Już dwa razy nakarmilam ja sonda i podałam leki przez sondę, łatwizna i rzeczywiście wygoda a dziecko się nie męczy, dziś Wigilia, a To co przeżyliśmy wczoraj bo już po północy jest to było najgorsze doświadczenie w moim życiu, powiedziałam sobie że już chyba więcej nigdy w życiu się nie pomodlę.Boje się co przyniesie przyszłość wiem że mam głupie myślenie na zapas, boję się że maz będzie w końcu musiał odejść z pracy, boję się ja nigdy nie pójdę do pracy, boje się że młoda tu będzie siedziała aż do operacji a moje dzieci o mnie zapomną i mnie nie poznaja i będą wolały babcie jak już wrócimy do domu, boję się wielu rzeczy, życie stało się słodko gorzkim kawałkiem czekolady po którego zjedzeniu boli brzuch i zbiera się na wymioty. Maz się że mną cały czas kloci przez telefon o moją rodzinę, a ja się po prostu boję jutra, boję się że mała zachoruje na wiele innych chorób, że nie wyjdę z nią że szpitala i z poradni.
Masz teraz najlepszego pomocnika
@Jetkaa.
Dlatego wspieram w milczeniu.
To nie łatwe co przechodzisz. Najczęściej takie doświadczenie uczy życia tu i teraz, podejścia tzw zadaniowego. Spróbuj przestać wybiegać w przyszłość. Żyj i skupiaj uwagę na tym co masz do zrobienia. Różne emocje będą się przez ciebie przelewać. Spróbuj jednak patrzeć na życie bardziej pozytywnie. Czarnych scenariuszy jest miliony, ale ty i twoja rodzina potrzebujecie blasku, takiego jak gwiazda Wigilijna, jak gwiazda Bożego Narodzenia. Jeśli nie widać go poza wami, ty stan się takim światłem, twoje dobre myślenie o tym co jest i co może być. Łap się tych najlepszych tylko chwil. Pamiętaj, że wszystko przemija. Wszystko trwa tylko chwilę, dłuższą, krótsza, ale tylko chwilę. Potem mija. Zobacz jak póki co dobrze sobie ze wszystkim radzisz.
W takich chwilach jakich doświadczasz wierzysz i tracisz wiarę jednocześnie. I nie ma w tym nic dziwnego. Ważne, by się na swojej złości nie zatrzymywać i kiedy znów poczujesz potrzebę to rozmawiaj z Bogiem, nawet jeśli będziesz chciała tylko przeklinać. To nic złego kłócić się z nim. To wbrew wszystkiemu oznacza, że nie jest ci obojętny.
Sprobój otworzyć się na możliwości. Nawet w tak trudnych warunkach jedne drzwi się zamykają, inne otwierają. Nie bój się korzystać z różnych opcji. Mogę Ci nawet z leksza przybliżyć historię Świętej rodziny. Myślisz, że młodej dziewczynie z brzuchem łatwo było znaleźć meza? Żyć i najpierw w zaawansowanej ciąży tłuc się na drugi koniec świata na spis, gdzie urodziła, a potem uciekać z małym dzieckiem, bo wszyscy chcieli je zabić? Zostawić wszystko i wszystkich? Poradzili sobie. Ty i twoja rodzina też sobie poradzicie. Spróbuj ze spokojem porozmawiać z mężem. Wysłuchaj go. On też się boi. Nagle został z dwójką dzieci. O trzecie też się martwi. A niestety faceci gorzej takie rzeczy znoszą. Macie dość problemów na codzień by jeszcze zajmować się sprawami rodziny.
A hospicjum też polecam, poszukaj dopóki nie będzie z córeczką lepiej. Będziesz miała ogromne wsparcie. Ja też korzystałam przez chwilę z ich usług przy Helence.