Kiedyś tu pisałam o pierwszej ciązy, nie wiem czy w tym temacie. Ciąża z zaskoczenia, moich emocji zero, gigantyczne mdłosci, potworne samopoczucie, byłam ciągle zła, ze jestem w ciązy. Nie mam z ciązy zadnych zdjęć, nic. Potem poród przedwczesny, dwa dni ze skurczami w szpitalu, lekarze nie wiedzieli co robić, sprawdzali tylko czy córka żyje, a ja po dobie leżenia ze skurczami z perspektywą leżenia tak jeszcze dobre kilka tygodni modliłam się tylko o to, zeby przy kolejnym badaniu nie było już akcji serca. Córka miała 1% szans na przeżycie po porodzie. Jak się urodziła i zobaczyłam ją w inkubatorze, to bym się za nią pokroić dała, byle tylko nic jej nie było.
Długo miałam wyrzuty sumienia, że się nie cieszyłam będąc w ciązy, ze może jakoś zasłużyłam na to, co się stało.
Potem ciąża z synem, w której byłam zła, że jest syn
obydwoje liczyliśmy na drugą córkę, która naturalnie zalatalaby dziurę po poprzedniej, ale się przeliczyliśmy. Ja miałam ogromny problem z cieszeniem się, tym razem balam się powtórki i hamowałam się przed zaangażowaniem. Dbałam o wszystko, ale bylam bardzo ostrożna. Cała ciąża na terapii. Kiedy wreszcie pozwoliłam sobie na kupno ubranek dla małego to wylądowałam w szpitalu i po tygodniu urodziłam. Mały przelezał 12 tygodni na Intensywnej, a ja pierwsze dni nie miałam nawet ochoty go odwiedzac. Tak strasznie scaliło mi się to w głowie z poprzednim porodem, że dopiero jak porównałam wielkośc dzieci na zdjęciach (corka z 22tc, syn z 28tc) to zobaczyłam, ze jest róznica. Po 2 tygodniach od porodu zaczęłam kangurowac i dopiero wtedy coś ruszyło, ale i tak do konca pobytu w szpitalu miałam problem z dziecięcymi zakupami. Dopiero teraz nadrabiam
Młody ma 3 miesiace korygowane, czasami się na niego wkurzam, czasami narzekam, ze bawienie sie z nim grzechotkami jest nudne (mamy rozwók na 4/5 miesięcy, wiec aktualnie w modzie jest łapanie podanych zabawek i wsadzanie ich sobie do buzi, wiec wymaga to ciagłego zaangażowania). Tęsknię trochę za pierwszym miesiącem w domu, kiedy po prostu całe dnie razem leżeliśmy i się tuliliśmy, bo teraz tulenie jest pretekstem do prób obrotów na brzuch
I tez czekam, aż bedzie większy, usiądzie, troszkę się pobawi sam, głowę bedzie stabilnie trzymał, posadzę go na macie i dam radę wreszcie zrobić sobie sama jedzenie, bo od 3 miesięcy wszystkie posiłki robi mi mąż.