Tylko ewa nie rozumiem co lekarz chciała przez to powiedziec że przez konflikt nie może powiedziec jaka płeć???????
wiecie co, pamiętam jak mój gin jeszcze w tamtej ciąży (chodziłam do tego samego co teraz) powiedział że jak się chce to płeć zawsze mozna zobaczyć, tak pooperwać sonda od USG że znajdzie się "wejście" w między nóżki dzidziusiai fakt, nigdy nie miał z tym problemów, za kazdym razem podpatrzy, nawet jak ułożenie jest niedobre hmm
Lekarka spytała nas na USG, czy mówić, jaka płeć, bo widziała. A Mąż na to, że mamy w tej kwestii konflikt (w sensie - ja chcę wiedzieć, a on nie). Więc ginekolog stwierdziła, że jak nie ma jednoznacznej decyzji, to w takim razie nie powie.
A ja zaczynam się coraz bardziej skłaniać do tego, żeby nie wiedzieć do końca. Wczoraj Rodzice mnie zdenerwowali, bo dzwonili po badaniu i zamiast zapytać, czy wszystko ok, to było wielkie oburzenie, że nie znamy płci. A co to jest za różnica, czy chłopak czy dziewczynka? To nasze dzieciątko i najważniejsze, że sobie ładnie rośnie i się prawidłowo rozwija. Straszne jest "parcie" na to poznanie płci w rodzinie. Kiedyś kobiety nie wiedziały i było dobrze. Coś czuję, że się zdecyduję na "tajemnicę". Jak ktoś tak na mnie naciska, to zawsze staję okoniem. I pewnie taki będzie skutek tego wszystkiego.
A co do oglądania na USG, to jak dziecko się naprawdę uprze, to się nie da zbadać
moja na usg tak sie wystawiala, ze nawet ja gapowata kobita od razu zobaczylam pipke![]()
Fajnie