reklama
Ja wam mówię dziewczyny ten poród to była jedna wielka komedia,szkoda ze Bartek zapomniał kamery, bo chcieliśmy to nagrać tzn ja chciałam, bo Bartek to mówił że nie potrzebna nam taka pamiątka hehehe ale nie poszło nam za bardzo.
Alicja ma już co prawda 3 miesiące ale może i ja opiszę wam mój poród.
Termin miałam wyznaczony na 2.10 a że wcześniej nie miałam żadnych skurczów przepowiadających,żyłam w nieświadomości ;-). Aż do 1.10 wtedy zaczęło mnie coś łapać ale było to czasem co 2 czasem co 3 godzinki i ustawało. Zresztą siłą skurczy była tak mizerna że nie miałam pojęcia czy to to czy jakaś niestrawność.
Ok. 20 mieliśmy odebrać teściów z lotniska (wracali z wakacji). Odebraliśmy a że mi jakby wszystko przeszło to jeszc ze do północy siedzieliśmy z nimi oglądając zdjęcia i filmy.
Do łóżka kładłam się z myślą że znowu minął kolejny dzień i nic się nie wydażyło. Rano obudziłam się o 7 odwiedziłam wc i wróciłam do łóżka. Cały czas myślałam : nic nie czuję , dziś mam termin i nic. Połżyłam się i naglę SKURCZ- 7.15, ale spokojnie leże i następny skurcz-7.20 , 7.25 następny, 7.30 następny no to budzę Piotra - wstawaj to chyba dziś. P. Podskoczył jak oparzony : wstawaj , ubieraj się jedziemy- biegał nerwowo.
Ja- jakbym była wtedy w innym świecie- cały czas powtarzałam spokojnie mamy czas jeszcze herbatka. i marudziłam o tą herbatkę. W końcu P. przyniósł herbaty i mówi masz pij i jedziemy (cały czas miałam skurcze). Ja wypiłam swoją on nie.
W końcu zapakowaliśmy się do samochodu. P chciał jechać na skróty- przez las, wjeżdżamy a tam zdroga zastawiona - jakiś facet miał tak mocną potrzebę że zostawił samochód w poprzek a sam podlewał pobliskie drzewko. P krzyczy panie weź pan ten samochód, ale facet miał stoicki spokój i nie ruszyło go nawet to jak zostało mu wykrzyczane że rodzę.
Po przejechaniu przez las i minięciu pracy P. (P. wtedy MOCCNO TRĄBIŁ). Wjechaliśmy na główną drogę po chwili zadzwonił tel z pracy P.- wszyscy domyślili się że rodzę. Ale mężulek był tak przejęty że rozmawiał wyjątkowo krótko- ja za to ze stoickim spokojem powtarzałam mu żeby jechał powoli i ostrożnmie- on za to gnał i tak się spieszył że na 4 pasmowej ulicy jechaliśmy w pewnym momencie pod prąd a na światłach zagadał - panie moja żona rodzi przepuści mnie pan jak się światła zmienią
W końcu dojechaliśmy- przez ten czas (jechaliśmy może 15 min) skurcze miałam już co 4 min.
Wchodzimy na izbę przyjęć a tam położne mają większy spokój ode mnie - tu pani podpisze tu wypełni... lekarz zaraz przyjdzie i zobaczymy. Jak powiedziałam że mam skurcze co 4 min to babka miała taki wyraz twarzy jakby chiała powiedzieć: niech pani nie ściemnia.
Przyszła lekarka bada mnie: pęcherz pekł- NIE, skurcze są - TAK, hmmm, no to zbadam panią.......... O RETY pani ma już 7 cm rozwarcia :-) Jedziemy na oddział :-) dopiero wtedy dotarło do mnie że RODZĘ!!!
Na oddziale zaraz mnie położyli, ale jeszcze byłam spokojna - cały czas uważałam że mam jeszcze dużo czasu, więc jak przyszedł lekarz- zbadał mnie i zapytał czy chcę znieczulenie to powiedziałam że nie jeszcze nie potrzebuję - mam czas. On się uśmiechnął i wyszedł. P. był cały czas ze mną (specjalnie kupił kamerę na ten dzień).
