reklama
mirabelka73
Październikowe mamy'08
dziewczyny przeczytałam Wasze relacje z porodów, każda inna i każda niesamowicie wzruszająca
Mój poród był tak szybki że mogłabym w pięciu zdaniach opisac, oprócz zachwytów nad Igunią oczywiście, bo tu już godzinny monolog mi się włącza :-) Tak w skrócie: 5:20 odeszły mi wody, leciało strumieniem dosłownie, dzwonimy po kolegę że ma byc koło 6 po nas, ale za kilka minut dostałam silnych skurczy co 3 minuty, więc podjechał po nas szybciej. Pani z Izby Przyjęc zaspana na maksa, ślamazarnie wypisywała dokumenty na przyjęcie do szpitala, pobrała wymaz, wyśmiała moją wielką torbę :-) ja przebrana, skurcze coraz mocniejsze co 2-3 minuty. Dostaliśmy pokój porodowy, ktg od razu, rozwarcie na 3 palce, była godzina 7 i miała nastąpic zmiana personelu ale okazało się na szczęście że tylko położne się zmieniły a lekarze zostali jeszcze z nocy do mojego porodu bo coś tamtego dnia odrabiali. A całe szczęście dlatego,że zajęła się nami wspaniała dr dzięki której Igunia nie męczyła się wogóle. Zrobiła usg, uparciuszek Igunia cały czas główką do góry, sprawdziła pośladki - bardzo wysoko, zmierzyła miednicę (mam wpisane zwężenie) do tego wzięła pod uwagę zaświadczenie o astmie i pyta czy zgadzam się na cc. A ja poczułam tak wielką ulgę i radochę że gdyby nie skurcze i przypięte ktg to skakałabym z radości. Położna założyła mi cewnik, przewieziono mnie na salę do cc, Tomek został roztrzęsiony na korytarzu. Spytałam anestezjolog czy po znieczuleniu przestanę odczuwac skurcze, jak potwierdziła, to przynajmniej się już tak nie bałam tego wkłucia. Tak jak pisała niejedna babka po cc, ja też czułam to jakby wyszarpywanie dzidzi z brzucha, trudno to opisac. Ginki i anestezjolog cały czas coś mówiły i żartowały, dowiedziałam się że pupa Igi wyskoczyła jak z procy po nacięciu i pierwsze co się dowiedziałam to że jest to moja wymarzona, ukochana dziewczynka, potem reszta ciałka, główka i donośny wrzask :-) Tomka pediatra zawołał do pokoiku obok, przystawili mi Igusię do pierwszego buziaka i zanieśli do taty i pomiarów. Tomek szczęśliwy latał od Igi do drzwi gdzie było mnie widac, przesyłał buziaki i machał, przez gips biedaczek nie mógł jej trzymac na rękach. Iga była dwukrotnie owinięta pępowiną, na szyi i klatce piersiowej, więc tym bardziej poród sn przy jej położeniu mógłby zakończyc się nie najlepiej, a na pewno nie z wynikiem 10 punktów.
No i miało byc krótko ale nie wyszło ;-) a wielka torba się przydała bo jak przyneśli na koniec pudełka z gadżetami reklamowymi, to przynajmniej wszystko zmieściłam ;-)
Po cc najgorzej wspominam pierwsze próby wstawania z łóżka (w moim szpitalu po 8h), zespół popunkcyjny który mnie nietsety nie ominął i trzymał 3 doby i pierwsze siusianie po wyjęciu cewnika
Poza tym przez dwie doby walczyłyśmy o pokarm, położne wspaniałe babki pokazały jak karmic malutką strzykawką po palcu, w międzyczasie przystawiałam do piersi z których prawie nic nie leciało i potwornie bolały,ale już na 3 dobę fala mleka nas zalała :-) i na razie jest ok
A w Iguni jestem tak bezgranicznie zakochana, mogłabym godzinami siedziec i się w nią wpatrywac, ale to już nie muszę pisac, bo chyba wszystkie tak mamy po porodzie :-)
