anbas
Mamusia Kubusia
- Dołączył(a)
- 7 Styczeń 2011
- Postów
- 1 447
magsus - kurcze straszna historia Wspolczuje I przytualm mocno
Prawda jes taka ze nawet najlepsi rodzice, rodzenstwo czy przyjaciele na swiecie po pewnym czasie poprostu zaczynaja zyc troche "naszym zyciem" I zaczynaja sie konflikty, spory itd...Moze zaczac sie banalnie...Np. od nie umytych od razu naczyn w zlewie, badz nie wieszanie mokrego recznika zeby wysechl...I po pewnym czasie wszytko urasta do rozmiaru gory I tylko kwas za kwasem...
Sami przerabialaismy to z najlepszym przyjacielem mojego R. Wyjechalismy razem do Irlandii a wiadomo ze na poczatku rzeba sobie jakos radzic I kazdy chce jak najmniej wydawac na zycie itd. ludzie czesto decyduja sie zamieszkac wspolnie... My mieszkalismy z przyjacielem R rok. I to wystarczylo... Zaczelo sie od glupot. Od nie wystawienia kosza na ulice kiedy miala byc zbiorka smieci itd...no bzdury...niedomyte kubki...itd. Skonczylo sie tym ze przyjaciel od ponad 20 lat (bo jeszcze z czasow podstawowki) dzwoni do nas na urodziny I to tylko kiedy przypomni mu jego mama (bo to z kolei przyjaciolka z dziecinstwa mojej tesciowej).
No olewka totalna, telefonow od nas nie odbiera bo ciagle "zajety" itd...
Dlatego ja od tego czasu wychodze z zalozenia ze lepiej zaplacic troszke wiecej I miec swiety spokoj I mieszkanie/ dom dla siebie I nie "uzerac" sie I klocic o byle *******y...
Moze faktycznie najlepszym rozwiazaniem byloby poszukanie czegos nawet malego I wynajecie na wlasna reke?
(PS. to rowniez do malwisi)
Prawda jes taka ze nawet najlepsi rodzice, rodzenstwo czy przyjaciele na swiecie po pewnym czasie poprostu zaczynaja zyc troche "naszym zyciem" I zaczynaja sie konflikty, spory itd...Moze zaczac sie banalnie...Np. od nie umytych od razu naczyn w zlewie, badz nie wieszanie mokrego recznika zeby wysechl...I po pewnym czasie wszytko urasta do rozmiaru gory I tylko kwas za kwasem...
Sami przerabialaismy to z najlepszym przyjacielem mojego R. Wyjechalismy razem do Irlandii a wiadomo ze na poczatku rzeba sobie jakos radzic I kazdy chce jak najmniej wydawac na zycie itd. ludzie czesto decyduja sie zamieszkac wspolnie... My mieszkalismy z przyjacielem R rok. I to wystarczylo... Zaczelo sie od glupot. Od nie wystawienia kosza na ulice kiedy miala byc zbiorka smieci itd...no bzdury...niedomyte kubki...itd. Skonczylo sie tym ze przyjaciel od ponad 20 lat (bo jeszcze z czasow podstawowki) dzwoni do nas na urodziny I to tylko kiedy przypomni mu jego mama (bo to z kolei przyjaciolka z dziecinstwa mojej tesciowej).
No olewka totalna, telefonow od nas nie odbiera bo ciagle "zajety" itd...
Dlatego ja od tego czasu wychodze z zalozenia ze lepiej zaplacic troszke wiecej I miec swiety spokoj I mieszkanie/ dom dla siebie I nie "uzerac" sie I klocic o byle *******y...
Moze faktycznie najlepszym rozwiazaniem byloby poszukanie czegos nawet malego I wynajecie na wlasna reke?
(PS. to rowniez do malwisi)