A mój gin twierdzi, że umiarkowane bóle brzucha , przypominające okresowe są normalne we wczesnej ciąży. Wszczepienie zarodka, rozszerzanie się macicy a potem więzadeł może boleć. I u mnie się to sprawdziło. W pierwszej ciąży brzuch mnie poważnie bolał, ale wszystko było ok, teraz mam takie jakby skurcze , od czasu do czasu coś " strzyknie" i wiem , że to też jest normalne.
A plamienia są niepokojące i z nimi trzeba natychmiast do gina. Ale...kobitki, po przytulankach z mężem może wystąpić plamienie. Nie twierdzę, że nie nalezy tego sprawdzić, ale tak się zdarza i nie w tym powodu do niepokoju. Więc może o to chodzi?;-)
A u mnie senność się włączyła...Na szczęście moje dziecko samo się przestawiło, wstaje o 8 , bryka godzinkę i idzię w kimę na 2-3 godzinki,a mamusia oczywiście również. Ja demon porządku niemal przyklejam się do podłogi, ale na razie to olewam...Skoro chce mi się spać, a mam możliwości to tak robię. Generalnie działam na zwolnionych obrotach, wszystko zajmuje mi więcej czasu, zanim zbiorę się w kupę do działania to mija spoooro czasu. Ale w porównianiu z pierwszą ciążą ta jest luksusowa więc nie narzekam , a dopasowuje się do tego czego wymaga ode mnie mój organizm.
Zrobiliśmy z mężem kosztorys. Poza tapczanikiem dla Hani, fotelikiem samochodowym dla Hani i detalami ( kosmetyki, pieluchy, chusteczki etc) nic nie potrzebujemy jeśli będzie dziewczynka. Jeśli chłopiec to cześć ubrań dostaniemy a część trzeba będzie kupić, ale to nie jest wielki problem i wydatek bo ja uwielbiam grzebać w lumpeksach i na allegro.
Haszi, pieluchy ekologiczne fascynują mnie od dawna i ślinię się na nie strasznie. Jednak wydaje mi się, że 20 sztuk to minimum na początek ( 10 pieluch , 20-25 wkładów) a to spory kurde koszt. Ostatecznie i tak wychodzi korzystnie tylko jest jeden detal który mnie przeraża: jeśli ja skompletuję całą kolekcję pieluch, a junior z jakiegoś powodu ich nie zaakceptuje to będę nieźle w plecy. Dlatego wykombinowałam sobie tak , przez pierwszy miesiąc klasyczne pieluchy jednorazowe( niekoniecznie pampersy) a potem z becikowego kolekcja eko-pieluch.
Myślę też , że pierwszy miesiąc jest taki najbardziej masakryczny i wtedy warto iść na łatwiznę, a jednak łatwiej jest zmienić pieluchę i ją wywalić, niż wstawiać pranie po nocy. Po miesiącu będę już z grubsza wiedziała jak wygląda organizacja nowego życia rodzinnego i czy dam radę prać te pieluchy- choc wydaje mi się , że tak , bo i tak pralka teraz chodzi raz dziennie, to przy dwójce już mi to różnicy nie będzie robiło.
A co do pampersów samych w sobie. Poza tymi zupełnie najmniejszymi- które były rzeczywiście świetne, bo wchłaniały i kupkę- dla mnie marka pampers przereklamowana. Tych większych aloesowych nie mogłam tolerować bo mi śmierdziały. Huggisy dla nas były wygodniejsze a i Hani obrazki z Kusiem Puchatkiem bardziej się podobały. a od roku stosuję pieluchy dyskontówki: Dada, BabyDream z Rossmana, Lidl.... Najbardziej lubie BabyDream bo są mięciutkie, nie przemakają i są tanie. Dady są wg. mniej nieco mniej chłonne ale też są ok. I teraz mamy paczkę pieluch za 24 złote na tydzień.
Kolejne odkrycie dla mnie to było mleko z Rossmana. Skład identyczny jak bebiko, Hani smakuje, przyrosty wagi nawet lepsze, żadnych kłopotów z kupką a cena... cóż 14 złotych za 700 gram , a nie 300
Schodzi nam 12 opakowań na mc, przy czym Hania jest głównie mlekożerna. Spora oszczędność.
Obiadków nie kupuje- sama gotuję, bo za kawałek cięlęcinki na zupkę płacę 5 złotych a mam z 5 porcji, które mrożę
Deserki robię sama, sezon owocowy to u mnie prawdziwa przetwórnia weków. Ale zimą nie kupuję nawet jabłek dla młodej tylko wyciągam ze spiżarni.
Trochę mnie do tego zmusiły alergie Hani, które przechodziliśmy. Wtedy Hania nie mogła jeść żadnych konserwantów no i co za tym idzie słoiczkowych posiłków( bo mimo przeświadczenia mam jest tam troszkę konserwantów). Zresztą skład posiłków w słoiczku był czasem dla mnie wielką zagadką bo w pomidorowej było mleko i sok z winogron- oba nietolerowane przez Hanię.
Więc robiłam wszystko sama, a dzisiaj mi ten nawyk został i nieźle na tym ekonomicznie wychodzimy.
soki Hania też pije domowe i kompoty. Czyli w zasadzie nas jako tako dziecko majątku nie kosztuje- mleko, pieluchy i szczepienia. Biorąc pod uwagę, że jak się urodzi junior to Hania będzie już odpieluszkowana( przynajmniej tak zakłada plan;-)) i będzie jadła więcej normalnego jedzenia a mniej mleka to koszty się wyrównają.
Ale zanim to wszystko policzyliśmy to byliśmy też nieco przerażenie-no bo jak my sobie u diaska poradzimy z 2 dzieci z jednej pensji? A teraz okazuje się, że poradzimy. A zresztą... mamy inne wyjście?
A tatara wsuwam, aż mi się uszy trzesą, ale jako nastolatka przeszłam toksoplazmozę, więc jestem odporna na zawsze. I jeszcze mi się przyponiało, co mówił mój gin , ze przez jakieś 4-6 tyg. dziecko jest naturalnie chronione przed negatywnymi czynnikami : alkoholem , fajami, czy chemią. Potem ta naturalna bariera zanika, dziecko chłonie jak gąbka wszystko z nas przez łożysko, ale na szczęście te pierwsze tygodnie jest chronione. Dla mnie to było strasznie ważne jak byłam w ciąży z Hanią, bo nie wiedząc , że mieszka już we mnie od 2 tygodni człowiek ostro imprezowałam w Andrzejki i strasznie się bałam na ile to zaszkodzi dziecku...Na szczęście natura jest mądra