Mój poród był tak szybki że mogłabym w pięciu zdaniach opisac, oprócz zachwytów nad Igunią oczywiście, bo tu już godzinny monolog mi się włącza :-) Tak w skrócie: 5:20 odeszły mi wody, leciało strumieniem dosłownie, dzwonimy po kolegę że ma byc koło 6 po nas, ale za kilka minut dostałam silnych skurczy co 3 minuty, więc podjechał po nas szybciej. Pani z Izby Przyjęc zaspana na maksa, ślamazarnie wypisywała dokumenty na przyjęcie do szpitala, pobrała wymaz, wyśmiała moją wielką torbę :-) ja przebrana, skurcze coraz mocniejsze co 2-3 minuty. Dostaliśmy pokój porodowy, ktg od razu, rozwarcie na 3 palce, była godzina 7 i miała nastąpic zmiana personelu ale okazało się na szczęście że tylko położne się zmieniły a lekarze zostali jeszcze z nocy do mojego porodu bo coś tamtego dnia odrabiali. A całe szczęście dlatego,że zajęła się nami wspaniała dr dzięki której Igunia nie męczyła się wogóle. Zrobiła usg, uparciuszek Igunia cały czas główką do góry, sprawdziła pośladki - bardzo wysoko, zmierzyła miednicę (mam wpisane zwężenie) do tego wzięła pod uwagę zaświadczenie o astmie i pyta czy zgadzam się na cc. A ja poczułam tak wielką ulgę i radochę że gdyby nie skurcze i przypięte ktg to skakałabym z radości. Położna założyła mi cewnik, przewieziono mnie na salę do cc, Tomek został roztrzęsiony na korytarzu. Spytałam anestezjolog czy po znieczuleniu przestanę odczuwac skurcze, jak potwierdziła, to przynajmniej się już tak nie bałam tego wkłucia. Tak jak pisała niejedna babka po cc, ja też czułam to jakby wyszarpywanie dzidzi z brzucha, trudno to opisac. Ginki i anestezjolog cały czas coś mówiły i żartowały, dowiedziałam się że pupa Igi wyskoczyła jak z procy po nacięciu i pierwsze co się dowiedziałam to że jest to moja wymarzona, ukochana dziewczynka, potem reszta ciałka, główka i donośny wrzask :-) Tomka pediatra zawołał do pokoiku obok, przystawili mi Igusię do pierwszego buziaka i zanieśli do taty i pomiarów. Tomek szczęśliwy latał od Igi do drzwi gdzie było mnie widac, przesyłał buziaki i machał, przez gips biedaczek nie mógł jej trzymac na rękach. Iga była dwukrotnie owinięta pępowiną, na szyi i klatce piersiowej, więc tym bardziej poród sn przy jej położeniu mógłby zakończyc się nie najlepiej, a na pewno nie z wynikiem 10 punktów.
No i miało byc krótko ale nie wyszło ;-) a wielka torba się przydała bo jak przyneśli na koniec pudełka z gadżetami reklamowymi, to przynajmniej wszystko zmieściłam ;-)
Po cc najgorzej wspominam pierwsze próby wstawania z łóżka (w moim szpitalu po 8h), zespół popunkcyjny który mnie nietsety nie ominął i trzymał 3 doby i pierwsze siusianie po wyjęciu cewnika
Poza tym przez dwie doby walczyłyśmy o pokarm, położne wspaniałe babki pokazały jak karmic malutką strzykawką po palcu, w międzyczasie przystawiałam do piersi z których prawie nic nie leciało i potwornie bolały,ale już na 3 dobę fala mleka nas zalała :-) i na razie jest ok
A w Iguni jestem tak bezgranicznie zakochana, mogłabym godzinami siedziec i się w nią wpatrywac, ale to już nie muszę pisac, bo chyba wszystkie tak mamy po porodzie :-)
Ja nie wiem gdzie można podkłady kupić czy podpaski takie bo moja mama mi to załatwiała (moge którejś podesłać bo mam duużo ;-)) ale za to polecam kółko... ja miałam takie dla dzieci do pływania za niecałe 10zł... fakt przez pobyt w szpitalu mi sie nie przydało bo miałam ten sączek więc wogóle nie siadałam tylko leżałam albo stałam ale w domu było już zbawieniem jak drenu nie było... tak samo nie mogłam przez to majtek jednorazowych przez to nosić tylko chodziłam z wkładką jak chinka jakaś... ale polecam wode w butelkach z tym smoczkiem... niby pierdoła ale tak to bym uschła...
Nadeszła i moja kolej na opis.
16.10, 7 rano. wyjechaliśmy z domu do szpitala (powinniśmy tam być na 7:45), dojechaliśmy do przejazdu kolejowego, który jak się okazało był remontowany. Żadnych znaków, że droga jest nieprzejezdna!!
