I właśnie dlatego od jakiegoś czasu zastanawiam się czy nie założyć wątku dla dziewczyn walczących z niepłodnością…
Serio, może mam już trochę wyczerpaną empatię, żeby cieszyć się z kresek dziewczyn, które udzielają się tu miesiąc/dwa/trzy, które w zasadzie nie miały większych problemów z zajściem w ciążę, które nieraz bardziej przeżywają kilka nieudanych cykli starań od tych, które walczą już latami, po czym za chwilę uciekają na mamusie.
Nie piszę tego do nikogo personalnie, to nie jest żadna personalna wycieczka - żeby to było jasne. I ok, ktoś może mi napisać, żebym po prostu odeszła z forum, skoro mnie to boli, smuci czy cokolwiek. Ale nie chcę, bo potrzebuję tego miejsca. Ktoś tu wspomniał, że punkt o nie poruszaniu tematów o dzieciach czy wpadaniu z pozytywnym testem „z ulicy” powstał właśnie po to, żeby te starające się długo, walczące z niepłodnością, czuły się tu bezpiecznie. Wątków na tym forum jest mnóstwo (jest też taki do oceny czy test jest pozytywny), każdy może założyć swój i ma prawo ustalić regulamin, jaki ma na nim panować. Skoro na kreskach jest taki i ktoś decyduje się tu dołączyć, to zakładamy że go akceptuje i jest gotów się do niego dostosować. Jeśli nie - są inne wątki, na których też można uzyskać odpowiedzi na pytania czy wsparcie.
Patii, sorry, ale właśnie to NIE TEN wątek
Więc nic dziwnego, że dostaje taką odpowiedź. W jakiej formie i z jakim wydźwiękiem, to już inna sprawa.
Mija rok odkąd trafiłam na to forum i zaczęłam je czytać ukradkiem, z końcem lutego minie równe 12 miesięcy jak tu jestem oficjalnie. Byłam przekonana, że do tego czasu już dawno ucieknę na mamusie. Szczęśliwie jest tam już mnóstwo dziewczyn, przy których zaczynałam tę swoją „przygodę”. I chyba czuję się trochę… osamotniona? Jakby została nas ledwie garstka na tym placu boju. I kurczę, serio się cieszę, że się im udało, naprawdę!! Ale trochę mi Was dziewczyny brakuje
Tych z Was, które wiedzą jak to jest mierzyć się z niepłodnością, jak to jest robić tysiące badań, zabiegów itp. i jak to jest czuć, że cały czas stoi się w miejscu albo nawet zrobiło krok wstecz. Że znowu się coś odwleka, bo trzeba coś zbadać, sprawdzić, wyleczyć. I znowu - wiem, że nadal są tu takie dziewczyny, ale od listopada/grudnia jakoś coraz mniej widzę tu dla siebie miejsce…
Eh, może to tylko moje gorzkie żale, które musiały się w końcu wylać. Mój post nie miał na celu urazić dziewczyn, które szczęśliwie nie poznały czym jest niepłodność - serio dziewczyny, jesteście szczęściarami i sto razy bardziej wolałabym być na Waszym miejscu. Ale cóż, starania z niepłodnością mają trochę inny przebieg, inną dynamikę i nie wszystkie będziecie to w stanie zrozumieć. Dlatego być może niektóre zupełnie nie rozumieją tego „oburzenia” jak ktoś niezapisany wpada z pozytywnym testem albo jak ktoś delikatnie przypomni, żeby nie poruszać tematów o dzieciach. Tak - dla nas jest to naprawdę trudne i czasem naprawdę potrafi zaboleć. Dlatego może rzeczywiście to już czas na ukierunkowany wątek…?