reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Wada Serca Zespół Downa u Plodu

Na to pytanie nie znam odpowiedzi :( u nas tego nie było.. Spadki były ale jak:mały miał zapalenie płuc które wymagały antybiotyku, albo jak leżał na płasko.. Albo jak tlen wyrzucił gdzieś, albo jak mocno zasnął.. Więc w tedy. Ale nigdy po jedzeniu :/
Masz kontakt z jakąś pielęgniarka z którą dobrze Ci się rozmawia? Może zapytaj jej czemu tak jest?
 
reklama
Mężowi pewnie tez cholernie ciężko, mówisz mu wprost co czujesz? Jak bardzo cierpisz?
Kurde bo wsparcie od niego jest najważniejsze, to wasza sytuacja i tylko wy tak naprawdę czujecie jej ciężar.
Faceci czasem są egoistami, nie umieją dać wsparcia, trzeba ich wszystkiego uczyć.
Psycholog w tym szpitalu jest jakiś? Bo Ty wychodzi na to sama z tym jesteś...
 
A co do saturacji może pełny brzuszek daje ten efekt, jakiś nacisk na przeponę czy coś.... Może powinna jeść mniej a częściej?
A może ten refluks?
Lekarz nic nie potrafi wyjaśnić?
 
Co będę Was oszukiwać,.jeśli mała zostanie tu do operacji czyli co najmniej trzy miesiące to wiem że nie wytrzymam, jest ciężkim dzieckiem,po jedzeniu saturacje jej strasznie lecą muszą ją po jedzeniu cała godzinę pilnować, mało śpi, męczy ja dalej katar zapchane płuca, dwa tygodnie ja lecza a dalej jest niedrożna, pod wieczor robi się płaczliwa a ja płaczę razem z nią. Prawdopodobnie ma refluks mimo karmienia sondą też się on utrzymuje,.zmiany na rtg na płucach ma dużo i są to brzydkie zmiany,.nie wiem czy kiedykolwiek wyjdzie do domu.Modle się i proszę Boga żeby ją zabrał bo ja nie dam rady poswiecic się tylko jej... nie daje już rady, płacze dwa razy na dzień, chciałabym żeby zmarła, tak było by lepiej, narazie całe jej życie to szpital i potem nie będzie lepiej bo ona ma skrajną postać wady serca...
Obserwuję ten wątek, ponieważ sama pod koniec ciąży dowiedziałam się, że urodzę nieuleczalnie chore dziecko. Rozumiem twoje uczucia i emocje. Schorzenie inne, ale obciążenie psychiczne to samo. Miałam już starsze dziecko, byłam przerażona i też miałam myśli o tym żeby dziecko odeszło (nikomu o tym nie mówiłam tylko mężowi, kto tego nie doświadczył nie zrozumie). Po narodzinach w szpitalu oddalonym od domu o 350km musieliśmy żyć na dwa miasta, bo dziecko było w stanie nie nadającym się do wypisu. Po mc-u byłam wykończona psychicznie i fizycznie, tak jak ty mogłam zapomnieć o połogu, z raną na brzuchu przemierzałam autostradę w tą i z powrotem. Potem była wątła nadzieja, że może chociaż dostaniemy wypis, żeby dziecko nie spędziło życia tylko w szpitalu, żeby umarło w domu. Ale przyszła infekcja. Było tylko gorzej. Dziecko zmarło. Ja od narodzin bardzo nie chciałam ingerencji medycznych, chciałam żeby dziecko odeszło w spokoju, bez cierpienia. Bez rurek... Ale tak się w szpitalu nie da.
Cierpienie nie uszlachetnia i ja też nie mogłam patrzeć na cierpienie swojego dziecka. Tak, chciałam żeby odeszło, żeby ten koszmar się skończył. Jesteś dobrą matką i dobrym człowiekiem. Pozwól sobie na łzy.
 
reklama
Do góry