reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Urodzisz, to pokochasz. Jak było z wami?

Ja jeszcze w ciąży nie byłam pewna, czy chcę teraz dziecko 😅 czułam się beznadziejnie, fizycznie i psychicznie. Po porodzie do dziecka nie czułam nic, uznałam, że jest brzydkie i zanim je dotknę trzeba je umyć. Karmienie było dla mnie obrzydliwe i bardzo bolesne na początku, ale skoro to jest zdrowsze dla dziecka, to karmiłam rok. W międzyczasie zakochałam się w synku bez pamięci 😁 zdecydowaliśmy się też na drugie dziecko, mimo, że okres ciąży wspominam jako najgorszy czas w moim życiu. Nienawidzę być w ciąży. Rodzić też nie. Ale dzieci chcieliśmy 2 i to nawet udało się idealnie z płcią trafić, właśnie tak zawsze chciałam 🙂 córeczkę pokochałam od narodzin. Już mi nie przeszkadzało, że czerwona, pomarszczona i brudna 😁 wiedziałam, że niedługo będzie taka słodka jak jej brat 🙂 teraz mam prawie dwukatka i trzymiesięczną dzidzię i bardzo ich kocham. Ale już inaczej niż jak synek miał np pół roku. Wtedy nie chciałam się z nim rozstać, a teraz go wywożę do babci na pół dnia jak tylko któraś powie, że chce się nim zająć 😁 córkę karmię, ale jak zacznie jeść coś innego, to zamierzam oddać do żłobka. Synka mi było szkoda, bo malutki🙂
 
reklama
bardzo fajny, wartościowy wątek.
Jestem dopiero w połowie swojej pierwszej ciazy, ale fajnie poczytac historie prawdziwych kobiet a nie celebrytek, które mysle, ze zaklamuja obraz macierzyństwa, udajac przed swiatem ze to taka słodka sielanka.

Narazie ciesze sie ciaza, czuje sie ładnie, atrakcyjnie, uwielbiam brzuszek ale mam jakas dziwna obawe, ze moge nie byc wystarczajaco dobra dla małej po porodzie, ale tez dla siebie. Bo przeciez dla siebie samej chce byc wciaz tak samo wazna jak teraz :)
 
