ja wczoraj po uspieniu Igorka ( co trwało wieczność) ,pękłam ,rozpłakałam się na maksa...D oczy wielkie jak orbita zrobił i pytanie "ale co się stało"
juz mi się cisneło na usta "*****"...
powiedzialam mu że już jestem padnięta,zmęczona,niewyspana i nie mam do kogo geby tworzyć,że mi zle i smutno itp,a on przyjdzie i narzeka jaki to on zmęczony ,żebym nie porównywała jego pracy do mojego siedzenia z dzieckiem
wygarnełam mu wszystko,że nie mam zadnej chwili tylko i wyłącznie dla samej siebie...niby zrozumiał i mam iśc w sobote sama do kina o ile on nie będzie pracował,to zostanie z Igorkiem...wolałabym spa i wycieczkę w kosmos ale mnie nie stać ...jeszcze... :-(