skrzat910
żyje dla nowego życia
Cześć!
Ale mnie wczoraj Mąż zjeżył. Przyjechał po 17 do domu i pijąc kawusie pyta mnie sie "kochanie upiekłaś już ciasta na wigilie?" Ja mu na to że nie bo Mała cały dzień chciała sie bawić a jak zeszłam jej z oczu na dłużej to płakała. Na to on że jak to przecież tak być być nie może że ja cały dzień z dzieckiem siedze. No jak sie wkurwiłam to myślałam że go jak szczele to z podłogi nie wstanie. Potem wręczyłam mu dziecko i poszłam piec to przylazł za mną do kuchni i zaczął sie pytać a czemu w tej blaszce pieczesz a nie w tamtej itp. No to ja mu żeby sie od*******ił ode mnie bo za chwile wywale wszystko przez balkon i świąt nie będzie. Podkulił ogon i poszedł. Mówie wam myślałam że go zabije za te jego mądrości. Cały dzień go nie ma a ja mam samiuśka wszystkie jego smakołyki zrobić. Faceci to jednak zaginione ogniwo ewolucji.
Ale mnie wczoraj Mąż zjeżył. Przyjechał po 17 do domu i pijąc kawusie pyta mnie sie "kochanie upiekłaś już ciasta na wigilie?" Ja mu na to że nie bo Mała cały dzień chciała sie bawić a jak zeszłam jej z oczu na dłużej to płakała. Na to on że jak to przecież tak być być nie może że ja cały dzień z dzieckiem siedze. No jak sie wkurwiłam to myślałam że go jak szczele to z podłogi nie wstanie. Potem wręczyłam mu dziecko i poszłam piec to przylazł za mną do kuchni i zaczął sie pytać a czemu w tej blaszce pieczesz a nie w tamtej itp. No to ja mu żeby sie od*******ił ode mnie bo za chwile wywale wszystko przez balkon i świąt nie będzie. Podkulił ogon i poszedł. Mówie wam myślałam że go zabije za te jego mądrości. Cały dzień go nie ma a ja mam samiuśka wszystkie jego smakołyki zrobić. Faceci to jednak zaginione ogniwo ewolucji.