Ja mam koleżankę z technikum,która ma z mężem 6 dzieci - ona jest w moim wieku a jej mąż 11 lat starszy.
Od zawsze mówili,że chcą mieć dużą rodzinę i taką mają. Najstarszy chłopiec ma 12 lat a najmłodszy w sierpniu skończył rok(to moi chrzesniacy).
Mają synka (9lat) ,który jest ciężko chory - ma raka mózgu z przerzutami - nieoperacyjnego,chemia 3 lata nic nie dała, jest na hospicjum domowym,na lekach, sterydach... niestety to kwestia czasu...
Gdy dowiedziałam się o chorobie A. a później o tym,że się spodziewają kolejnego dziecka to była dla mnie jakaś abstrakcja
Ludzie z nich straszną patologie robią mimo,że są szczęśliwą rodziną, jako małżeństwo mają czas dla siebie,M. też ma czas na kosmetyczkę, fryzjerkę - także jakoś się życie układa mimo tych ciężkich spraw. Wiem ,że M. chodzi też na terapię do psychologa.
Ludzie widzą pijaków i ćpunów,którzy mają dzieci tylko dla zasiłków a jak ktoś żyje normalnie, pracują obydwoje rodzice - to jesteś taką samą patologią co ci co tylko siedzą na dupsku i robią dzieci -brzydko mówiąc