Znaleźliśmy objazd przez jakieś wsie, dobrze, że mamy w aucie CB bo mogło by być ciężko. Do szpitala trafiliśmy na 8:15. Lekkie spóźnienie.
Weszliśmy na izbę przyjęć, zadzwoniłam do położnej, że już jesteśmy. Zeszła do nas, jak się okazało w towarzystwie pani profesor -szefowej oddziału. To właśnie jej dałam karteczkę od mojego profesora na której było napisane, że prosi o CC ze względu na pośladkowe ułożenie malucha.
Zaczęły wypisywać dokumenty i przy tym dialog:
I ciąża? -bardziej zabrzmiało to retorycznie.
mówię, że nie, że to II
prof. a dziecko żyje?
ja: oczywiście, że tak.
popatrzyły na siebie dosyć dziwnie.
p: to dlaczego CC? Przecież rodzi się pośladkowce..
Widzę, że niedaleko pani mieszka, nie ma miejsc w szpitalu...
chociaż zbadamy panią i podejmiemy decyzję.
Ja przerażona , mówię jej, że tak długo nastawiałam się do tej CC, sam prof mi odradzał poród naturalny etc.
Między czasie mnie przebadały, cm rozwarcia, brak skurczów.
prof: No dobrze, to na oddział. Mamy tam jeszcze jakieś wolne łóżko?
położna: cała 6.
Weszliśmy na górę, ja już przebrana.
Podłączyli mnie pod ktg i co się działo w tym czasie?
podpisywałam jakieś tam papierki, ale to nic...
Przychodzi położna z panią prof. i mówią, że nie będę dzisiaj rodzić-spróbujemy naturalnie...
Ja w jeszcze większym szoku, ale położna spojrzała na mnie i mówi, że chyba mam skurcz, a raczej na pewno. W moim odczuciu był to tylko twardy brzuch,
Na to pani prof.
Dzisiaj to ja już nie zdążę, bo mam o 11:30 egzamin, wytrzyma pani do jutra, to jednak zrobimy CC???
Mówię, że oczywiście, jak jest taka potrzeba...
Wstałam, przeniosłam się na salę, gdzie już była dziewczyna, ale jeszcze z brzuszkiem bo na patologii nie było miejsca.
Za chwilę wpada położna, pani prof. postanowiła, że jednak zrobi cięcie.
Dzisiaj ma dyżur ginekologia, a jak coś by się zaczęło dziać, a myślę, ż do jutra mogłaby pani nie wytrzymać to nie miałby kto zrobić dobrego cięcia...
Już byłam tak skołowana i zdołowana tymi zmianami, że jak to usłyszałam to prawie dostałam skrzydeł!
Lewatywa -ta część opisu na zamkniętym, ale nie będę Wam pisała o szczegółach lewatywy ;-)
10:30 USG, na życzenie pani prof., czy rzeczywiście dziecko jest zbyt duże jak na naturalny poród. Lekarze widzieli, że mi zależy już na CC to specjalnie zawyżyli pomiary, ale jak się później okazało to nie musieli zawyżać bo idealnie wymierzyli ))
Golenie
11:00 Cewnik i na stół!!!
Super anestezjolog wszystko mi powiedział co będzie robił krok po kroku. Zastrzyk w kręgosłup i o 11:!5 usłyszałam płacz Natanka. A ja zaraz za nim. Tak zaczęłam wyć-taka byłam szczęśliwa!!! i nadal oczywiście jestem!
Zabrali go na ważenie i mierzenie. Mnie umyli i przewieźli na salę.
Rzeczywiście nie podnosiłam głowy przez jakieś 10 godzin, moczyłam usta wodą.
Po dwóch godzinach przystawili Natanka do cyca, i już od razu potrafił ssać!!!:-):-) kurcze pisząc o tym cycki zaczęły mnie szczypać! Może zaraz się obudzi.;-)
o 23 przyszła położna, no wstajemy, przejdziemy się na jakieś piwko
Usiadłam na łóżku, i mało co nie straciłam przytomności. Położyłam się z powrotem i po pół godzinie znowu spróbowałam. Udało się, zaczęłam chodzić, ale zrobiłam dosłownie kilka kroków i do wyra.
W ogóle chyba zrobiłam błąd, bo powinnam była się więcej ruszać, ale mnie to naprawdę bolało i co gorsza okazało się, że nie czułam w ogóle, że mi się siku chcę. Więc uczucie rozpychania od wewnątrz było podwójne. Nie wiedziałam co się dzieje. Później zaczęłam się pilnować i patrzyłam na zegarek o której byłam ostatni raz...
