reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wątek PORODOWY :)

reklama
Witajcie Kochane:tak:Ale się za Wami stęskniłam:tak:Wczwartek wróciliśmy do domku. Padałam na pyszczek...Dziękuję Bezie za info o mnie. A tak w skrócie... 1 listopada miłam od rana skurcze...ale nie brałam ich pod uwagę. Od 21 zrobiły się regularne-nawet po prysznicu nie przeszło... Wyszykowałam się do szpitala jak były co 5 min (po tel do położnej która nie mogła być przy moim porodzie choć się umawiałyśmy-ale to bez komentarza...)wyjechaliśmy do szpitala byliśmy tam na 12 w nocy. zanim mnie na oddział przyjeli (ostatnie wolne miejsce) troszeczkę to potrwało...(położna która mnie przyjmowała była bardzo nieprzyjemna...ale o tym też nie bedę się rozpisywać) o pierwszej byłam już na oddziale ale jak się okazało nie było dla mnie łóżka....chodziłam w bólach (z krzyża z brzucha) po korytarzu-czekając na swoją kolej... Zaliczyłam kilka prysznicy-masaż szyjki... Mój mąż był cały czas przy mnie bez niego nie dałabym rady... Po stwierdzeniu 8 palców podłączyli mnie pod glukozę z oksytocyną. Przebili pęcherz z wodami...Nie pozwolili siadać ani leżeć...Przy skurczać kazali mi przysiady robić i huśtać biodrami (troszeczkę się stosowałam choć łatwo nie było...) Zapytali mnie jak rodzimy...sama nie mogłam się zdecydować więc spróbowaliśmy najpierw na stojąco... przy skurczach siusiałam na podłogę...co mnie krępowało...ale cóż... Skurcze były już nie do wytrzymania wszyscy wyszli a ja czułam,że rodzę...po chwili zjawiła się położna zbadała mnie (stałam) i powiedziała,ze widać ciemną czuprynkę-wiedziałam,ze finał już bliziutko-chciałam go już zobaczyć...Położyli mnie. przy skurczach zaczełam przeć z całych sił i udało się 2 listopada o 9:55 przyszedł na świat nasz Kochany synek! Mój M widział jak wychodzi nasz synek... Pomagał mi bardzo przypominał o oddychaniu ... Jest teraz dla mnie jeszcze bardziej kochany...czuły...
Poród pomimo tego,ze wcale nie jest łatwy-to wspaniale przeżycie...niezapomniane...wyjątkowe..
Po porodzie wyszłam na własnych siłach popękałam troszkę i miałam naciecie-ale to nic...
Od razu dali mi Rubenka-sama musialam nauczyć się go karmić-nikt nie miał czasu mi tego objaśniać... Cieszę się ,że jesteśmy już w domciu:tak::biggrin2: Mały teraz śpi dlatego się streszczam...wrzucam foteczki. Dziękuję Wam za wszystkie gratki-jesteście Kochane! Buziam
Przepraszam,ze tak tylko o sobie...
 
Majeczko pieknie opisane i widac troche to trwało. Ale kolejna mamusia potwierdza fakt ze dobrze jest rodzic z kims bliskim:tak:
 
Ja wam troche zazdroszcze tym ktore rodzily naturalnie i z mezami Ja tez tak chcialam ale nie zaluje ze sie stalo tak ze mialam cc bo gdyby nie cc to moja oliwia najprawdopodobniej by sie udusila :-(
Mnie pocieszalo to ze bylam przytomna i ze wiedzialam ze M na mnie czeka na korytazu ;-)
Jestem wdzieczna BOGU ze pokirowal mnie do tego szpitala bu mnie to mogloby byc juz za pozno bo przyjmuja oni od 8 do 10 dni po terminie do szpitala a ja mialam OLIWIE juz 4 dni po TP :-)
 
Majeczko gratuluje serdecznie i troszke ci zazdroszcze. Zawsze maerzyłam aby zbudzic meza i jechac szybko do szpitala i miec fajne wspomnienia. Ale niestety moj stan zdrowia i połozenia małego wykluczyło porod naturalny. Gratuluje
 
Przyszedł i czas na mnie :-) Nie było tak źle... Ale od początku.

W pon wieczorem zapytałam M. czy mogę już rodzić. Śmiał się, że się już nastawił na czwartek. No i się zaczęło w nocy 2.30 pierwszy skurcz i od razu wiedziałam, że to "te" skurcze. Były co 7-8 min, więc po godzinie zaczęłam się zbierać.

W szpitalu byliśmy o 4.00, skurcze co 5 min. Potem przeszliśmy do sali 1-os. i zaczęło cholernie boleć i coraz częściej. Wyłam z bólu, bo już co 2 min, ale kazali mi poczekać do 7.00 na znieczulenie. Po znieczuleniu wreszcie ulga i 2,5h pospałam. Obudziły mnie bóle, bo puściło znieczulenie, a skurcze już jeden po drugim. Chciałam kolejną dawkę, wzięli mnie na fotel i... każą rodzić.

Końcówka poszła szybko. 4-5 skurczy partych (takich na 2 razy) i o godz. 10.45 Mariczka pojawiła się na moim brzuchu. Już nie bolało, nic się nie liczyło. Płakaliśmy oboje :-)

Zabrali ją, a Tatuś chodził za nią krok w krok. I tak do naszej rodzinka dołączyła cudna kruszynka :-D
 
reklama
KATE wspanialy opis i jeszcze raz gratuluje :-)
MAJECZKO twoj opis rownie super alle dziwnie z toba postapili w tym szpitalu :-(
Na szczescie juz jest to za wami

AGAMIR mnie moja szyjkka nie pozwolila urodzic naturalnie ale ja jakos nie zaluje bo wiem ze to bylo najlepsze wyjscie :-)
 
Do góry