wszystkiego najlepszego dla Sebusia z okazji roczku... i dla tych chlopaczkow, ktorzy dzis obchodza... (nie wiem czy w ogole wypada!!!)
natomiast u mnie dzis wielki wybuch... myslalam, ze do tego nie dojdzie, ale niestety stalo sie...
ja juz nie mam ani sily, ani cierpliwosci... jestem na skraju wyczerpania nerwowego, i jeszcze chwila, a dojdzie do tragedii...
myslalam, ze jak wyjade i odpoczne... i ona odwyknie, to zbastuje troche, ale NIE!!! u niej to sie po prostu napietrza!!!
dzis wymyslila, ze kupa mojego syna powinna byc zolta, ze brazowa jest dlatego, ze daje mu chleb, i ze powinnam mu jajko usmazyc... ze zle zywie dziecko, bo jest chude, ze ona tyle dzieci wychowala a my jestesmy do niczego... po raz pierwszy az Kamil interweniowal...
jeszcze jedno slowo, a rzuce jej sie do gardla i udusze... z zimna krwia, bo juz mi ani odrobiny cierpliwosci nie zostalo... do kuchni dzis prawie nie wchodzilam, i z daleka od nozy... a i tak od wczoraj nic nie jem, nie moge po prostu... a i dlatego, zeby jej nie dawac... zeby na nia nie patrzec...
jesli jutro znow bedzie o 7 rano warowac przy moich drzwiach i sluchac kiedy wstajemy, to trzepne tymi drzwiami z calej sily... co ma byc, to bedzie....