Zgłosiłam to oczywiście lekarzowi, okazało się, że występują czasem takie reakcje... Mogą się utrzymać nawet do trzech m-cy
Po trzech dniach doszedł niesamowity ból głowy! Nie obyło się bez środków przeciwbólowych. Dwa dni na nich jechałam aż w końcu przeszło...
Jak już mieliśmy wychodzić do domu to okazało się, że Natanek ma podwyższoną bilirubinę i kolejne dwa dni spędziliśmy w szpitalu. A w sumie było ich siedem...
ale na szczęście jesteśmy już w domku, cali, zdrowi i bardzo szczęśliwi!!!!
Przy okazji poznałam fantastyczne dziewczyny. Podeślę im linki do naszego BB może się przyłączą bo to też w końcu październikóweczki :-):-)
16.10, 7 rano. wyjechaliśmy z domu do szpitala (powinniśmy tam być na 7:45), dojechaliśmy do przejazdu kolejowego, który jak się okazało był remontowany. Żadnych znaków, że droga jest nieprzejezdna!!
Znaleźliśmy objazd przez jakieś wsie, dobrze, że mamy w aucie CB bo mogło by być ciężko. Do szpitala trafiliśmy na 8:15. Lekkie spóźnienie.
Weszliśmy na izbę przyjęć, zadzwoniłam do położnej, że już jesteśmy. Zeszła do nas, jak się okazało w towarzystwie pani profesor -szefowej oddziału. To właśnie jej dałam karteczkę od mojego profesora na której było napisane, że prosi o CC ze względu na pośladkowe ułożenie malucha.
Zaczęły wypisywać dokumenty i przy tym dialog:
I ciąża? -bardziej zabrzmiało to retorycznie.
mówię, że nie, że to II
prof. a dziecko żyje?
ja: oczywiście, że tak.
popatrzyły na siebie dosyć dziwnie.
p: to dlaczego CC? Przecież rodzi się pośladkowce..
Widzę, że niedaleko pani mieszka, nie ma miejsc w szpitalu...
chociaż zbadamy panią i podejmiemy decyzję.
Ja przerażona , mówię jej, że tak długo nastawiałam się do tej CC, sam prof mi odradzał poród naturalny etc.
Między czasie mnie przebadały, cm rozwarcia, brak skurczów.
prof: No dobrze, to na oddział. Mamy tam jeszcze jakieś wolne łóżko?
położna: cała 6.
Weszliśmy na górę, ja już przebrana.
Podłączyli mnie pod ktg i co się działo w tym czasie?
podpisywałam jakieś tam papierki, ale to nic...
Przychodzi położna z panią prof. i mówią, że nie będę dzisiaj rodzić-spróbujemy naturalnie...
Ja w jeszcze większym szoku, ale położna spojrzała na mnie i mówi, że chyba mam skurcz, a raczej na pewno. W moim odczuciu był to tylko twardy brzuch,
Na to pani prof.
Dzisiaj to ja już nie zdążę, bo mam o 11:30 egzamin, wytrzyma pani do jutra, to jednak zrobimy CC???
Mówię, że oczywiście, jak jest taka potrzeba...
Wstałam, przeniosłam się na salę, gdzie już była dziewczyna, ale jeszcze z brzuszkiem bo na patologii nie było miejsca.
Za chwilę wpada położna, pani prof. postanowiła, że jednak zrobi cięcie.
Dzisiaj ma dyżur ginekologia, a jak coś by się zaczęło dziać, a myślę, ż do jutra mogłaby pani nie wytrzymać to nie miałby kto zrobić dobrego cięcia...
Już byłam tak skołowana i zdołowana tymi zmianami, że jak to usłyszałam to prawie dostałam skrzydeł!
Lewatywa -ta część opisu na zamkniętym, ale nie będę Wam pisała o szczegółach lewatywy ;-)
10:30 USG, na życzenie pani prof., czy rzeczywiście dziecko jest zbyt duże jak na naturalny poród. Lekarze widzieli, że mi zależy już na CC to specjalnie zawyżyli pomiary, ale jak się później okazało to nie musieli zawyżać bo idealnie wymierzyli ))
Golenie
11:00 Cewnik i na stół!!!
Super anestezjolog wszystko mi powiedział co będzie robił krok po kroku. Zastrzyk w kręgosłup i o 11:!5 usłyszałam płacz Natanka. A ja zaraz za nim. Tak zaczęłam wyć-taka byłam szczęśliwa!!! i nadal oczywiście jestem!
