O, widzę, że mi posta nie dodało
alecta, wiesz, ja jeszcze w gimnazjum lubiłam spać z mamą, miałam swój pokój i w nim spałam, ale czasem przynosiłam jej poduszkę do siebie, żeby ze mną spała
No i przypadek Twojej koleżanki to raczej skrajny, bo ja osobiście nie znam nikogo takiego ;-)
Mysza, w niedzielę koło 11 pojechaliśmy do mojej babci na obiad, ale wcześniej skoczyliśmy nad zalew, żeby się Tosia w takim brodziku dla dzieci wykąpała.
Młody spał w wózku, w samym pampersie, a ja spacerowałam w cieniu.
Jak wstał, to pochodziłam z nim jeszcze, żeby się dobudził i po chwili zamoczyliśmy go w tym brodziku (to nie był wstrząs termiczny, bo woda w brodziku ciepła).
Po dosłownie 5 minutach dostał drgawek, zwinęliśmy manatki i pojechaliśmy do babci (jest pediatrą).
Ona najpierw go chłodziła ręcznikami, po czym od razu pojechaliśmy na izbę przyjęć (babcia ma szpital za płotem).
Na dyżurce podali mu wlewkę uspokajającą i coś na gorączkę (miał po schładzaniu 38,6!) i zostawili na oddziale, chociaż po tych lekach już wszystko było w jak najlepszym porządku.
A wydawało mi się, że wcale upału nie było, wiaterek wiał i było przyjemnie...
No i właśnie weszliśmy do domu, Igi przeszczęśliwy ;-)