Skrzacik rodziła naturalnie ale mała sie zaklinowała i robili CC....
A więc co nieco naskrobię....otóż trochę poleżałam w szpitalu....ale to dobrze dla Michałka....mógł jeszcze ale moja macica sie buntowała...
Leżałam najpierw u mnie w miejscowości w szpitalu i niestety nie dawali radę by powstrzymać skurcze...i po paru dniach padła decyzja,że jade do ZG karetką i wieżli mnie na sygnale a ja ryczałam jak bóbr....bo to był 32t....Zawieżli mnie od razu na porodówkę i od razu masa kroplówek n powstrzymanie i udało się na 3tyg....bo tydzień przed urodzeniem Michałka znowu pojawiły się skurcze do tego cukry zaczęły szaleć jak nie ponad 180 to nagle było 60....przez tydzień chodziłam ze skurczami krzyżowymi....Ctg miałam 4razy dziennie...Ale w nocy z 11/12 przyszła do mnie p. doktor i zobaczyła ,że jestem oblana potem,położyła mnie pod CTG i znowu skurcze na poziomie 50-70stopni i to co chwile....krótka decyzja porodówka-próbujemy siłami natury ale bez wspomagaczy...miałam 1,5cm.rozwarcia i zanikła szyjka,leżałam pod CTG ok. 7h....nie spałam nic ,przyszedł ordynator i zadecydował CC,bo rozwarcie miałam na 2,5cm i tak 12 sierpnia o 8.25 przyszedł na świat mój syneczek...ryczałam jak bóbr ze szczęścia....Ale żeby nie wszystko było super najpierw p.dr.3razy podchodziła by mi dać znieczulenie...a potem zaczęłam tracić przytomność...okazało się ,że cukry mi spadły na 23%-szok....ale nie wpadłam w śpiączkę bo od razu dostałam glukoze....synka widziałam i buziaki dałam jak jeszcze mnie operowali....
Po ok.pół godzinki miałam synka koło siebie....
Sama CC jest ułatwieniem porodu,ale za to jak puszcza znieczulenie to już nie jest wesoło...,ale da sie przeżyć....dłuższa jest rehabilitacja,bo jednak to operacja na ok.20cm....Najgorzej to pierwszy krok po ok.12h....ale ja dałam radę dopiero za drugim podejściem i od tamtej pory jestem na chodzie,z bólem ale który da się radę znieść....
Mój mały synek jest spokojnym dzieckiem-naprawdę....płacze tylko jak mu przebieram pampersa lub zmieniam ciuszki....Dziś będzie pierwsza kąpiel...
Wszystko da się przeżyć...mojego synka zaliczyli do wcześniaka....bo w/g daty okresu był to 36tc....do tego ma małą wadę:spodziectwo żołędne...czeka go mała operacja,ale to nic grożnego....I to by tyle było w skrócie.....