Hej
wpadłam na chwilke, bo maly troche drzemie. Po tym powrocie ze szpitala to jakos zorganizowac sie nie moge. Ale mam nadzieje, ze to nie potrwa za długo.
Musze pochwalic mojego Skarbusia, bo w szpitalu sprawował sie na medal: ładnie spał, jadł nie najgorzej jak na jego mozliwosci i był bardzo grzeczny. Personel szpitala go polubił bo na ich widok to buzia mu sie sama smiała. Ogolnie to choroby nie było po nim widac tylko ten wstretny kaszel.
Opieka nie najgorsza z wyjatkiem jednej zmiany pielegniarek. Jak wchodziła przed 6 robic zastrzyki to jak do obory dosłownie, drzwi na osciez, swiatło najwieksze, i cały oddział pobudzony. Gorzej z łazienkami dla mam i dzieciaczkow, syf i malaria. Z reszta wszystko trzeba było miec swoje. Wiec wiecej tobołow mielismy niz na wakacje bysmy sie wybierali. Woda okropna, ze po jednym dniu to kamien w czajniku mi sie zrobił, wiec nawet czajnik z filtrem musiałam miec. Jedzenie do bani, ale nie poszłam tam sie obzerac wiec to olałam. Odwiedzin brak bo duzo dzieciakow chorych. Musielismy sie z mezem zamieniac, a wtedy wpadałam na godzinke do domu zeby wziasc prysznic i sie ogarnac z grubsza.
Ale dzieciaczkow to było mnostwo. W ten dzien co zostalismy przyjeci na oddział to 10 dzieciakow było przyjetych. I Antos to w sumie starszak był, bo prawie same malenstwa, urodzone pod koniec grudnia i na poczatku stycznia, wiec 2-3 tygodniowe.
Smiałysmy sie z innymi mamusiami na oddziale, ze jeszcze za ten luksus musimy płacic.
Tak naprawde to chce o tym zapomniec i wiecej tam nie wracac.
Chyba jakis wirus sobie u nas krazy bo teraz choruja dzieciaki siostry. Ola ma zap. płuc, a Wiktorek oskrzeli. Dzisiaj w nocy to na pogotowie z nim pojechali, bo dostał takiego ataku kaszlu, ze mysleli ze sie udusi.
Beniaminka, Tosia, kasias, beti dziekuje za wczorajsze zyczenia urodzinowe. Ciesze sie ze juz w domku bylismy, bo myslałam, ze w szpitalu jeszcze nas zatrzymaja. Ale na szczescie wrocilismy juz
postaram sie troszke Was nadrobic, ale bedzie ciezko.
Hausfrau doczytałam tylko, ze u Was problemy z jedzeniem. Wiec u Nas to samo. Wczoraj np. mały pociumkał w nocy po 1, i o 6 cyca, wiec ile zjadł nie wiem. O 9 z ledwoscia 80 zjadł. Potem dopiero o 14.30, ale az 170. Przerwa troche długa była bo zasnał po 12 i szkoda było mi go budzic. O 18 ledwo 60 mu wcisnełam, i dopiero po 20 180 wypił. Wiem, ze lepiej by było gdyby jadł czesciej ale po mniej, tylko, ze on nie chce. Zaciska dziasła na smoczku i za nic nie wypije, skubaniec mały
wpadłam na chwilke, bo maly troche drzemie. Po tym powrocie ze szpitala to jakos zorganizowac sie nie moge. Ale mam nadzieje, ze to nie potrwa za długo.
Musze pochwalic mojego Skarbusia, bo w szpitalu sprawował sie na medal: ładnie spał, jadł nie najgorzej jak na jego mozliwosci i był bardzo grzeczny. Personel szpitala go polubił bo na ich widok to buzia mu sie sama smiała. Ogolnie to choroby nie było po nim widac tylko ten wstretny kaszel.
Opieka nie najgorsza z wyjatkiem jednej zmiany pielegniarek. Jak wchodziła przed 6 robic zastrzyki to jak do obory dosłownie, drzwi na osciez, swiatło najwieksze, i cały oddział pobudzony. Gorzej z łazienkami dla mam i dzieciaczkow, syf i malaria. Z reszta wszystko trzeba było miec swoje. Wiec wiecej tobołow mielismy niz na wakacje bysmy sie wybierali. Woda okropna, ze po jednym dniu to kamien w czajniku mi sie zrobił, wiec nawet czajnik z filtrem musiałam miec. Jedzenie do bani, ale nie poszłam tam sie obzerac wiec to olałam. Odwiedzin brak bo duzo dzieciakow chorych. Musielismy sie z mezem zamieniac, a wtedy wpadałam na godzinke do domu zeby wziasc prysznic i sie ogarnac z grubsza.
Ale dzieciaczkow to było mnostwo. W ten dzien co zostalismy przyjeci na oddział to 10 dzieciakow było przyjetych. I Antos to w sumie starszak był, bo prawie same malenstwa, urodzone pod koniec grudnia i na poczatku stycznia, wiec 2-3 tygodniowe.
Smiałysmy sie z innymi mamusiami na oddziale, ze jeszcze za ten luksus musimy płacic.
Tak naprawde to chce o tym zapomniec i wiecej tam nie wracac.
Chyba jakis wirus sobie u nas krazy bo teraz choruja dzieciaki siostry. Ola ma zap. płuc, a Wiktorek oskrzeli. Dzisiaj w nocy to na pogotowie z nim pojechali, bo dostał takiego ataku kaszlu, ze mysleli ze sie udusi.
Beniaminka, Tosia, kasias, beti dziekuje za wczorajsze zyczenia urodzinowe. Ciesze sie ze juz w domku bylismy, bo myslałam, ze w szpitalu jeszcze nas zatrzymaja. Ale na szczescie wrocilismy juz
postaram sie troszke Was nadrobic, ale bedzie ciezko.
Hausfrau doczytałam tylko, ze u Was problemy z jedzeniem. Wiec u Nas to samo. Wczoraj np. mały pociumkał w nocy po 1, i o 6 cyca, wiec ile zjadł nie wiem. O 9 z ledwoscia 80 zjadł. Potem dopiero o 14.30, ale az 170. Przerwa troche długa była bo zasnał po 12 i szkoda było mi go budzic. O 18 ledwo 60 mu wcisnełam, i dopiero po 20 180 wypił. Wiem, ze lepiej by było gdyby jadł czesciej ale po mniej, tylko, ze on nie chce. Zaciska dziasła na smoczku i za nic nie wypije, skubaniec mały