Przyjęłam drugą dawkę wczoraj. Musiałam przyspieszyć jej podanie, bo wychodziło, że drugą dawkę mam przyjąć w okolicach porodu. Wszystko było ok, lekki ból ręki. Wieczorem przyszedł stan podgorączkowy. Spoko, wciąż nie groźny. Po 2:00 w nocy obudziłam się zlana potem i płonąca. Zmierzyłam temperaturę. 37.9. Wciąż spoko. Ale już czułam, że to idzie w złym kierunku. Zastanawiałam się co robić: prysznic chłodny, czy okłady z mokrego ręcznika? Dotknęłam ręki mojego męża i to go obudziło. Stwierdził, że miał wrażenie, jakbym dotknęła jego ręki żarzącym się prętem. Postanowiliśmy zrobić okłady. Szybka analiza kolejnych możliwości tak na "w razie jakby co". Ibuprofen odpada. Ale Apap... Ok. Poszukiwania Apapu w domu. Gorączka rośnie 38.1, 38.3. Już wyczytaliśmy, że u kobiet w ciąży gorączka jest w momencie jak jest 38.5 i wtedy należy działać bardziej radykalnie. W momencie jak dojdzie do 39 może dojść do skurczy i przedwczesnego porodu. W domu Apap przeterminowany
Ja mam dreszcze na całym ciele trzęsę się jak osika. Ręcznik zimny i mokry położyliśmy TYLKO na całych nogach (ważne stopy) i jeszcze na czoło. Zamarzałam. Przykryłam ramiona i piersi kołdrą. Zlana potem, trzęsąca się z zimna i jednocześnie płonąca w środku. Jak wzrosło do 38.4 mąż ubrał się i pojechał na stację po Apap.
Ja wiem, że taka gorączka to nie gorączka. Ale dla osoby, która nie pamięta kiedy ostatnio miała gorączkę, plus ciąża... - no, powiem wam, że zaczęłabym się bać, gdyby nie to, że nie za bardzo szło mi myślenie.
Jak męża nie było, gorączka stanęła na tych 38.4 i nie szła już w górę. Przyjechał, wzięłam Apap i powoli temperatura zaczęła spadać. Obecnie mam 37.3. Nie zbijam. Czekamy.
Piszę to, nie po to, aby straszyć (nie, nie, nie!). Po prostu jest to jeden z częstych efektów i napisałam to, bo może się którejś z was przyda. Oby nie. Ale tak na w razie jakby co.
A, zaczęłam 36tc. Za dwa tyg mam cc. Bliźniaki.