tak odpowiedział jakiejś dziewczynie na forum gazety Paweł Zawitkowski nt skoczków
"
Witam
i od razu błagam, aby izolować dziecko od takiego "skoczka". Jego
ciało i "aparat kostno-stawowo-mięśniowy, koordynacja ruchów i inne
cechy biomechaniczne nie pozwalają na "bezpieczne" korzystanie z
takiego "urządzenia". Zbyt duże przeciążenia, zbyt małe
umiejętności. Jeszcze przez dlugi czas dziecko nie jest w stanie
zneutralizować takich obciążeń... Cieszy się...? Owszem, niezła
zabawa, ale to właśnie jeden z przykładów kiedy dziecko nie potrafi
samo ocenić co dla niego jest szkodliwe, a co nie. Jeżeli chcą
Państwo dowodów w postaci randomizowanych, naukowych badań do
jakiego stopnia i czy taka "zabawka" szkodzi dziecku, to od razu
odpowiadam - nie ma takich badań, ale wiedza to również dedukcja. Z
tym stawianiem malca też bym poczekał. Wiem, ze to frajda, ale
trochę wczesnie. Najlepiej jakby sam musiał próbować wstawać, bez
pomocy... Pozdrawiam. paweł Z.
13 lat temu kiedy mój syn był mały nikt nie mówił o szkodliwości chodzików czy skoczków. choć tych jeszcze w Polsce w sprzedaży nie była, ja miałam przywieziony z Angli, więc Oskar śmigał w chodziku i skakał w skoczku, jak na razie syn ma 13 lat i koslawy, ani krzywy nie jest, jego rówieśnicy też się dobrze rozwijają, teraz Zośce tego nie kupię bo jednak lekarze nie zalecają, a nóz widelec coś się będzie dziać z Zoski stawami nie ważane czy przez te urządzenia czy nie, to ja bede miała wyrzuty sumienia