Minęło 30 min i już nie było mi tak wesoło9 i spokojnie- zaczęło boleć. Trzymałam P. za rękę mocno... chyba nawet bardzo mocno, ale nie protestował. Cały czasmówił mi że mam oddychać i w ogóle głaskał mnie robił okłady.
Jak przyszedł lekarz i poprosiłam o znieczulenie usłyszałam że już nie dostanę że już za późno akcja jest już zaawansowana. I tak to rodziłam bez znieczulenia :-( ale na szczęście poród trwał 2h 30 min. P. nie nagrał nic na swoją wymarzoną kamerkę ale to nie ważnee bo był przy mnie i choć darłam się w niebogłosy wytrzymał- on ktry mdleje przy pobieraniu krwi.
Alicja ważyła 3710g i do teraz nie wiem jak zmieściła się we mnie bo mam 160 i przed ciąża ważyłam 43kg.
To by było chyba na tyle jeśli chodzi o mój poród- w skrócie szybko i boleśnie :-) a najlepsze jest to że byłam tak spokojna że prawie bym go przespała . Poprostu nie wierzyłam że można urodzić dokładnie w wyznaczoną datę porodu
Ehhh ale się rozpisałam, idę do łóżeczka bo maleńka śpi od godziny
dobranoc
Termin miałam wyznaczony na 2.10 a że wcześniej nie miałam żadnych skurczów przepowiadających,żyłam w nieświadomości ;-). Aż do 1.10 wtedy zaczęło mnie coś łapać ale było to czasem co 2 czasem co 3 godzinki i ustawało. Zresztą siłą skurczy była tak mizerna że nie miałam pojęcia czy to to czy jakaś niestrawność.
Ok. 20 mieliśmy odebrać teściów z lotniska (wracali z wakacji). Odebraliśmy a że mi jakby wszystko przeszło to jeszc ze do północy siedzieliśmy z nimi oglądając zdjęcia i filmy.
Do łóżka kładłam się z myślą że znowu minął kolejny dzień i nic się nie wydażyło. Rano obudziłam się o 7 odwiedziłam wc i wróciłam do łóżka. Cały czas myślałam : nic nie czuję , dziś mam termin i nic. Połżyłam się i naglę SKURCZ- 7.15, ale spokojnie leże i następny skurcz-7.20 , 7.25 następny, 7.30 następny no to budzę Piotra - wstawaj to chyba dziś. P. Podskoczył jak oparzony : wstawaj , ubieraj się jedziemy- biegał nerwowo.
Ja- jakbym była wtedy w innym świecie- cały czas powtarzałam spokojnie mamy czas jeszcze herbatka. i marudziłam o tą herbatkę. W końcu P. przyniósł herbaty i mówi masz pij i jedziemy (cały czas miałam skurcze). Ja wypiłam swoją on nie.
W końcu zapakowaliśmy się do samochodu. P chciał jechać na skróty- przez las, wjeżdżamy a tam zdroga zastawiona - jakiś facet miał tak mocną potrzebę że zostawił samochód w poprzek a sam podlewał pobliskie drzewko. P krzyczy panie weź pan ten samochód, ale facet miał stoicki spokój i nie ruszyło go nawet to jak zostało mu wykrzyczane że rodzę.
Po przejechaniu przez las i minięciu pracy P. (P. wtedy MOCCNO TRĄBIŁ). Wjechaliśmy na główną drogę po chwili zadzwonił tel z pracy P.- wszyscy domyślili się że rodzę. Ale mężulek był tak przejęty że rozmawiał wyjątkowo krótko- ja za to ze stoickim spokojem powtarzałam mu żeby jechał powoli i ostrożnmie- on za to gnał i tak się spieszył że na 4 pasmowej ulicy jechaliśmy w pewnym momencie pod prąd a na światłach zagadał - panie moja żona rodzi przepuści mnie pan jak się światła zmienią
W końcu dojechaliśmy- przez ten czas (jechaliśmy może 15 min) skurcze miałam już co 4 min.
Wchodzimy na izbę przyjęć a tam położne mają większy spokój ode mnie - tu pani podpisze tu wypełni... lekarz zaraz przyjdzie i zobaczymy. Jak powiedziałam że mam skurcze co 4 min to babka miała taki wyraz twarzy jakby chiała powiedzieć: niech pani nie ściemnia.
Przyszła lekarka bada mnie: pęcherz pekł- NIE, skurcze są - TAK, hmmm, no to zbadam panią.......... O RETY pani ma już 7 cm rozwarcia :-) Jedziemy na oddział :-) dopiero wtedy dotarło do mnie że RODZĘ!!!
Na oddziale zaraz mnie położyli, ale jeszcze byłam spokojna - cały czas uważałam że mam jeszcze dużo czasu, więc jak przyszedł lekarz- zbadał mnie i zapytał czy chcę znieczulenie to powiedziałam że nie jeszcze nie potrzebuję - mam czas. On się uśmiechnął i wyszedł. P. był cały czas ze mną (specjalnie kupił kamerę na ten dzień).
Minęło 30 min i już nie było mi tak wesoło9 i spokojnie- zaczęło boleć. Trzymałam P. za rękę mocno... chyba nawet bardzo mocno, ale nie protestował. Cały czasmówił mi że mam oddychać i w ogóle głaskał mnie robił okłady.
Jak przyszedł lekarz i poprosiłam o znieczulenie usłyszałam że już nie dostanę że już za późno akcja jest już zaawansowana. I tak to rodziłam bez znieczulenia :-( ale na szczęście poród trwał 2h 30 min. P. nie nagrał nic na swoją wymarzoną kamerkę ale to nie ważnee bo był przy mnie i choć darłam się w niebogłosy wytrzymał- on ktry mdleje przy pobieraniu krwi.
Alicja ważyła 3710g i do teraz nie wiem jak zmieściła się we mnie bo mam 160 i przed ciąża ważyłam 43kg.
To by było chyba na tyle jeśli chodzi o mój poród- w skrócie szybko i boleśnie :-) a najlepsze jest to że byłam tak spokojna że prawie bym go przespała . Poprostu nie wierzyłam że można urodzić dokładnie w wyznaczoną datę porodu
Ehhh ale się rozpisałam, idę do łóżeczka bo maleńka śpi od godziny
dobranoc
moli81
Mamuśka Mikuśka
No to ja też opowiem co nie co o Naszym porodzie;-)
Zaczęło się od tego,że bylam juz w 40 tygodniu i nic,moja lekarka prowadzaca wyslala mnie na ktg do szpitala,okazało sie ze mam juz rozwarcie,ale zero skurczow...lekarka,ktora mnie badala zapytala sie czy chce dzis rodzic,jak tak,to mi"pomoga",wiec sie zgodzilam...Najpierw polozna rozmasowala mi szyjke i kazala chodzic i skakac na pilce i po godzinie nic...wiec przebila mi pecherz plodowy,zeby mi odeszly wody i dalej nic,w ktoryms momencie zapytalam sie czy roznosza obiad,bo pachna mi nalesniki z nutella i ze glodna jestem...polozna i moj maz mysleli,ze padna ze mnie, a polozna powiedziala,ze jak jestem taka glodna,to mi poda te nalesniki w kroplowce ghihi,po czym podala mi oksytocyne i leki przeciwbolowe i po kilku minutach zaczelo sie grrr...pamietam tylko tyle,ze straszne byly bole krzyzowe przy parciu,a tak nic juz nie pamietam jesli chodzi o bol...Najbardziej najadlam sie strachu,bo Miki nie chcial wyjsc i w ktoryms momencie zjawila sie ordynator,dwoch lekarzy i jeszcze jedna polozna i wykumalam,ze cos jest nie tak,ale naszczescie wszystko skonczylo sie dobrze...wiem,ze zastanawiali sie nad cesarka,nikt mi o tym nie powiedzial,ale ja wiem,za duzo na studiach sie naogladalam i naczytalam...dzieki Bogu Miki jest zdrowy,dostal 9 pkt w skali Apgar,tylko czeka nas jeszcze jedna wizyta u audiologa,bo po porodzie lewe uszko nie reagowalo do konca prawidlowo przy badaniui jedziemy jeszcze raz do Akademii w lutym...mam nadzieje,ze wszystkobedzie oki,bo chcemy z malym zaczac chodzic na basen na zajecia z maluszkami:-)
