MoniB1988
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 6 Grudzień 2020
- Postów
- 552
Hmmm, to już pare cykli masz za sobą...Ja poroniłam na początku październiku
Dzień dobry...
Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.
Ania Ślusarczyk (aniaslu)
Hmmm, to już pare cykli masz za sobą...Ja poroniłam na początku październiku
Kochana, przykro mi bardzo, że miałaś takie ciężkie przeżycia ;( fajnie, ze umiesz sie otworzyć i porozmawiać o tym.A ja muszę się trochę pożalić, wygadać bo doła mam jak...
Jestem 10 lat po raku piersi. Od tamtej pory spokój, ale zawsze powtarzane ciąża po raku NIE bo będzie nawrót. Może też zawsze było to z tyłu głowy bo wykryto u mnie nowotwór pół roku po porodzie drugiego synka. Po leczeniu mam już 10 lat spokój. Czasem myślałam o dziecku ale zawsze te obawy, co z nawrotem... 5 lat temu założyłam wkładkę miedzianą bo hormonów nie mogę. I tak sobie używałam ją przez 4,5 roku. Jakoś po 4 lat z wkładką( na początku 2020) zaczęłam myśleć o dziecku. Włączył mi się jakiś instynkt. Może dlatego że moi synowie to już nastolatki... Mąż kategorycznie nie, bo bał się o moje życie. A ja po cichu myślałam jak sobie usunąć wkładkę za jego plecami. Sama jechać nie mogłam do gina bo UWAGA 2013roku dostałam zapalenia błędnika i zawroty głowy powalały mnie na głowę przez co dostałam ataków paniki na wyjście z domu i ogólnie na życie... Po długiej walce z tym od końca 2019 byłam w stanie wyjść bez omdleń. Ale wracając do teraz. W czerwcu trafiło się jak ślepej kurze ziarno i zaszłam w ciążę z wkładką. Reszta historii gdzieś tutaj na forum do odkopania. Poroniłam w październiku. Od początku ciąży każdy sceptyczny bo ja słaba, bo nawrót. Lekarze, radiolodzy każdy kręcił głową że ryzykowne, abym może lepiej usunęła bo osieroce dzieci. Mąż zdołowany, bo jak mnie straci nie chce żyć... Ale chęć posiadania tego maleństwa sprawił że mimo bardzo złego samopoczucia, miałam niedożywienie i odwodnienie, mdlałam czułam że jestem w stanie walczyć z całym światem. Po poronieniu załamałam się. Czułam że odebrano mi cząstkę mnie. Nie umiałam zrozumieć dlaczego zostało mi dane to maleństwo a potem los brutalnie że mnie je wyrwał. Mąż zrozumiałam że bardzo pragnę tego dziecka i postanowiliśmy się postarać o nie, mimo przeciwności. Nadal lekarze kręcą głowami, tylko moja ginekolog po poronieniu powiedziała że ona po mnie widzi że nie będę umiała żyć jeśli nie spróbuję jeszcze raz.
Ale mam doła. Bo znajomi wciąż mi odradzali, moja mama jak wspomniałam że myślę o, dziecku dostała szału, że jestem za słaba na ciążę, że znowu, poronię itp. Bratowa jak powiedziałam że założyłam znowu wkładkę odetchnęła z ulgą bo dziecko nie na moje zdrowie. Boli mnie to bo chyba tylko ja wierzę w siebie i w to że będzie dobrze. Nie mam prócz męża z kim pogadać bo postanowiłam że o ciąży powiem rodzinie dopiero po porodzie( mieszkam za granicą i nie jeździmy często do Polski) , przez Pandemie znajomych i tak nie widujemy teraz. Jest mi, smutno że jak się uda nie będę miała z kim się cieszyć prócz męża...
Ach, rozumiem. Myślałam, że ciągle masz takie problemy z błędnikiem. Moja mama też ma chory błędnik i dlatego się tym przejęłam.Z błędnikiem już jest spokój bo wyleczyłam. Co do adopcji to nawet by nas nie brali pod uwagę bo po moim nowotworze to nas skreśla. Tak naprawdę tutaj rozchodzi się już teraz tylko o moją przeszłość z nowotworem...
Z błędnikiem już jest spokój bo wyleczyłam. Co do adopcji to nawet by nas nie brali pod uwagę bo po moim nowotworze to nas skreśla. Tak naprawdę tutaj rozchodzi się już teraz tylko o moją przeszłość z nowotworem...
Myślę, że chodzi o to, że silne dziewczyny mają większą jednak szansę być silne w ciąży. Ty już na starcie te szanse masz już dość nikłe... To tak, jakby powiedzieć, że każda z nas ma szansę na raka po ciąży. No tak, ma. Ale Ty tą szanse masz dużo większą... Z tego, co rozumiem.Gdybym miała dalej takie problemy z błędnikiem nie ryzykowała bym nawet bo pamiętam co się ze mną działo. Jakiego dostawałam ataku paniki będąc sama w domu. Co do nowotworu to moja ginekolog cały czas mi powtarza że miała też pacjentki po raku w ciąży. Ona jako jedyna patrzy na to optymistycznie i mnie wspiera. To ona po poronieniu powiedziała że ja nie będę w stanie żyć jeśli nie spróbuję. Co do karmienia to przy tej ciąży poronionej było już mówione że w moim przypadku karmienie piersią nie wchodzi w grę. Każdy się boi o nawrót i o to że kolejną ciążę też źle będę przechodzić, ale przecież i silne dziewczyny w ciąży potrafią ledwo żyć.
Ale nigdzie nie jest napisane że to skończy się nawrotem choroby. Badania naukowe które czytam pokazują że jest wręcz odwrotnie.
Nie potrzebnie napisałam to wszystko. Teraz czuję się jeszcze bardziej zdołowana [emoji17]
Ja ją rozumiem... chce podjąć w jakimś stopniu ryzyko, bo ma pragnienie. Jej maz tez by chciał tylko bardzo sie o nia martwi. Zycie i tak mimo tego jest kruche, nie wiemy co nas czeka. Dla jednych jej plan jest szalony dla innych nie. Nie mniej jednak szanuje postawę, gdzie chce spełnić swoje marzenia, widzi w tym szansę jej ginekolog tez, jako kobieta rozumie ja. Mysle, ze podjęła juz decyzję... nie pozostaje mi życzyć nic innego jak powodzenia!Rozmawiamy tu o wszystkim i to normalne, że pytasz po to żeby znać zdanie innych. Każda z nas jest inna i będzie inaczej na to patrzyła [emoji2368]
Ja gdybym miała już dziecko zrobiłabym wszystko by cieszyć się jego dorastaniem najdłużej jak to możliwe i nie ryzykowałabym skrócenia tego wspólnego czasu nawet gdyby ryzyko wynosiło 1%. Ale każdy podchodzi do życia inaczej, a Ty o swoim masz prawo decydować samodzielnie
A ja Ci mimo wszystko życzę pieknych dwóch kresek, ty sama czujesz najlepiej co powinnas zrobic i co jest dobre dla Ciebie, nam nic do tego. Powodzenia Ci zycze!Chce się tylko z Wami pożegnać.
Już wiem że jeśli pochwalę się dwiema kreskami to spotkam się z kręceniem głową. W każdym bądź razie teraz już totalnie złapałam doła że mam ochotę nakryć się kołdrą po samą głowę i udawać że mnie nie ma i że świat nie istnieje. Całe życie spotykam ludzi którzy wciąż podcinają mi skrzydła. Nie chcę dalej drążyć tego tematu więc proszę nie cytujcie mnie bo nie odczytam tego i tak. Gdyby była opcja usunięcia konta to bym usunęła ale szukałam i nie widzę takiej.
W każdym bądź razie życzę Wam waszych upragnionych dwóch kresek.
Pozdrawiam
No cóż, szkoda, że nie odczytasz odpowiedzi...Chce się tylko z Wami pożegnać.
Już wiem że jeśli pochwalę się dwiema kreskami to spotkam się z kręceniem głową. W każdym bądź razie teraz już totalnie złapałam doła że mam ochotę nakryć się kołdrą po samą głowę i udawać że mnie nie ma i że świat nie istnieje. Całe życie spotykam ludzi którzy wciąż podcinają mi skrzydła. Nie chcę dalej drążyć tego tematu więc proszę nie cytujcie mnie bo nie odczytam tego i tak. Gdyby była opcja usunięcia konta to bym usunęła ale szukałam i nie widzę takiej.
W każdym bądź razie życzę Wam waszych upragnionych dwóch kresek.
Pozdrawiam