Dzień dobry, będzie długo. Nie wiem czy ktoś mi pomoże czy to wogole przeczyta ale musze chyba się wygadać bo jest mi ciężko. Jestem 7 miesięcy po porodzie i do tej pory nie potrafię pogodzić się z tym jak wszystko się potoczyło. Męczą mnie myśli że mogło być inaczej i lepiej. Czy ktoś tez był w podobnej sytuacji i może pomoc? Pojechałam do szpitala w piątek w nocy po ok 3h skurczy w domu które nie przechodziły ale tez nie robiły się intensywniejsze,wiedzialam ze nie powinnam jechac ale to moje pierwsze dziecko i wie balam, myslalam ze zrobią mi Ktg i wrócę do domu. Na badaniu rozwarcie 1cm ale poinformowali mnie ze idę na patologie ciąży. Tam dopiero podłączenie pod ktg, wszystko było w porządku. Cały drugi dzień przeleżałam bez żadnych informacji co się dzieje, badania prawidłowe, skurcze się wyciszyły całkowicie położna powiedziała ze raczej wrócę do domu, ale po badaniu dzidzia wyszła na ok 4kg i chcieli mnie namówić na CC ale się nie zgodziłam. Na nastepny dzien,to już była niedziela, rano informacja ze wywołujemy oksytocyna bo dziecko duże i nie możemy przedłużać. Cały czas dalej namawianie żebym się zgodziła na CC i ze mam nic nie jeść ani nawet nie pić. Był to środek czerwca, 35stopni na zewnątrz bez klimatyzacji w pokoju, bez wody myslalam ze zdechnę, a ostatni posiłek jadłam dzien wcześniej o 15/16?, a była już 9 rano. Po oksytocynie regularne skurcze co 5min,niestety nie mogłam się za bardzo ruszać bo byłam pod kroplówka i ktg No i miałam źłe wbity wenflon i cała ręka mnie bolała. Rozwarcie dalej nie ruszało. następne KTg po zwiększonej dawce oksytocyny dziecku zaczęło spadać tętno ale jak dawka została zmniejszona to skurcze się wyciszają, rozwarcia wciąż brak. Jestem już jakieś 8h sama,mąż nie może do mnie wejść, nie moge dalej nic pić w tym upale, nie jadłam już jakieś 24h i caly czas słyszę teksty ze powinno już się coś dziać po tej oksytocynie, ze dziecko duże, napewno będą musieli mnie nacinać Albo pewnie pęknę, ze muszę podpisać wszystkie zgody na kleszcze,próżnociag, ze może nie wstawić się w kanał bo za duża główka żebym podpisała ta zgodę na CC to już dziecko będzie ze mna i nie będziemy się obydwie męczyć. Moja mama miała bardzo ciężkie traumatyczne porody SN wiec tez mi doradza żebym się zgodziła. Ja bardzo chciałam rodzic naturalnie,nigdy nie bałam się porodu. Po pytaniu czy mogę poprosstu wyjść do domu i poczekać aż się akcja sama zacznie bo byłam jeszcze 2 dni przed terminem Pani doktor mówi ze nie, bo nie wiadomo jaka będzie reakcja po tej oksytocynie ze nie wypuszczają tak do domu? Bałam sie wyjść na własne życzenie ze cos sie stanie i będzie to moja wina. Teraz nie wiem czy to prawda czy mnie oszukiwali? Byłam psychicznie wymęczona tym brakiem wsparcia,nikt mi nie pomagał,byłam sama, co godzinę tylko przychodziła położna zapytać jak tam. Lekarz mówi ze oczywiście możemy czekać na akcje ale może dojść do zamartwicy i dziecko może umrzeć? Nie wiem teraz skąd to się wzięło? Po tych spadkach tętna po oksytocynie? W końcu z płaczem podpisuje zgodę na CC. Jak powiedziałam ze już zgoda podpisana to stwierdził tekstem „to po co ja sie tak produkuje”. Z sali mało co pamietam, cały czas płakałam, nikt nie zwracał na to za bardzo uwagi, lekarze sobie żartowali między sobą, pamietam jeden test ze główka była bardzo wysoko i nie wstawiła by sie w kanał. Dochodzę długo do siebie,rana bardzo boli, przy pionizacji prawie zemdlałam, każde wstawanie z łóżka trwa kilka minut,krwawię bardzo długo i blizna długo bolała. Z dzieckiem od początku na szczęście wszystko ok. Leciałam chyba na adrenalinie bo dopiero po kilku dniach do mnie doszło co się wogole stało. Dlaczego nie zaproponowano mi innego sposobu wywołania porodu? Balonika, czopków, lewatywy? Czy od początku wiedzieli cos czego mi nie mówili czy poprostu im się nie chciało czekać? Na wypisie mam CC z powodu dużego płodu,ale przecież wiem ze 4kg na usg to nie jest wskazanie do cięcia, nawet dwa dni wcześniej na badaniu u mojej Pani doktor taka dostałam informacje ze do 4,5kg spokojnie rodzimy naturalnie. Mam okropne wyrzuty sumienia ze tak się to potoczyło,ze ciało mnie zawiodło i moje dziecko. Ze ja sie poddałam i zgodziłam sie może za wcześnie, ze jednak wymusili na mnie te decyzje. Ze nie zaznałam tego porodu naturalnego i nie dałam dziecku wszystkiego co dobre z nim związane tylko została tak wydarta ze mnie jak nie była na to jeszcze gotowa. Nie moge spać bo co wieczór wracają do mnie te myśli dlaczego tak sie stało, nie moge nawet słyszeć słowa poród, bo od razu płacze. Ciężko mi, wiem ze powinnam sie udać do psychologa ale trudno mi zrobić ten pierwszy krok. Czy ktoś miał podobna sytuacje, ze miał CC ale w sumie nie wie dlaczego tak sie wszystko potoczyło? Albo może wiecie dlaczego nie zaproponowano mi innego sposoby indukcji lub dlaczego nie moglam wyjść do domu?
Ostatnia edycja: