Cześć dziewczyny!!!
Wczoraj miałam stresujący dzień. Jak pamiętacie wieczorkiem jechalam do lekarki na usg dopplerowskie. Tak strasznie się bałam, że usłyszę, iż moje maleństwo ma problemy. Jadłam niewiele i z tych nerwów miałam mdłości. Krzysztof poszedł ze mną do gabinetu, ale nie zależało mu, żeby iść na usg (jest nieśmiały, to cód, że wogóle tam wszedł). Prawdę mówiąc nawet nie nalegałam, żeby poprosić męża chociaż obydwoje lekarzy wyraziło zgodę. Usg dopplerowskie nie spawiało mi wielkiego wrażenie. Dla mnie jest one mniej wyraźne niż zwykłe a to dlatego, że jest, dla mnie mniej wyraźne. Lekarze musieli mi mówić co właśnie oglądają i mierzą. Widać było jakiś zarys i pulsujące kropeczki - to był właśnie przepływ płynów. Oni byli zachwyceni, że wszystko jest w należytym porządku. Zbadali dzidziusia od strony dystrofi (oboje zgodnie orzekli, że nie widać początków dystrofii, więc narazie jest spokój), serducho też jest prawidłowo zbudowane i idealnie pracuje (wykluczyli wady serca) no i wykluczyli wady genetyczne (mierzyli fałd karkowy). Moja lekarka była uśmiechnięta a ten drugi lekarz (specjalista w tej dziedzinie) nie sprawiał dobrego wrażenia, jakiś taki mrukliwy, nie bardzo go obchodziłam - poprostu wykonywał swoją robotę. W końcu poprosiłam go, żeby powiedział coś mi o dziecku po polsku a nie po łacinie i wtedy zrozumiałym dla mnie językiem trochę mi opowiedział. Dzidzia wielkością części ciała mieści się w terminie porodu od 25 marca do 2 kwietnia. Na prośbę o podanie wagi, burkną "A po co Pani te 400 gram?". A ja na to, że tydzień temu ważyło prawie 500 gram więc jestem ciekawa ile urosło. Miał zdziwioną minę a moja lekarka potwierdziła. Jak zważył dzidzię to sam się zdziwił - 611 gram (w 10 dni moje maleństwo przytyło dokładnie 122 gram). Lekarka była bardzo zadowolona. Powiem wam jedno, nigdy w życiu nie poszłabym do niego, żeby poprowadził moją ciążę. Dobry fachowiec to nie wszystko, dziecko to cód i najważniejsza rzecz w życiu rodziców. Lekarz powinien mieć "serce" do tego zawodu i uczucia dla rodziców. Co wy o tym myślicie?
Wczoraj miałam stresujący dzień. Jak pamiętacie wieczorkiem jechalam do lekarki na usg dopplerowskie. Tak strasznie się bałam, że usłyszę, iż moje maleństwo ma problemy. Jadłam niewiele i z tych nerwów miałam mdłości. Krzysztof poszedł ze mną do gabinetu, ale nie zależało mu, żeby iść na usg (jest nieśmiały, to cód, że wogóle tam wszedł). Prawdę mówiąc nawet nie nalegałam, żeby poprosić męża chociaż obydwoje lekarzy wyraziło zgodę. Usg dopplerowskie nie spawiało mi wielkiego wrażenie. Dla mnie jest one mniej wyraźne niż zwykłe a to dlatego, że jest, dla mnie mniej wyraźne. Lekarze musieli mi mówić co właśnie oglądają i mierzą. Widać było jakiś zarys i pulsujące kropeczki - to był właśnie przepływ płynów. Oni byli zachwyceni, że wszystko jest w należytym porządku. Zbadali dzidziusia od strony dystrofi (oboje zgodnie orzekli, że nie widać początków dystrofii, więc narazie jest spokój), serducho też jest prawidłowo zbudowane i idealnie pracuje (wykluczyli wady serca) no i wykluczyli wady genetyczne (mierzyli fałd karkowy). Moja lekarka była uśmiechnięta a ten drugi lekarz (specjalista w tej dziedzinie) nie sprawiał dobrego wrażenia, jakiś taki mrukliwy, nie bardzo go obchodziłam - poprostu wykonywał swoją robotę. W końcu poprosiłam go, żeby powiedział coś mi o dziecku po polsku a nie po łacinie i wtedy zrozumiałym dla mnie językiem trochę mi opowiedział. Dzidzia wielkością części ciała mieści się w terminie porodu od 25 marca do 2 kwietnia. Na prośbę o podanie wagi, burkną "A po co Pani te 400 gram?". A ja na to, że tydzień temu ważyło prawie 500 gram więc jestem ciekawa ile urosło. Miał zdziwioną minę a moja lekarka potwierdziła. Jak zważył dzidzię to sam się zdziwił - 611 gram (w 10 dni moje maleństwo przytyło dokładnie 122 gram). Lekarka była bardzo zadowolona. Powiem wam jedno, nigdy w życiu nie poszłabym do niego, żeby poprowadził moją ciążę. Dobry fachowiec to nie wszystko, dziecko to cód i najważniejsza rzecz w życiu rodziców. Lekarz powinien mieć "serce" do tego zawodu i uczucia dla rodziców. Co wy o tym myślicie?