ja dzisiaj miałam sądną noc. Mała obudziła się o 2.30 na karmienie (jak co noc prawie) zjadła solidnie i prawie zasnęła przy cycu więc ją odłożyłam do łożeczka. po chwili wpadła w taką rozpacz więc wzięłam na ręce (wg Tracy) uspokoiła się więc do łóżeczka - płacz jeszcze głośniejszy, powtórka, nie pomogło robiła się aż czerwona z płaczu (myslałam że się rozpacze, coraz bardziej narastała we mnie flustracja). przyszedł mąż - kazał mi się położyć. Włożył Malej smoka i jak zaczynała płakać wyciągał z łożeczka, pogadał z nią chwilę i wkładał. trawło to dwie godziny az w końcu usnęła. wiem na 100 procent że nic ją nie bolalo chciała żeby ją ktoś nosił a ja z konsekwencją próbuję nauczyć ją samodzielnego spania. chce zostawić sobie margines intymności.
teraz właśnie ją położyłam, najedzona, wybawiona - jak tylko położyłam do łóżeczka płacz okropny, więc ją włożyłam do rożka i dałam smoka, chwilkę pogłaskałam i wyszłam do drugiego pokoju i teraz właśnie pisze ten post. mam poczucie że gdzieś popelniam jakiś błąd ale nie wiem gdzie.