Zaczęło się od tego,że bylam juz w 40 tygodniu i nic,moja lekarka prowadzaca wyslala mnie na ktg do szpitala,okazało sie ze mam juz rozwarcie,ale zero skurczow...lekarka,ktora mnie badala zapytala sie czy chce dzis rodzic,jak tak,to mi"pomoga",wiec sie zgodzilam...Najpierw polozna rozmasowala mi szyjke i kazala chodzic i skakac na pilce i po godzinie nic...wiec przebila mi pecherz plodowy,zeby mi odeszly wody i dalej nic,w ktoryms momencie zapytalam sie czy roznosza obiad,bo pachna mi nalesniki z nutella i ze glodna jestem...polozna i moj maz mysleli,ze padna ze mnie, a polozna powiedziala,ze jak jestem taka glodna,to mi poda te nalesniki w kroplowce ghihi,po czym podala mi oksytocyne i leki przeciwbolowe i po kilku minutach zaczelo sie grrr...pamietam tylko tyle,ze straszne byly bole krzyzowe przy parciu,a tak nic juz nie pamietam jesli chodzi o bol...Najbardziej najadlam sie strachu,bo Miki nie chcial wyjsc i w ktoryms momencie zjawila sie ordynator,dwoch lekarzy i jeszcze jedna polozna i wykumalam,ze cos jest nie tak,ale naszczescie wszystko skonczylo sie dobrze...wiem,ze zastanawiali sie nad cesarka,nikt mi o tym nie powiedzial,ale ja wiem,za duzo na studiach sie naogladalam i naczytalam...dzieki Bogu Miki jest zdrowy,dostal 9 pkt w skali Apgar,tylko czeka nas jeszcze jedna wizyta u audiologa,bo po porodzie lewe uszko nie reagowalo do konca prawidlowo przy badaniui jedziemy jeszcze raz do Akademii w lutym...mam nadzieje,ze wszystkobedzie oki,bo chcemy z malym zaczac chodzic na basen na zajecia z maluszkami:-)
magdziunia
Październikowa Mama'08
Oj dziewczyny przeżycia niesamowite, ale już wszystko za Wami.
Pozostały wspomnienia a maluszki szczęśliwe są po tej stronie brzuszka.
Pozostały wspomnienia a maluszki szczęśliwe są po tej stronie brzuszka.
sandrahaha
Nasz Kochany Sean :)
hej dziewczyny... mam takie pytanie... otoz slyszalam ze przy porodzie w wodzie nie stosuje sie naciniania krocza... jak to jest po porodzie?? jak z pologiem?? jesli ktos nie byl naciety czy polog bardzo boli czy nie??
jak to jest po porodzie?? jak z pologiem?? jesli ktos nie byl naciety czy polog bardzo boli czy nie??
boli jak cholera po nacięciu - dla mnie większy ból "po" i cierpienie niż sam poród :-( ulga dopiero jakaś po zdjęciu szwów, ale bolało i tak dalej, tyle że mniej - nawet mnie ciearki przechodzą, jak sobie przypominam.....
Evelajna
Październikowa mama
hej dziewczyny... mam takie pytanie... otoz slyszalam ze przy porodzie w wodzie nie stosuje sie naciniania krocza... jak to jest po porodzie?? jak z pologiem?? jesli ktos nie byl naciety czy polog bardzo boli czy nie??
A będziesz rodzić w Irlandii Północnej czy w Polsce? Bo jak w Irlandii, to nie wiem, czy można rodzić w wodzie. A nacięcia starają się nie robić, dopóki nie potrzeba. Ja miałam, bo po ród był za szybki i się "nie uelastyczniłam"- 3,5h od pierwszych skurczy. Przy nacięciu dają znieczulenie i przy zszywaniu jeśli coś poczujesz też, a szwy zakładają rozpuszczające się, więc unikasz ich ściagania i nie jest tak źle. Tylko potem dyskomfort zostaje No bo to już jednak inaczej. Ta skóra zszywana ciągnie często później. Takie uczucie, że jest za mała zostaje.
reklama
boli jak cholera po nacięciu - dla mnie większy ból "po" i cierpienie niż sam poród :-( ulga dopiero jakaś po zdjęciu szwów, ale bolało i tak dalej, tyle że mniej - nawet mnie ciearki przechodzą, jak sobie przypominam.....
nacięcie krocza i szwy - bolały, siedzieć było ciężko. Sciąganie szwów jakoś mnie bardzo bolało, ale później było juz tylko lpiej;-)
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 46
- Wyświetleń
- 9 tys
- Odpowiedzi
- 753
- Wyświetleń
- 67 tys
Podziel się: