A ja nie do końca się zgodzę. Co do głównego przesłania, że mamy się żyć i cieszyć życiem jak najbardziej, ale uważam, że powinniśmy uważać na uczucia innych w tym wszystkim. I nie chodzi o owijanie świata folią bombelkową, a po prostu o myślenie o dobrostanie nie tylko swoim, ale i naszych bliskich. Nie musimy świętować wszystkiego ze wszystkimi, możemy wybierać jakie informacje, w jaki sposób, komu przekazujemy.
Oczywiście, wieść o ciąży czy nowym partnerze, czy kolejnych etapach ze starym partnerem, to wszystko jest to, czym się dzielimy z naszymi bliskimi. Ale czy przyjaciółce, z którą od lat razem walczymy z niepłodnością, na pewno należy opowiadać o każdym szczególe ciąży i wysyłać wszystkie zdjęcia z USG bez jej prośby? No nie. Mam taki przykład na wyciągnięcie ręki i osobiście znam przypadek osoby, która była tą, która nie zaszła i przychodziła do nas się wypłakać, że już tego dłużej nie zniesie, że wyświetla jej się imię przyjaciółki na ekranie telefonu i robi jej się słabo, ale że nie poprosi jej, żeby przestała, bo już teraz czuję się okropną przyjaciolką i ma straszne wyrzuty sumienia.
Pisalas o człowieku bez nogi. Owszem, nie ma co się wygłupiać i udawać kulawego, ale nie trzeba przed osobą, która straciła nogę i dalej to przeżywa skakać na każdej z nóg na zmianę "bo moge" i opowiadać jak wspaniale mieć obie nogi.
Myślę, że w tym wszystkim co dziewczyny pisały nie chodziło o to, by nie dzielić się szczęściem, a żebyśmy w naszym szczęściu nie stracili pewnej uwaznosci i empatii i żebyśmy zawsze mieli na uwadze to, z kim rozmawiamy. Bo skoro dzielimy się z tą osobą naszym szczęściem, to jest to osoba nam bliska, a skoro jest nam bliska, to dbamy o nią i jej dobrostan.