Moja pierwsza ciąża to była ta wyczekana i wymarzona, udało się za drugim podejściem, a że podchodziliśmy wtedy jeszcze z narzeczonym do tego na luzie to druga kreska na teście to był dla mnie totalny szok 😳😳 nie mogłam uwierzyć, że jestem w ciąży 🙈🙈, a jednocześnie cieszyłam się jak głupia i wypatrywałam niemal codziennie brzuszka 🙈🙈🙈
Ciąża była książkowa, bezproblemowa praktycznie, ja zafiksowałam się kompletnie, czekałam na ruchy, ciągle się sobie przyglądałam jak jakaś wariatka 🙈🙈, ale że czułam się świetnie to gotowałam, sprzątałam, piekłam ciasta i torty, jeździłam po męża do pracy, wstawałam rano zrobić mu śniadanie i podwoziłam go do kolegi, z którym jeździł do firmy, chodziłam na długie zakupy, wzięliśmy ślub i w 5 miesiącu przetańczyłam całe swoje wesele 🙈😁 i czułam się piękna i atrakcyjna gdzieś do 7 miesiąca 😁 później te ostatnie dwa miesiące to już była masakra, spuchłam strasznie, nie miałam na nic siły i wg czułam się taka rozmemłana, a na dodatek widziałam po sobie, że się zmieniam np na twarzy, że wyglądam jakoś tak poważniej i starzej i to mnie dobijało, ale synka nie mogłam się doczekać...
Zaczęły się skurcze, pojechałam do szpitala i skończyło się cc, czego kompletnie nie brałam pod uwagę będąc w ciąży i był to dla mnie pierwszy szok, bo nie chciałam mieć blizny...drugi szok to powrót do domu z niemowlakiem...nasz synek od początku praktycznie non stop spał, nawet na jedzenie trzeba było go budzić i ja nie miałam pojęcia, że to coś złego, a jednak postępująca żółtaczka...powiem tak od kiedy wróciłam z synem do domu to miałam tyle nerwów i stresów, że schudłam 15kg w 3 tygodnie...żółtaczka, waga stojąca w miejscu u dziecka, problemy z kp, nawał pokarmu 😱 wizyty u różnych specjalistów, wredna położna, nie jedzące dziecko, które całymi dniami krzyczało i do tego ulewało...koszmar po prostu...ciągle ryczałam i byłam po prostu rozwalona na milion kawałków, a do tego byłam po cc, więc ze sprawnością też było różnie...
Druga ciąża to poronienie, 6 miesięcy po urodzeniu syna dwie kreski na teście, szok ale i wielka radość, która niestety trwała dzień...jak straciłam to dziecko to nie mogłam się pozbierać przez jakiś czas...
Trzecia ciąża biochemiczna 2 mięsiące po poronieniu samoistnym...
Czwarta ciąża w końcu udało się i mamy córkę i powiem tak, myślałam, że będę spokojniejsza po narodzinach córki, bo wydawało mi się, że z synem przeszliśmy wszystko co najgorsze i już nic mnie nie zaskoczy...mhm...jasne...mała to była masakra...kolejne dziecko, które nie chciało jeść z cycka i kolejny nawał pokarmu...córka budziła się w nocy co godzinę żeby wypić 20ml mleka...do tego zanim w nocy zasnęła to 2-3h bite się darła i nie szło jej w żaden sposób uspokoić...ja byłam jak zombie...na stanie 1,5roczniak wtedy i noworodek...dosłownie armagedon...nie wiedziałam, że miesięczne dziecko może mieć infekcje dróg moczowych...a nasza córka miała, jak to jej wyleczyliśmy to dostała pleśniawek i znowu krzyki całymi dniami i niechęć do jedzenia, bo ją bolało...mleko zmieniane z 4 razy, bo ciągle coś było nie tak...przy rozszerzaniu diety to samo, co chwilę jakiś produkt trzeba odstawiać, bo wychodzą jej zmiany na ciele...a teraz ma 9 miesięcy i bardzo chętnie wszystko je i ładnie pije mleko...ale za to ze spaniem wieczorem u niej ciężko, a syn od 6msc przesypia całe noce w swoim łóżeczku i w swoim pokoju...
Kocham dzieci najbardziej na świecie od początku, chociaż też miałam obawy, że córki tak nie pokocham jak syna, bo on był takim moim oczkiem w głowie, moim wyczekanym synusiem, a do tego jest bardzo mamusiowy do dziś, więc np nadal mam problem żeby go oddać dziadkom na weekend...ciężko mi się z nim rozstać 🙈🙈 ...zresztą z córką tak samo 🙈🙈
Także macierzyństwo to jazda bez trzymanki i to po balustradzie, totalny rollercoaster, ale nie zamieniłabym nigdy tego rollercoastera na życie bez dzieci ☺️🥰
 
Ciężarne, zwłaszcza te, które mają ambiwaletny stosunek do swojej ciąży, często słyszą: "Zobaczysz, jak urodzisz to od razu pokochasz". A jak było z wami? Sprawdziły się te słowa, czy miłość przyszła później? A może nie przyszła w ogóle
Ja kochałam zanim się urodził. Po porodzie wiadomo było ciężko, ale jak widziałam ta słodka buźkę to wszystko złe schodziło na dalszy plan🙂
 
Myślę, że dla wielu młodych mam wielkim problemem są właśnie słowa "urodzisz to pokochasz, ja swoje pokochałam jak mi je dali", itd. Bo później, jeśli nie od razu "zaskoczy", to taka dziewczyna wyrzuca sobie, że jest złą matką, że coś z nią nie tak, że jest gorsza. Dodaj to tego kiepski poród, choroby maluszka i nieszczęście gotowe. Dlatego bardzo dobrze, że powstał ten temat i przyszłe mamy mogą poczytać, że nawet jeśli nie od razu się zakochają, to gdzieś są inne mamy, które też potrzebowały czasu. Ja myślę, że to w końcu przychodzi, ta miłość i szaleństwo - pomijam skrajne przypadki. Tylko w ciąży trzeba pamiętać, że to nie musi być od razu po porodzie, jeszcze w ciuchach z porodówki. Gdyby mnie ktoś uświadomił, to też bym się mniej stresowała, a ja czekałam każdego dnia, kiedy wreszcie zacznę się naprawdę mocno cieszyć z macierzyństwa.
 
