Witajcie
przesledzilam caly watek odnosnie macoch, ktora min. ja jestem.I odetchnelam z ulga, ze nie sama mam takie problemy. Szkrab mojego meza ma obecnie 5 lat, jestem w ich zyciu od 3 lat....poczatkowo bylo slodko....bo maly mial niewiele lat i jako malec nie dal soba manipulowac, ale teraz zaczynaja sie schody....jak to sie mowi:"male dzieci -maly klopot, duze dzieci- duzy klopot". Maly co prawda nie pamieta jak rodzice byli razem, ale pamieta to ciagle jego mama, ktora czesto, gesto daje sie nam we znaki...nie tylko wymyslajac bzdurne historie, ale rowniez manipulujac dzieckiem, ktore jest skolowane...czasami rece mi opadaja, bo cala moja i meza praca wczesniejsza i bierzaca z malcem idzie na darmo, bo matka wpaja mu zupelnie inne wartosci, albo raczej nie wpaja mu niczego. Maly niestety ma dwa domy, czyli jest "dom mamusi" i "nasz dom" ...w domu mamusi swoboda wszelka, syf- malaria(jakbym zdjecia pokazala to pewnie nie jedna z was zlapala by sie za glowe), brak jakichkolwiek granic, na wszystko pozwalane itd... u nas : panuja jako takie zasady, ktore wszyscy przestrzegamy, nie ma ogladania tv przez dziecko dluzej niz 1h, sprzatanie po sobie po jedzeniu( postawienie szklanki i talerza w zlewie lub obok, bo nie zawsze maluch siegnie tam), sprzatanie zabawek....oraz proste na co dzien
rosze, dziekuje i przepraszam....wszystko w domu matki jest odwrotnie....jak przyjechalam do domu meza i zamieszkalam z nim, maly przychodzil do nas 3x w tygodniu, to ja go uczylam jesc cieple posilki(czasem siedzielismy oboje 2h przy stole, byl placz i lament) , nie chcial jesc nic wczesniej u ojca, a faceci wiadomo jacy sa....a u matki gotowe jedzenie ze sloiczka dla malucha zimne lub z lodowki, ja zaczelam gotowac domowe obiady....maly nie umial tego jesc mimo ze bylo rozdrobione, dziecko w wieku 2 lat nie potrafilo gryzc. Ja nauczylam go korzystac z nocnika i toalety, bo mama nie miala na to czasu , latwiej bylo jej zalozyc pampers niz uczyc i pilnowac malucha by korzystal z nocnika...i wiele by jeszcze wymieniac.
Niestety ex nie ma czasu dla dziecka , nawet jak jest chore prowadzone jest do przedszkola, zabierane przez meza w zlym stanie zostaje u nas za kazdym razem i jest leczone przez nas po wczesniejszym zaprowadzeniu do lekarza.Podejrzewamy ze maly ma slaba odpornosc poniewaz caly czas jest niedospane i zmeczone, nie jada owocow , nawet nie wiadomo co jada w domu u matki.Pierwszy posilek zjada w przedszkolu( tu nazywane jako daycare) i podejrzewam ze ostatni tez, bo przez matke odbierane jest o 5 po poludniu.Jest zmeczony i padniety , bo opiekunki w przedszkolu maja zakaz kladzenia malego na poobiednia drzemke nawet gdy on tego potrzebuje, a potrzebuje bo gdy jest odbierany przez meza, zasypia w samochodzie a pozniej dosypia u nas kolejne 2-3h....matka twierdzac ze nie chce by dziecko w przyszlosci uzaleznilo sie od prochow zapisuje go na jakies zajecia poza przedszkolem , jak nie basen to lyzwy, pilka nozna itd...sama spedzajac z nim jak najmnie czasu.Nie rozumiejac ze tak naprawde to malec bardziej potrzebuje jej niz tych wszystkich lekcji na ktore bedzie mial czas w wieku szkolnym.Nie pomagaja tlumaczenia meza , ze dziecko teskni za nia, ze tylko dziennie przebywa z nia max 2h (rano zaprowadzane do przedszkola 6 a odbierane 5 po poludniu wiec ma czas na jakas bajke, kapiel i spac), ze w przyszlosci to czy bedzie bral prochy zalezy od tego jakie bedzie mial relacje z nia , a nie ztrenerem od nauki lyzwiarstwa czy plywania....
wszystko to co napisalam wyzej sklada sie na to ze maly nie chce ostatnio z nami wogole zostawac , chce do mamy, my raczej nie jestesmy dla niego rodzina, zauwazylam ze zaczyna traktowac ojca w podobny sposob jak jego mama, na zasadzie przynies, wynies, pozamiataj- czyli to Ty masz mnie zawiesc do mamy, to Ty masz mi kupic to itd....nie ma w dziecznosci, nie ma niczego....smutne i dobijajace jest to gdy wklada sie w serce w relacje , ktore pozniej obracaja sie przeciw nam....tyle na dzis pozdrawiam wszystkie macochy....ktore nie zawsze sa te zle....