Dziewczyny jak tam po majówce? Odnośnie wątku o wieku to ja skonczyłam w tym roku 35 lat a mąz 37- to nasze pierwsze dziecko. Jesteśmy 6 lat po ślubie. Na poczatku nie myśleliśmy o dzieciach po 2 latach zaczeliśmy myślec zrobiłam sobie badania taki pakiet dla przyszłych matek na toksoplazmozę, rozyczkę i cytomegalie i wyszło że byłam w trakcie cytomegali- więc lekarze zakazali mi zachodzenia w ciaze conajmniej przez rok- aż spadną miana. Potem wybadali mi torbiela na jajniku- chcieli mnie kroić- jeden magik chciał mi wycinać jajnik ale przeczekałam i torbiel wielkości kurzego jajka sam znikneła po kilku miesiącach. ze względu na tego torbiela kazali mi zrobić drożnosć jajowodów ale wyszło ok. O dzidzię staraliśmy się tak na serio z poltora roku. Myślałam już że od stycznia trzeba będzie ruszyć do jakieś kliniki niepłodności ale w grudniu zaskoczyło naturalnie I tak oto rośnie junior - prawdopodobnie Maksymilian bo debaty nad imieniem trwają.
Co do teściowych moja kompletnie sie nie wtrąca wcale aż dziwne, bo moja mama chciałaby mieć kontrolę nad wszystkim. My mieszkamy oddzielnie w domku jednorodzinnym - odremontowaliśmy totalnie domek po babci. Powiem wam że na początku mieszkaliśmy na górze u moich rodziców i trudno nam było podjąć decyzje o wyprowadzce. - bo było nam wygodnie. Ale szkoda było patrzeć jak obcy ludzie stopniowo pogarszają stan domku po babci- jeszcze parę lat i nie było by czego remontować. Właściwie tak jakbyśmy wybudowali nowy- bo zmienialiśmy w nim wszystko łącznie z podnoszeniem dachu. Mimo że mieszkam w mieście czujemy sie jak na wsi bo mamy spory ogrodek koło domu, własne warzywka, owoce,kwiaty. Mamy kocura- który gościnnie przebywał w zimie w salonie przy kominku, a po teście ciażowym przeprowadziliśmy go do garażuW tym roku staram sie nie udzielać na ogrodzie wszystko spadło na męża .
Co do teściowych moja kompletnie sie nie wtrąca wcale aż dziwne, bo moja mama chciałaby mieć kontrolę nad wszystkim. My mieszkamy oddzielnie w domku jednorodzinnym - odremontowaliśmy totalnie domek po babci. Powiem wam że na początku mieszkaliśmy na górze u moich rodziców i trudno nam było podjąć decyzje o wyprowadzce. - bo było nam wygodnie. Ale szkoda było patrzeć jak obcy ludzie stopniowo pogarszają stan domku po babci- jeszcze parę lat i nie było by czego remontować. Właściwie tak jakbyśmy wybudowali nowy- bo zmienialiśmy w nim wszystko łącznie z podnoszeniem dachu. Mimo że mieszkam w mieście czujemy sie jak na wsi bo mamy spory ogrodek koło domu, własne warzywka, owoce,kwiaty. Mamy kocura- który gościnnie przebywał w zimie w salonie przy kominku, a po teście ciażowym przeprowadziliśmy go do garażuW tym roku staram sie nie udzielać na ogrodzie wszystko spadło na męża .