Ja ze swoją "wredną" teściową spotkałam się 2 tygodnie temu na imieninach u szwagra, oczywiście wzięła mojego męża do drugiego pokoju i zaczęła mu biadolić czemu to on do niej nie przyjeżdza. Jak jej powiedział, że ja nie chce, bo się mnie traktuje jak per noga, to się wyparła. A kiedy wkroczyłam do pokoju zaczęła mieć pretensje, że się wyprowadziliśmy i w ogóle, w końcu nie wytrzymałam i pierwszy raz odważyłam się powiedzieć co myślę. Więc odparłam, że czyja to wina, że tak się stało?? Przy okazji usłyszałam, że czemu dzwonię do babci (jej mamy) i do innych osób z rodziny a nie do niej, no to się wkurzyłam i powiedziałam, że dzwonię do tych, którzy się nami intersują i którzy sami dzwonią, no i jeszcze dodałam, że babcia jest dla mnie przyjaciółką, która bardzo mi pomogła przez ostatnie 5 lat, więc niech się nie dziwi. No i znowu zaczęła wyciągać brudy, więc moja cierpliwość się skończyła i powiedziałam stanowczo, że albo będzie wyciągać brudy albo dajemy sobie szansę i zaczynamy od nowa. Zamilka i po chwili wyobraźcie sobie przytuliła mnie do siebie (dobrze, że noża nie miała w ręku, bo pewnie by mnie dźgnęła). No i na koniec rozmowy powiedziałam jej, żeby czasem do mnie zadzwoniła i pokazała w ten sposób, że potrafi schować dumę do kieszeni, oczywiście usłyszałam, że stawiam jej warunki (wrrrr). No i dzisiaj są imieniny mojego męża i wyobraźcie sobie, że pierwszy raz zadzwoniła na numer stacjonarny i nawet rozmawiała ze mną jakieś 10 minut - ŻYJĘ!
Wczoraj zadzwoniłam do nich co prawda z informacją, że będziemy mieli synka (odebrał teść) więc to chyba spowodowało przełamanie. Teraz muszę jej tylko udowodnić, że ja nie jestem tą samą osobą co 5 lat temu, żeby nie myślała, że znowu pozwolę jej wejść na głowę.