Myślę, że dla wielu młodych mam wielkim problemem są właśnie słowa "urodzisz to pokochasz, ja swoje pokochałam jak mi je dali", itd. Bo później, jeśli nie od razu "zaskoczy", to taka dziewczyna wyrzuca sobie, że jest złą matką, że coś z nią nie tak, że jest gorsza.

Ja tak miałam z innym wytartym frazesem :D
"Jak ci położą dziecko na brzuchu, to zapomnisz o całym bólu porodu" - do dziś dzień się z tego śmieję, bo osobiście pamiętam KAŻDĄ JEDNĄ SEKUNDĘ tego koszmaru, a właściwie dwóch, i absolutnie żadne uśmieszaczki, buziaczki, przytulaczki i co tam tylko nie zatarły tego w mojej pamięci :D
 
Ja tak miałam z innym wytartym frazesem :D
"Jak ci położą dziecko na brzuchu, to zapomnisz o całym bólu porodu" - do dziś dzień się z tego śmieję, bo osobiście pamiętam KAŻDĄ JEDNĄ SEKUNDĘ tego koszmaru, a właściwie dwóch, i absolutnie żadne uśmieszaczki, buziaczki, przytulaczki i co tam tylko nie zatarły tego w mojej pamięci :D

Ja tez nie zapomniałam.
Tylko zrobiło się to dla mnie mało istotne. Ale ja już wiem, ze mam bzika :D
 
Ja tak miałam z innym wytartym frazesem :D
"Jak ci położą dziecko na brzuchu, to zapomnisz o całym bólu porodu" - do dziś dzień się z tego śmieję, bo osobiście pamiętam KAŻDĄ JEDNĄ SEKUNDĘ tego koszmaru, a właściwie dwóch, i absolutnie żadne uśmieszaczki, buziaczki, przytulaczki i co tam tylko nie zatarły tego w mojej pamięci :D
ja też pamiętam i niestety rozpamiętuję, chociaż z tym walczę i nad sobą pracuję. Nigdy więcej nie będę w ciąży. Ciąża i poród oraz pobyt w szpitalu były w obu przypadkach najbardziej stresującymi momentami w moim życiu, a miałam kilka ciężkich chwil. W każdej z nich jednak miałam moc sprawczą i możliwości, żeby poradzić sobie ze stresem, szkodząc najwyżej sobie, jeśli sięgałam po leki, alkohol czy trawkę. W ciąży i podczas porodu byłam istotą zależną, która może tylko czekać i być zdaną na innych. Nigdy więcej.

Chociaż często mówię, że gdyby mi ktoś kazał wybierać, moje życie albo życie dzieci to bym była w stanie zabić się tępą łyżką 😀 Nie zmienia to jednak tego, że pierwszy rok macierzyństwa był dla mnie bardzo trudny, a do dzisiaj wkurzają mnie w córkach rzeczy, które u innych znanych mi mam wzbudzają co najwyżej westchnienie rozdrażnienia.
 
reklama
Ja też tego nie rozpamiętuję i nie przeżywam, ale jak się temat pojawia, to wręcz aż wszystko czuję 😂
Ja Wam powiem, że nie pamiętam już tego bólu . Może próbuje sobie przypomnieć nieraz albo porównać pierwszy poród który zakończył się CC, do drugiego porodu Sn . Ale nie wiem , czy nie pamiętam dlatego , że szybko poszło czy poprostu nie skupiam się na tym . Też nie wiem jak by było gdyby pierwszy poród dobiegł do końca Sn , ciężko powiedzieć. Każda z nas jest inna, ma inne podejście i nastawienie . Ważne , żeby tego wszystkiego nie słodzić innym przyszłym mamom , no chyba że jest się Agnieszką K. 😂😂
 
Do góry