w 33 tygodniu gin stwierdził że mam strasznie krótką szyjkę macicy i kazał mi się położyć do 37 tygodnia i czekać (ALE I TAK PANI NIE DOCZEKA)
no i czekałam na poród który zaczął się po 41 tygodniu.... o 18.20 na "Klanie" (moje dziecko stwierdziło że skoro mama ogląda takie głupoty to trzeba wychodzić:-)) ODESZŁY MI WODY przy sikaniu tzn wysikałam się a tam dalej coś leciało...
więc sie umyłam spakowałam i pojechałam do szpitala
na izbie przyjęć oczywiście najpierw biurologia, kazali mi się iść przebrać w moją koszulę i ja myślałam że tam przyjdzie po mnie jakiś lekarz więc czekałam a bolało coraz bardziej a się okazało że mam iść na porodówkę a tam TYLKO SIĘ MIAŁAM PRZEBRAĆ
więc poszłam wsadzili nas do osobnego boxu i tam przyszła lekarka i kazała mi iść na USG i badania stwierdziła że skurcze mocne rozwarcie duże ("EEEEE JAKIEŚ 3 GODZINY I PANI URODZI")
no i po 8 godzinach, bardzo mocnych skurczach, wzmocnionych jeszcze oxytocyną, przyszła pani doktor popatrzyła na KTG i stwierdziła że dziecku za bardzo spada puls więc trzeba zrobić CC i czy się zgadzam ja się wystraszyłam i się zgodziłam
potem przyszła pielęgniarka z masą papierów wśród których była zgoda na CC, zgoda na sekcję zwłok moja i dziecka i inne.... więc troszkę się przeraziłam już bez czytania podpisałam resztę
CHŁOP ZOSTAJE NA ZEWNĄTRZ Z RZECZAMI
potem kazali mi przejść na sale operacyjna tam dostałam znieczulenie do kręgosłupa, cewnik (po którym miałam problem z pęcherzem), wenflon przez który dostawałam kroplówki,
przy CC musi być dwóch lekarzy, anestezjolog(który rozmawia z pacjentką i sprawdza czy czasem nie wariuje i czy jej nie trzeba uspać całkowicie(mój opowiadał o stłuczce samochodowej jego żony)) i pielęgniarki (u mnie były 3) no i położne i lekarz od noworotków pełno ludzi....
sama operacja jest błyskawiczna, dziecko wyciągają, trochę je wycierają i ci pokazują ale jedyny kontakt to taki że ci je przytulą do policzka i zabierają do mierzenia (I TU SIĘ PRZYDAJE CHŁOP który sprawdza czy założą dobre opaski, czy dobrze pomierzą i może maleństwo potrzymać):-)
mnie wtedy wyczyścili, poszyli, pogratulowali i kazali zawieść na salę gdzie dostałam jeszcze jedną kroplówę i Ketonal i to było okropne bo zrobiło mi się CHOLERNIE ZIMNO ale aż mnie trzepało leżałam pod 3 kocami i myślałam że zamarznę powiedzieli że teraz muszę leżeć 12 godzin i nawet głowy nie mogę podnieść bo płyn rdzeniowy musi się oczyścić inaczej będę miała MIGRENY do końca życia
Mąż mi opowiedział ze wszystko ok z dzieckiem i kazali mu jechać do domu bo była 4 w nocy
Ja po wszystkim poszłam spać chociaż ciągle czułam zimno ale spałam tylko do 6 bo wtedy przychodzą salowe sprzątać ale zaczęłam już wtedy czuć nogi i poruszać palcami więc się ucieszyłam
Potem o 9.00 obchód KOSZMAR wpakowało się do sali chyba z 10 osób
- Dzień dobry. Jak się pani czuje? Proszę pokazać krocze.
więc ja pociągam te koce powoli a ordynator mi je sru do góry, pooglądali i poszli dalej
Jak przyjechał mąż ok 11 to dopiero wtedy mi przywiózł mała i ją mogłam pooglądać oczywiści bez ruszania się Wtedy też przyszedł mój lekarz bo miał dyżur i powiedział mi o tym pasie poporodowym na rzep o czym pisałam na ogólnym więc od razu kazałam mężowi iść kupić do apteki.
o 16.00 (po 12 godzinach) przyszła pielęgniarka mnie PIONIZOWAĆ i to było straszne bo nie miałam jeszcze pasa
wyciągnęli mi cewnik i odpięli kroplówkę.
