U mnie też się zaczął cyrk z jedzeniem, od trzech dni młody nie chce jeść łyżeczką a wcześniej to tylko z łyżeczki chciał, nie chce kaszek, obiadu, z mlekiem też słabo. Nie wygląda na chorego, ale apetyt spadł mu o połowę, najważniejsze jednak to nie zmuszać. Ostatnio przeczytałam że zmuszanie dziecka do jedzenia jest formą przemocy. Więc jak zaciska usta to mu nie wmuszam, choć trochę mnie to wyprowadza z równowagi. Acha - jabłko i większość deserków je chętnie, tak więc na razie niech je to co chce, myślę że do matury mu przejdzie
Poza tym ja akurat nie uważam że babcia to zawsze babcia... mojej mamie w życiu bym Huberta nie zostawiła, za nerwowa i za krzykliwa jest, nie chciałabym aby zryła mu psychikę tak jak mi. Poza tym pali papierosy, więc odpada.
Teściowa z kolei jest osobą z obsesją jedzenia, tuczenia dzieci, karmienia ich słodyczami, jak dziecko nie ma dwóch podbródków to według niej jest zaniedbane. Na pewno zmuszałaby Huberta do jedzenia, nie zastosowałaby się do moich zasad (zero cukru do 1 roku życia), utuczyłaby mi dziecko, widzę jak opiekuje się innymi wnukami i tylko sadza je przed telewizorem i karmi całą dobę. Poza tym nie lubimy się więc nasze codzienne kontakty mogłoby się skończyć kolejną awanturą i to przy dziecku, a na to nie mam ochoty.
Tak więc ja już wolę opiekunkę choć u mnie skończy się na osiedlowym, prywatnym żłobku. Na codziennych spacerach od dłuższego czasu ich obserwuję, byłam też z niezapowiedzianą wizytą i wszystko było ok, widać było indywidualne podejście do każdego dziecka, uwzględniały alergie, trzymały się zaleceń rodziców, dzieci dużo wychodzą na ogród. Tak więc to będzie chyba to. Na razie jeszcze odwlekam w czasie...
Co do wiosny, to u nas niektórzy mieli wczoraj w ogródkach ulepione bałwany, ale dziś już wyszło słońce więc może się roztopią, a kysz!
Edit: ktoś pytał o rozrywki dla dziecka, no więc u mnie nie ma mowy o chodzikach, skoczkach i innych tego typu akcesoriach, dziecko powinno jak najwięcej czasu spędzać na podłodze lub innej płaskiej powierzchni żeby ćwiczyło pełzanie, raczkowanie itd. Bujaczek też już schowaliśmy, bo mały nie chce w nim siedzieć, jest już za ruchliwy na to.
U mnie jest tak, że młody ma matę do zabawy w łazience (jak się kąpię to tam się bawi), matę w swoim pokoju, matę w sypialni, a w salonie ma duży kojec. Żeby ciągle nie trzeba było wszystkiego przenosić, to na każdej macie są inne zabawki i w zależności od tego gdzie jestem, to tam syn leży i się bawi. Więc ma cztery maty do zabawy i to jest jego jedyna rozrywka póki co. Też się szybko nudzi ale czasem się udaje że wytrzyma nawet pół godziny w jednym miejscu, potem trochę go ponoszę i znowu kładę. Raz dziennie z nim poćwiczę, czytam mu bajki (tuwim lub brzechwa bo są śmieszne i rymowane), powygłupiam się z nim na łóżku, uczę go delikatnie głaskać nasze pieski (na razie ich szarpie i próbuje ugryźć). I na tym zlatuje nam cały dzień...
Pozdrawiam :*