reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wizyty u lekarza, USG

LORI ja mam szanse urodzenia dziecka chorego 1:133 więc spore, ale wierze że będzie dobrze... u ciebie pewnie tez będzie ok.
 
reklama
Magdzia, ja miałam bakterie w moczu prawie cała poprzednią ciążę, raz miałam furagin, a prawie na stałe żurawit i urosept.

Ja mam odebrać wyniki za tydzień - szczerze mówiąc trochę się boję co oni w ogóle tam badają bo mi pobrali krew i nie byli szczególnie komunikatywni, ale chyba Pappa.
 
Lori- a Ty pisałaś kiedyś, że już raz robiłaś z mężem badania krwi pod kątem wad genetycznych płodu, niepotrzebnie dałaś odciągnąc drugi raz, to tylko statystyka, kupa stresu a teraz Cię będą na amnio ciągnąc.tamte badania miałaś dobre- więc bedzie dobrze. Glowa do góry
 
Cześć dziewczyny,
ja dopiero teraz zaglądam bo po pracy padłam na ryj i spałam. Masakryczny był ten tydzień.

wszystkim bardzo dziękuje za miłe słowa. Ja staram sie tym nie martwić bo wynik wcale nie wyszedł zły, poczytałam wczoraj na necie że na amnio kieruja dopiero poniżej 290 a ja mialam 800 wiec to wcale nie jest tak źle. USG wyszło dobrze co jeszcze poprawia mój wynik. Wiem że USG robił mi profesjonalista bo to najlepsze miejsce na Śląsku pod tym kątem. Jakby coś było źle to by to na pewno widzieli.

bonusowa - ja poroniłam 4 razy w tym na na koniec 13 tygodnia bliźnięta jednojajowe. Z automatu mam skierowanie na wszystkie badania genetyczne państwowo do jednostki specjalizującej się w genetyce.

katjoshka - to są dwa róźne badania krwi. Tamto które miałam po ostatnim poronieniu to badali moje i męża DNA. Wtedy pobierają krew, kilka tygodni komórki rosną i dopiero z tego mogą uzyskać DNA. Moje i męża DNA wyszło dobrze. Nikt z nas nie jest nosicielem wady genetycznej dziedzicznej. Co z kolei powinno również poprawiać mój wynik.
Pobieranie krwi które jest przy usg prenatalnym to podwójny test PAPA. Generalnie chodzi o to że szacuje się jakieś prawdopodobieństwo np jak wychodzi 1000 tzn że jedna kobieta na 1000 z podobnym układem krwi do twojego może mieć chore dziecko. Teraz wyobraź sobie że masz kostke na której jest 1000 scianek i jedna jest czarna. Wyrzuć teraz tą czarną. Szansa minimalna.

fillil - apropo przeziorności to wczoraj czytałam jak wychodziło USG w przypadku faktycznie chorych dzieci. Okazywało się że na pierwszy rzut oka od razu było widać, że jest źle. Przeziorność 4,5 odwrócne przepływy alfa, coś nie tak z nogą. Bo to wszystko idzie bardzo często w parze. Znalazłam kilka takich przypadków.
 
GOSHEEK luteina chybapowinna miec duży wpływ,bo to wkońcu progesteron, no i dostałam ją pod kontem podwyższenia poziomu u siebie... To że będe długo brałato mi już zapowiedział,żedo 20tyg...No ale myślałam że zmniejszymy dawkeale chyba nie ma szans, a mnie już język piecze od tego badziewia

WAŻKA ja z młodym jak anemie załapałam jakoś w połowie, tak po ciąży jeszcze brałam żelazo, i młody też, dlatego teraz martwię się...

Właśnie, niski hematokryt to o też o anemii świadczy?

LORI będzie dobrze, przecież żadne badania nie dają 100% pewności ani w jedną ani w drugą strone... Napewno będzie oki


Pozostałym gratyluje udanych wizyt
 
Jadzka - 100 % pewność dają badania inwazyjne no ale o tym to nawet nie chce myśleć.
Dla czego nie przerzucisz się na luteine dopochwową, albo niech Ci przepisze duphaston.
 
love - wiesz to nie jest tak łatwo myśleć cały czas pozytywnie jak się tyle przeszło. Dopóki człowiek nie doświadczy na własnej skórze to nie zrozumie.
Ja pamiętam bardzo dobrze pierwszą ciążę. Ani przez chwile nie przeszło mi przez myśl coś złego. Wiedziałam że poronienia się zdarzają, no ale mnie to nie spotka. Każde usg mnie cieszyło i nigdy się go nie bałam. Pamiętam jak bylam na badaniu w 9 tyg i babka mówi no tutaj wszystko dobrze, serce ładnie bije, ciąża powinna się utrzymać. Pomyślałam wtedy "phi no przecież nie mogło być inaczej". Ja wręcz bylam trochę oburzona jej słowami. Cała ciąża do samego końca byla bez problemowa. Nie miałam nawet anemii.
Po kilku latach postanowilismy postarać się o rodzeństwo. Wiedzialam że z zajeściem w ciąże nie powinnam mieć problemów no i faktycznie udało sie od razu za pierwszym razem. Nie minelo może 1,5 tygodnia radosci i nagle @. Kontrola u lekarza. Wszystko sie samo wyczyściło. Ciąża biochemiczna. pomyslalam sobie że zdarza sie i sie tym nie przejelam. Od razu sie staralismy i znowu od razu sie udało. Powtórka z rozrywki. Radość ok 1,5 -2 tygodnie i znowu @ wróciła. Na pamiętke miałam tylko pozytywne testy. Kolejna próba. Dotrwałam do usg. Pomyślałam sobie że teraz to juz musi być dobrze i byłam pewna że teraz sie uda bo zarodek sie dobrze zagnieździł wiec sie rozwija. Pęcherzyk książkowy okraglutki. Serce szybko biło. Ciałko żółte duże. W 9 tygodniu dowiedziałam sie ze to bliźniaki. Szok i radości. Wizyty co 2 tyodnie dla bezpieczeństwa żeby obserwować bo jednojajowe, jednokosmówkowe. Wspólne "łożysko". Wszystko dobrze, wyniki badań idealne. Cały pierwszy trymestr nic sie kompletnie nie działo. Nie miałam bóli, nie miałam plamień. Książkowo.
Przełom 13/14 tygodnia byłam w przedszkolu na dniu wspólnym z rodzicami. Troche musialam sie tam pogimnastykować. Po wszystkim zdziwiło mnie że w brzuchu nic mnie nawet nie zakuło. Coś mnie tkneło i postanowiłam wybrać sie na szybki usg do przychodni. Lekarz badał badał, troche to trwało, ale myslalam że to dla tego bo sprawdza dwoje dzieci a nie jedno wiec wiecej czasu potrzebuje. Nagle słysze" przyro mi bardzo, ale mam bardzo złe wiadomości. Tutaj juz nie ma akcji serca. Prosze sie zgłosić do szpitala". Dostałam wtedy cios w plecy. Szok i niedowierzanie, no jak to? przeciez najgorszy etap juz za mna. Wszystko było dobrze. Dzieci miały mocna prace serca,widzialam jak robia fikołki, jak się do siebie przytulają. No to co się stało?
Zaryczana doszłamd do domu i odrazu telefon do mojego lekarza że musi to zaraz sprawdzić. Może to tylko pomyłka. Niestety mój lekarz również to potwierdził. Powiedział że musiało się to stać dzień wcześniej, albo max 2 dni. Równocześnie bo objga zatrzymało się w tym samym dniu. Do tego momentu rozwijały się prawidłowo.
Nastepnego dnia musiałam zglosić sie do szpitala. Spędziłam w nim tydzień na wywoływaniu porodu bo mój organizm kompletnie nie przyjmował do wiadomosci że to juz koniec. Szyjka nawet nie chciała drgnąć bo kosmicznych dawkach tabletek poronnych. Co z tego że w pokoju byłam z "rakowcami" skoro codzienno na korytarzu była jedna kolejka do badania tych chorych i tych w ciąży? ciagle musialam słuchać narzekań "cieżarnych" jak im źle. Mi też było źle tylko juz nie mialam o kogo walczyć. Po tygodniu wreszcie byłam po wszystkim, ale to nie koniec horroru. Dzieci jeszcze trzeba odebrac z prosektorium i pochować. Najgorszy dzień w moim życiu.
Po pół roku kolejna próba. Zaszłam w ciąże od razu. Myślałam sobie że limit nieszczęść to juz mi się wyczerpał. Wszystko dobrze, pęcherzyk ładny, serce 170 uderzeń na minute. Musi być dobrze. Wtedy się nie udało bo na 80 % był to zespół podkradania. Ciśnienie poszlo nierówno i jedno dziecko dostało za mało a drugie za dużo.
Teraz jest jedno dziecko i się uda.
W 9 tygodniu usłyszałam te same słowa tylko tym razem juz od mojego lekarza" przykro mi, ale nie ma akcji serca, prosze sie zgłosić do szpitala". Lekarz poradził jechac od razu bo właśnie jest ordynator. Teraz chciałam zabieg, drugi raz wywoływania nie zniose. Do szpitala pojechalam bez niczego, prosto z ulicy prosząc żeby juz to skończyli. Zabieg miałam godzine później. Rano wyszłam do domu. Znowu się nie udało.
Tym razem zrobiłam mase badań, właścznie z genetyka żeby nie przechodzić tego kolejny raz.
Teraz same wiecie jak jest. Od samego początku pod górke. Jak nie pęcherzyk, to wielki krwiak, to zły test PAPA i tak w koło macieja. Może paradoksalnie ta ciąża prawie spisana na straty będzie tą udaną. Narazie doszłam najdalej.

love
powiedz mi czy ty bys po tym wszystkim sie nie martwiła? mysla tylko pozytywnie? ... musiałabym byc chora psychicznie gdybym sie nie martwiła. Tak to juz niestety ludzka głowa jest skonstruowana.

u nas na wątku widać i to bardzo kto przechodzi ta droge pierwszy raz i nawet mu czarne mysli pzrez głowe ani razu nei przeszły, kto nie miał żadnych problemów a kto ma juz poronienie za sobą. Wiadomo ze dziewczyny powinny myśleć pozytywnie, cieszyć sie z ciąży bo to podobno cudowny stan, ale z drugiej strony dziewczyny które się martwią... nawet dużo, powinny mieć do tego prawo bo one teraz przeżywają ciąże inaczej, nie jako okres magiczny tylko zmartwień żeby doprowadzić dziecko do 9 miesiąca i nikt nie powinien się ich o to czepiać tylko wspierać razem i zaraż pozytywną energią.

opisałam swoją historię żeby łatwiej było wam zrozumieć czemu sie zamartwiam przed każdą wizytą do tego stopnia że trzęsą mi sie ze strachu ręce.
 
Lori​ aż łzy w oczach miałam. Jestes naprawde silna kobietą po tym co przeszlas, ja bym bała sie znowu ryzykowac. Naprawde podziwiam Cie strasznie
 
reklama
lori - przeczytałam całego Twojego posta jednym tchem. Jeszcze raz napiszę, że bardzo mi przykro, że przez to przeszłaś. Od razu przed oczami pojawiły się moje wspomnienia... Myślę, że jakbym chciała je opisać to wyszedłby mi podobnej długości post - jak nie dłuższy.... Wiem, że się martwisz. Ja też się martwię. Bardzo. Robiłam USG przedwcozraj a dzisiaj już drżę czy wszysko jest ok... Złe myśli wracają same. Nic na to nie można poradzić. NIC!
Życzę Tobie, sobie i pozostałym dziewczynom, żeby nasze ciąże przebiegły zdrowo i zakońćzyły się porodami wspaniałych, zdrowych dzieci!
 
Do góry