po pierwsze jak się podniosłam to mnie zaczęła boleć głowa i to jak aż mi łzy pociekły
po drugie jak zobaczyłam moje brzuszysko to byłam w szoku bo wyglądało jakbym nadal była w 6 miesiącu ciąży
po trzecie jak mi kazali spuścić nogi (nogi przesuwałam rękami) to POCZUŁAM moją bliznę ojojojo
po czwarte jestem mała a łóżka szpitalne wysokie więc żeby zejść musiałam lekko skoczyć i wtedy myślałam że umrę z bólu
po piąte kazali mi postać chwilę a ja się nie potrafiłam wyprostować, na szczęście głowa przestała boleć
po szóste NAJGORSZE kazali mi do łóżka znowu wleść
i godzinę odpocząć a potem miała przyjść i zaprowadzić mnie pod prysznic bo byłam uwalona krwią i tym płynem do sterylizacji (na brzuchu, na plecach bo pociekło no i między nogami aż do kolan) pobrudziłam całą pościel i niestety musiałam w niej przez 4 dni leżeć (więc tym razem przywiozę sobie swoją pościel na zmianę)
Przyjechał mój mąż z pasem i już wiedziałam że to jest TO, jak się zapięłam to dało się funkcjonować mimo że bolało to nie tak bardzo jak wcześniej
Przyszła pielęgniarka i zaprowadziła mnie do łazienki, a że był ze mną mąż to on mi pomagał się umyć odbierał i podawał rzeczy i za to mu jestem bardzo wdzięczna Potem mi poprawił łózko dał nowy podkład i pomógł się zapakować i WYMYŚLIŁ że przyniesie mi taki stopień po którym będę mogła z łózka schodzić
NO I PRZYWIÓZŁ MI MOJĄ CÓRECZKĘ do karmienia bo na szczęście miałam wcześniej siarę więc karmiłam bez problemu. I od tego czasu miałam ją ciągle przy sobie:-)
Kolejna ważna rzecz dla mnie to były nakładki na sutki bo mam bardzo małe i płaskie brodawki i Ala nie miała za co chwycić jak miałam nawał mleka.
Bardzo nieprzyjemną rzeczą dla mnie były obchody gdzie wszyscy patrzyli na twoje krocze czy się prawidłowo "oczyszczasz" - lekarze, pielęgniarki, sekretarki od wypisów, no a ja jeszcze miałam studentów i słynne hasło ordynatora "SZEROKO NOGI" po takim przeżyciu pozbywasz się wstydu
Wypisali nas po 4 dniach w walentynki generalnie już się dało się żyć już tak nie bolało, tylko jak się chciałam wyprostować ale przez miesiąc chodziłam z pasem
Bóli porodowych nie pamiętam bo wtedy działa najlepszy narkotyk HORMONY bardziej kojarzę to co było po CC dlatego się jej teraz trochę boję.
podsumowanie: WSZYSTKO DA SIĘ PRZEŻYĆ, ŻEBY TYLKO DZIECI BYŁY ZDROWE
SORRY że się tak rozpisałam ale chciałam się podzielić doświadczeniem jeśli ktoś ma jakieś pytania to proszę pisać :-)
no i czekałam na poród który zaczął się po 41 tygodniu.... o 18.20 na "Klanie" (moje dziecko stwierdziło że skoro mama ogląda takie głupoty to trzeba wychodzić:-)) ODESZŁY MI WODY przy sikaniu tzn wysikałam się a tam dalej coś leciało...
więc sie umyłam spakowałam i pojechałam do szpitala
na izbie przyjęć oczywiście najpierw biurologia, kazali mi się iść przebrać w moją koszulę i ja myślałam że tam przyjdzie po mnie jakiś lekarz więc czekałam a bolało coraz bardziej a się okazało że mam iść na porodówkę a tam TYLKO SIĘ MIAŁAM PRZEBRAĆ
więc poszłam wsadzili nas do osobnego boxu i tam przyszła lekarka i kazała mi iść na USG i badania stwierdziła że skurcze mocne rozwarcie duże ("EEEEE JAKIEŚ 3 GODZINY I PANI URODZI")
no i po 8 godzinach, bardzo mocnych skurczach, wzmocnionych jeszcze oxytocyną, przyszła pani doktor popatrzyła na KTG i stwierdziła że dziecku za bardzo spada puls więc trzeba zrobić CC i czy się zgadzam ja się wystraszyłam i się zgodziłam
potem przyszła pielęgniarka z masą papierów wśród których była zgoda na CC, zgoda na sekcję zwłok moja i dziecka i inne.... więc troszkę się przeraziłam już bez czytania podpisałam resztę
CHŁOP ZOSTAJE NA ZEWNĄTRZ Z RZECZAMI
potem kazali mi przejść na sale operacyjna tam dostałam znieczulenie do kręgosłupa, cewnik (po którym miałam problem z pęcherzem), wenflon przez który dostawałam kroplówki,
przy CC musi być dwóch lekarzy, anestezjolog(który rozmawia z pacjentką i sprawdza czy czasem nie wariuje i czy jej nie trzeba uspać całkowicie(mój opowiadał o stłuczce samochodowej jego żony)) i pielęgniarki (u mnie były 3) no i położne i lekarz od noworotków pełno ludzi....
