myślałam i mówiłam mężowi, ona się w tej opiece nie sprawdziła, a jeszcze się mojemu mężowi oberwalo, że ona wczoraj obiadu przed pracą nie zjadła. Gorzej jak z moją córką, która ma rok i 9 miesięcy.
U mnie spadły płytki krwi. Mam teraz 151 tys. Jeszcze w normie, ale boję się co to będzie przy porodzie. W Szczecinie okazało się, że nie mam wskazań do cesarki, ale moga chcieć mi ją zrobić ze względu na odległość miejsca zamieszkania (dziwne to dla mnie), czyli nadal nie wiem jaki poród mnie czeka. Jadę tam 20 sierpnia i może już mnie poloza na oddziale. Szczerze to chciałabym się już rozpakować przed wrzesniem.
Zdolowana jestem za to swoim sercem. Nie chciałam o tym tu pisać, dlatego się nie odzywalam. Poród to małe piwo przy tym co mnie może czeka tuż po porodzie, a może nie aż tak blisko. Mówiono mi w szpitalu jak miałam wszczepienie ICD, że po porodzie będą chcieli mi zrobić zabieg ablacji. W ten poniedziałek serce oglądała mi lekarz, która specjalizuje się w tej wadzie i bierze kobiety w ciąży. Powiedziała mi, że ablacja może tu nic nie dać i może mnie czekać operacja serca, głównie naprawa zastawki mitralnej. Poczytałam jak wygląda taka operacja i jestem przerażona. Chciałabym mieć zdrowe serce, a najbardziej boję się, że ta wada pokaże się u moich coreczek. Masakra