No dobrze, odpoczęłam trońkę i spojrzałam na to lepiej chociaż nie jestem zadowolona.
Wiedziałam o tym, że mój lekarz ma urlop i przyjmie mnie ktoś na zastępstwie ale nie sądziłam, że to jakiś emerytowany doktor co ma metody z zeszłego stulecia. Przygłuchy był, że musiałam się drzeć, 3 razy pytał, który to tydzień mimo, że miał w karcie wszystko napisane i w komputerze. Kilka razy mu tłumaczyłam, że podejrzewam, że wypadł mi czop śluzowy. Zmierzył ciśnienie (o dziwo bardzo w normie albo źle zmierzył). Kazał się polożyć i stetoskopem zaczął szukać tętna. Powiedział, że nie może znaleźć i wziął doppler. Doplerem jeździł mi po całym brzuchu aż w końcu gdzies tak w pachwinie mówi, że znalazł a ja do niego, ze to nie tętno dziecka tylko moje. A on mówi, że za szybko jak na moje. Ja się dalej upierałam, ze to moje (chyba mam doppler w domu i słcuacham co 2-3 dni to wiem, ale akurat nie słuchałam od weekendu) to on na to, że tętna płodu nie ma. No to ja zaraz cała znerwicowana, w końcu zawołał pielęgniarkę, która za jednym dotknięciem znalazła, mogłam sama wziąć ten doppler i mu znaleźć, co za nieuk jeden.
Zeszłam z kozetki, zbadał mocz papierkiem lakmusowym, wszystko dobrze. Powiedział, że z dzieckiem ok i, że mam dużo odpoczywać. To ja się pytam co z tymi skurczami bo to chyba niezbyt normalne, że mnie tak bolą, że skurcze przepowiadające są niebolesne i co z tym czopem a on na to, że widocznie tak musi być... Opadły mi ręcę.. On do mnie dziękuję i , żebym odpoczywała. Po co ja tam pojechałam w ogóle... W poniedziałek wraca mój lekarz, ja naprawdę nie moge narzekać na niego bo podejrzewam, że by osobiście zadzwonił do szpitala i poruszył tam niebo i ziemię bo jedzie jego pacjentka i mają mi zrobić ktg i badanie ginekologiczne. Tak było jak wykrył mi nadczynnośc tarczycy. Jesli skurcze będa nadal do poniedziałku to na wtorek się z nim umówię i zobaczę co on powie a w przyszły weekend i tak jedziemy do Dublina, więc od razu obejrzy mnie poslki lekarz. Po całej wizycie jeszcze pokłociłam się z mężem więc się zryczałam jak nie wiem i z tego wszysystkiego musiałam się położyć. Dzięki Mamolka, że przekazałaś wieści ode mnie. Juz zapowiedziałam, ze w domu nic nie robię, kładę się i odpoczywam dopóki skurcze nie przejdą... Chćby moja rodzina miala jeść gotowe dania i gary byłyby nie pozmywane, dziecko jest dla mnie najważniejsze. Dobrze, że moja mama wraca w sobotę to pomoże mi.. ech, lekarz jak lekarz, zawsze można trafić na jakiegoś patałacha, no cóż, nie pozostaje mi nic innego jak czekać do przyszłego tygodnia....