sama operacja jest błyskawiczna, dziecko wyciągają, trochę je wycierają i ci pokazują ale jedyny kontakt to taki że ci je przytulą do policzka i zabierają do mierzenia (I TU SIĘ PRZYDAJE CHŁOP który sprawdza czy założą dobre opaski, czy dobrze pomierzą i może maleństwo potrzymać):-)
mnie wtedy wyczyścili, poszyli, pogratulowali i kazali zawieść na salę gdzie dostałam jeszcze jedną kroplówę i Ketonal i to było okropne bo zrobiło mi się CHOLERNIE ZIMNO ale aż mnie trzepało leżałam pod 3 kocami i myślałam że zamarznę powiedzieli że teraz muszę leżeć 12 godzin i nawet głowy nie mogę podnieść bo płyn rdzeniowy musi się oczyścić inaczej będę miała MIGRENY do końca życia
Mąż mi opowiedział ze wszystko ok z dzieckiem i kazali mu jechać do domu bo była 4 w nocy
Ja po wszystkim poszłam spać chociaż ciągle czułam zimno ale spałam tylko do 6 bo wtedy przychodzą salowe sprzątać ale zaczęłam już wtedy czuć nogi i poruszać palcami więc się ucieszyłam
Potem o 9.00 obchód KOSZMAR wpakowało się do sali chyba z 10 osób
- Dzień dobry. Jak się pani czuje? Proszę pokazać krocze.
więc ja pociągam te koce powoli a ordynator mi je sru do góry, pooglądali i poszli dalej
Jak przyjechał mąż ok 11 to dopiero wtedy mi przywiózł mała i ją mogłam pooglądać oczywiści bez ruszania się Wtedy też przyszedł mój lekarz bo miał dyżur i powiedział mi o tym pasie poporodowym na rzep o czym pisałam na ogólnym więc od razu kazałam mężowi iść kupić do apteki.
o 16.00 (po 12 godzinach) przyszła pielęgniarka mnie PIONIZOWAĆ i to było straszne bo nie miałam jeszcze pasa
wyciągnęli mi cewnik i odpięli kroplówkę.
po pierwsze jak się podniosłam to mnie zaczęła boleć głowa i to jak aż mi łzy pociekły
po drugie jak zobaczyłam moje brzuszysko to byłam w szoku bo wyglądało jakbym nadal była w 6 miesiącu ciąży
po trzecie jak mi kazali spuścić nogi (nogi przesuwałam rękami) to POCZUŁAM moją bliznę ojojojo
po czwarte jestem mała a łóżka szpitalne wysokie więc żeby zejść musiałam lekko skoczyć i wtedy myślałam że umrę z bólu
po piąte kazali mi postać chwilę a ja się nie potrafiłam wyprostować, na szczęście głowa przestała boleć
po szóste NAJGORSZE kazali mi do łóżka znowu wleść
i godzinę odpocząć a potem miała przyjść i zaprowadzić mnie pod prysznic bo byłam uwalona krwią i tym płynem do sterylizacji (na brzuchu, na plecach bo pociekło no i między nogami aż do kolan) pobrudziłam całą pościel i niestety musiałam w niej przez 4 dni leżeć (więc tym razem przywiozę sobie swoją pościel na zmianę)
Przyjechał mój mąż z pasem i już wiedziałam że to jest TO, jak się zapięłam to dało się funkcjonować mimo że bolało to nie tak bardzo jak wcześniej
Przyszła pielęgniarka i zaprowadziła mnie do łazienki, a że był ze mną mąż to on mi pomagał się umyć odbierał i podawał rzeczy i za to mu jestem bardzo wdzięczna Potem mi poprawił łózko dał nowy podkład i pomógł się zapakować i WYMYŚLIŁ że przyniesie mi taki stopień po którym będę mogła z łózka schodzić
NO I PRZYWIÓZŁ MI MOJĄ CÓRECZKĘ do karmienia bo na szczęście miałam wcześniej siarę więc karmiłam bez problemu. I od tego czasu miałam ją ciągle przy sobie:-)
Kolejna ważna rzecz dla mnie to były nakładki na sutki bo mam bardzo małe i płaskie brodawki i Ala nie miała za co chwycić jak miałam nawał mleka.
Bardzo nieprzyjemną rzeczą dla mnie były obchody gdzie wszyscy patrzyli na twoje krocze czy się prawidłowo "oczyszczasz" - lekarze, pielęgniarki, sekretarki od wypisów, no a ja jeszcze miałam studentów i słynne hasło ordynatora "SZEROKO NOGI" po takim przeżyciu pozbywasz się wstydu
Wypisali nas po 4 dniach w walentynki generalnie już się dało się żyć już tak nie bolało, tylko jak się chciałam wyprostować ale przez miesiąc chodziłam z pasem
Bóli porodowych nie pamiętam bo wtedy działa najlepszy narkotyk HORMONY bardziej kojarzę to co było po CC dlatego się jej teraz trochę boję.
podsumowanie: WSZYSTKO DA SIĘ PRZEŻYĆ, ŻEBY TYLKO DZIECI BYŁY ZDROWE
SORRY że się tak rozpisałam ale chciałam się podzielić doświadczeniem jeśli ktoś ma jakieś pytania to proszę pisać :-)