Zabrali go na ważenie i mierzenie. Mnie umyli i przewieźli na salę.
Rzeczywiście nie podnosiłam głowy przez jakieś 10 godzin, moczyłam usta wodą.
Po dwóch godzinach przystawili Natanka do cyca, i już od razu potrafił ssać!!!:-):-) kurcze pisząc o tym cycki zaczęły mnie szczypać! Może zaraz się obudzi.;-)
o 23 przyszła położna, no wstajemy, przejdziemy się na jakieś piwko
Usiadłam na łóżku, i mało co nie straciłam przytomności. Położyłam się z powrotem i po pół godzinie znowu spróbowałam. Udało się, zaczęłam chodzić, ale zrobiłam dosłownie kilka kroków i do wyra.
W ogóle chyba zrobiłam błąd, bo powinnam była się więcej ruszać, ale mnie to naprawdę bolało i co gorsza okazało się, że nie czułam w ogóle, że mi się siku chcę. Więc uczucie rozpychania od wewnątrz było podwójne. Nie wiedziałam co się dzieje. Później zaczęłam się pilnować i patrzyłam na zegarek o której byłam ostatni raz...
Zgłosiłam to oczywiście lekarzowi, okazało się, że występują czasem takie reakcje... Mogą się utrzymać nawet do trzech m-cy
Po trzech dniach doszedł niesamowity ból głowy! Nie obyło się bez środków przeciwbólowych. Dwa dni na nich jechałam aż w końcu przeszło...
Jak już mieliśmy wychodzić do domu to okazało się, że Natanek ma podwyższoną bilirubinę i kolejne dwa dni spędziliśmy w szpitalu. A w sumie było ich siedem...
ale na szczęście jesteśmy już w domku, cali, zdrowi i bardzo szczęśliwi!!!!
Przy okazji poznałam fantastyczne dziewczyny. Podeślę im linki do naszego BB może się przyłączą bo to też w końcu październikóweczki :-):-)
dorota123456789
oliwka,alanek i lilianka
Dziewczyny dziekuje za opisy Wspaniele to opisalyscie :-)
mirabelka73
Październikowe mamy'08
beza ach te nasze uparciuszki pośladkowe :-) do końca trzymały nas w niepewności. Doskonale rozumiem Twoje przerażenie przed naturalnym porodem i to wahanie się lekarki na pewno cię bardziej zdenerwowało, u mnie przynajmniej była szybka decyzja. Ten zespół popunkcyjny czyli okropny ból głowy i karku jest straszny, mnie też faszerowali jakąś mieszanką leków ale niewiele pomagało, a najśmieszniejsze jest to że bolało jak byłam w pionie, na leżąco wogóle nie czułam bólu.
blond_20
Czarownica
PODUSZKA POPORODOWA Z ŁUSKĄ GRYKI -2x PRZESZYTA (467497257) - Aukcje internetowe Allegro
Ania to dla Ciebie link do tej poduszki
Ania to dla Ciebie link do tej poduszki
mama pyatala o to kolko w sklepie z dzieciecymi rzeczmi i jest...za 65 zl://a na allegro za 10.ja sie zastanawiam czy sobie takiego dmuchanego nie kupic do plywania....tylko moge nie zdazyc, bo najpozniej w czawtek wywoluja u mnie a juz niedziela.
Dziewczyny! Podobno wystarczy zwykłe pompowane koło do pływania dla dzieci, które kosztuje grosze!!!!
Mi takie (zwykłe żółte chyba z Decathlonu) pożyczyła koleżanka i powiedziała, że jest wystarczajace na czas po porodzie :-) No a potem i dla dziecka się przyda!
reklama
Asia - dzięki wielkie!
Ja się chyba jutro przejdę do zabawkowego i zobacze czy sa i po ile zwykłe kółka i jak nie uda mi się kupić to zamawiam jutro to... tylko czy takie dla dzieci utrzyma babe po porodzie ?? chodzi o kg...
no ta moja koleżanka ważyła ok. 75 kg :-) nie wiem, tylko podpowiadam, bo wiem, ze dużo dziewczyn właśnie takie typowe do pływania kupuje, bo szkoda wydawać tyle kasy
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 46
- Wyświetleń
- 9 tys
- Odpowiedzi
- 753
- Wyświetleń
- 67 tys
Podziel się: